Opinie nauczycieli akademickich o strajku jako formie protestu środowiska akademickiego – taki tytuł nosi raport opracowany przez Teresę Bauman i Andrzeja Itrycha prawie czterdzieści lat temu, który znajduje się obecnie w zbiorach Archiwum Uniwersytetu Gdańskiego. Wnioski z tego raportu zostaną omówione w niniejszym artykule
Wydaje się, że raport Opinie nauczycieli akademickich o strajku jako formie protestu środowiska akademickiego w dość wierny sposób oddaje nastroje środowiska akademickiego tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego i pozostaje cennym dokumentem życia społecznego. Wskazuje on na swoisty konserwatyzm środowiska akademickiego, którego duża część była co najmniej sceptycznie nastawiona do strajku jako formy nacisku na władze. Ta niechęć wydaje się być w dużym stopniu obecna do dzisiaj (kiedy ostatnio mieliśmy do czynienia ze strajkiem pracowników naukowych i dydaktycznych?).
Strajki mające miejsce w Uniwersytecie Gdańskim w 1981 roku były częścią większej fali strajkowej, która ogarnęła cały kraj i miała związek z mianowaniem Michała Hebdy rektorem Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu. Organizatorami strajków zarówno w UG, jak i w całej Polsce były Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz inne grupy powiązane ze środowiskiem akademickim.
Autorzy raportu, mając poczucie niecodzienności sytuacji strajkowej, postanowili „zapoznać się z postawami pracowników naukowych UG wobec strajku, zarejestrować propozycje dotyczące innych form protestu środowiska akademickiego, a także zebrać opinie na temat ewentualnych skutków społeczno-wychowawczych strajku, zarówno wśród studentów, jak i wśród pracowników nauki”. W tym celu przeprowadzili wywiady z dwudziestoma pięcioma osobami: piętnastoma samodzielnymi pracownikami nauki i pięcioma adiunktami i asystentami.
Postawy pracowników wobec strajku w 1981 roku
Jak wynika z raportu, opinie respondentów dotyczące strajku jako dopuszczalnej formy protestu były bardzo zróżnicowane i wahały się od pełnego poparcia aż po całkowitą negację.
Argumenty związane z negacją strajku jako formy protestu naukowców opierały się np. na charakterze podejmowanej pracy. Jeden z docentów z Wydziału Humanistycznego uważał, że zawód nauczyciela akademickiego jest zawodem „niezwyczajnym”, tak jak w przypadku lekarza i księdza. W związku z tym formy protestu powinny być odmienne. Co ciekawe, według tego samego respondenta „studentów prawo jest inne, tzn. mają prawo moralne do strajku, czyli mogą odmówić posługi nauczyciela akademickiego”.
Inni rozmówcy uważali z kolei, że strajk jest formą protestu przynależną klasie robotniczej, a środowisko akademickie powinno protestować w inny sposób, odpowiedni dla ich grupy. Padł też argument negujący strajk studencki na podstawie „zjawiska długu”. Według docenta z humanistyki, robotnicy są producentami, co daje im prawo do strajku, studenci zaś „dostają stypendia, akademiki itp. – są oni jakby dłużnikami społeczeństwa, strajkując, marnują pieniądze, które im dano”.
Część pracowników UG z kolei popierała strajk, ale pod pewnymi warunkami – jeżeli:
a) dotyczy on „spraw najwyższej wagi dla środowiska” akademickiego,
b) „wykorzystano wszystkie inne dostępne środki wyrażające dezaprobatę tego środowiska”.
Dodatkowo pojawiła się wątpliwość części pracowników UG dotycząca tego, na ile strajk jest skuteczną bronią pozwalającą na realizację założonych postulatów oraz czy aktualne powody są wystarczające do podjęcia protestu. Według jednego z profesorów Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii: „tego typu powody jak Radom [powołanie Hebdy na rektora WSI w Radomiu – przypis red.] – nie są żadnymi powodami poważnymi do strajkowania. Strajk ostrzegawczy w przypadku ustawy o szkolnictwie wyższym – to można uznać za powód. Jeśli nadal nie polepszą się warunki pracy w szkolnictwie wyższym, mimo że do tej pory nie przyłączałem się do strajku, będę strajkował razem z nimi”. Ostatecznym wyznacznikiem poparcia strajku okazały się w tym przypadku czynniki materialne.
Co ciekawe, część pracowników uznaje, że lepszą metodą byłby strajk czynny (co w tym przypadku oznacza protest połączony z normalnym uczestnictwem w zajęciach). Docent z Wydziału Humanistycznego stwierdził wręcz, że „studenci powinni pracować, a nie leniuchować”. Według tego samego pracownika, „należało okupować budynek i uczyć się, wówczas środowisko akademickie zdobyłoby większe poparcie społeczeństwa, które o celach i formie obecnego strajku wyraża się różnie, często negatywnie”. Wtórował mu m.in. przedstawiciel pedagogiki: „ze względu na trudną sytuację w kraju należy szukać innych form protestu. Mam na myśli strajk w formie czynnej (uczestniczenie przede wszystkim w ćwiczeniach, ponieważ ćwiczenia są bardzo trudne do odrobienia)”. Trudno wskazać, na ile wypowiedzi te były motywowane faktycznie odpowiedzialnością za kształcenie studentów, a na ile respondentami kierowały inne motywy. Ostatecznie autorzy raportu wskazali, że przeciwko strajkowi w jakiejkolwiek formie wypowiedziała się mniej niż jedna trzecia ankietowanych, co wydaje się odsetkiem niewielkim, ale jednocześnie „żaden z […] rozmówców nie zaakceptował strajku jako formy nacisku na władze – bezwarunkowo”.
Propozycje dotyczące innych form protestu
Kolejne pytania, które zadali autorzy raportu, były związane z propozycjami pracowników wobec alternatywnych form protestu. W tym przypadku również dało się zauważyć spore rozbieżności poglądów. Doktor z Wydziału Humanistycznego uważał, że „formą protestu środowiska akademickiego powinny być publikacje ad hoc, całe numery tygodników kulturalnych powinny być zapełnione sprawami, które nurtują środowisko akademickie. Naukowcy powinni podejmować walkę metodami naukowymi. Powinni zawsze spełniać funkcję demaskatorską w stosunku do rzeczywistości”. Profesor z Wydziału Humanistycznego zaproponował z kolei „włoski strajk celników”, polegający na „dokładnym wykorzystywaniu swoich obowiązków”. Inny profesor z tego samego wydziału widział możliwości popularyzacji postulatów podczas spotkań z posłami i radnymi, ale ostatecznie najskuteczniejszy jego zdaniem jest strajk czynny.
Pojawiły się również argumenty przemawiające za konieczną krótkotrwałością strajku: „Rozumiem strajk godzinny, nie rozumiem strajków kilkutygodniowych. Mnie to bardzo się nie podoba. Studenci powinni pisać petycje, a nawet strajkować, ale godzinę, dwie, a nie całe tygodnie”.
Część przebadanych pracowników UG wydawała się popadać w marazm i nie wierzyła w skuteczność żadnej formy protestu: „nasze władze są nieugięte. I nawet strajk nic nie daje. Nawet ta forma zaczyna zawodzić. Nikogo to nie interesuje, że uczelnie strajkują. Ale innych metod też nie ma”. Cytowany magister z humanistyki jakąś nadzieję pokładał w Solidarności i ewentualną drogę do zmian widział w poparciu robotników. Doktor z Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi uważał wcześniej, że skuteczną formą wywierania wpływu na władzę są „poczynania senatów czy rektorów wyższych uczelni w kraju”, co ostatecznie również „nie przyniosło […] spodziewanych rezultatów czy skutków”.
Skutki społeczno-wychowawcze strajku
Istotną częścią omawianego raportu było zrekonstruowanie poglądów pracowników UG na skutki strajku. Podobnie jak przy poprzednich zagadnieniach trudno mówić choćby o zbliżeniu się do jednomyślności. Profesor z Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii uważał, że pozytywnym skutkiem strajku jest aktywizacja studentów, którzy są „po prostu bierną masą”. Kiedy zaś trwa strajk, „to wśród strajkujących osób wytwarza się pewna istotna więź środowiskowa i identyfikacja ze szkołą, ze środowiskiem akademickim”. Negatywnym efektem według cytowanego profesora jest to, że strajk „to po prostu strata czasu w procesie nauczania”. Ostatecznie jednak „uczelnia ma nie tylko nauczać, ale i kształcić, i wykształcić”.
Podobnie pozytywne zdanie miał profesor z Wydziału Humanistycznego, według którego „studenci bardzo wydorośleli przez ten strajk. Strajk wywarł zbawienne skutki na lepsze poznanie się, nawiązanie więzi współpracy, wyzwolenie się solidarności pracowników i studentów”. W odróżnieniu od innych rozmówców wskazujących na negatywne skutki dydaktyczne cytowany profesor uważał, że „nastąpiło ożywienie form dydaktycznych np. słowo kolokwium uzyskało swoje dawne znaczenie – jest to po prostu rozmowa”. Profesor podkreślił również, że w czasie strajku panowała całkowita abstynencja.
Większość pracowników prezentowała jednak zdanie negatywne. Doktor z Wydziału Humanistycznego użył wręcz określenia „samo zło”. Emancypacja młodzieży, jego zdaniem, pozwoliła jej na wykorzystywanie narzędzia protestu w celu wywarcia wpływu na środowisko naukowe, ponieważ nie spotkała się w odpowiednim momencie z reakcją władz. Magister z Wydziału Ekonomiki Produkcji uważał z kolei, że tego typu wydarzenia prowadzą do demoralizacji i „odbijają się na psychice studentów”.
Prawdopodobnie najbardziej obrazowo skutki strajku opisał docent z Wydziału Humanistycznego: „odebrano uczelni majestat wiedzy. Budynek uczelni stał się chlewikiem, a nie katedrą, wobec której czuje się pokorę. […] Strajk odebrał coś, co nazwałbym pokorą. Jest to przestępstwo moralne wobec nauki, nastąpiła profanacja nauki (katedry)”.
Część ankietowanych poza skutkami, które dotknęły studentów, wskazała też na skutki będące udziałem pracowników, takie jak obniżona dyscyplina czy wręcz rozłam. Trudno powiedzieć, o jaki rozłam tu chodzi, ale można się domyślać, że chodziło o kwestie polityczne związane ze stosunkiem wobec władz PZPR.
Wszelkie dywagacje i dyskusje wśród pracowników na temat skuteczności strajku zostały zahamowane już miesiąc po jego rozpoczęciu, tzn. 13 grudnia, przez wprowadzenie stanu wojennego w kraju. Autonomia UG została ostatecznie złamana, a przynajmniej poważnie naruszona przez odwołanie ze stanowiska rektora w kwietniu 1982 roku Roberta Głębockiego związanego z NSZZ „Solidarność”.
Artykuł ukazał się w „Gazecie Uniwersyteckiej” nr 1/2021