Z dr. hab. prof. UG Waldemarem Suroszem, kierownikiem Zakładu Biologii i Ekologii Morza, dziekanem Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego rozmawia dr Beata Czechowska-Derkacz, Instytut Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista PR ds. promocji badań naukowych.
- Peter Thomson, specjalny Wysłannik Sekretarza Generalnego ONZ ds. Oceanów, alarmował w 2020 roku, że był to decydujący czas, jeśli chodzi o ochronę mórz i oceanów. Po nim naukowcy przewidywali efekt katastroficznego domina, którego nie będziemy w stanie zatrzymać. Rok 2020 minął, udało nam się uratować morza i oceany?
Naukowcy co jakiś czas wyznaczają daty graniczne, aby zmobilizować społeczeństwo i polityków do szybszych, bardziej radykalnych działań na rzecz ochronyprzyrody. W rzeczywistości jednak nikt nie jest w stanie precyzyjnie obliczyć, kiedy przekroczymy tak zwanąmasę krytyczną, która przeważyszalę nieodwracalności. Możemy mówić jedynie o prawdopodobieństwie i różnego rodzaju matematycznych modelach. Pozytywnym efektem tych działań i całego roku 2020 jest jednak fakt, że Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła Dekadę Badań Oceanicznych dla Zrównoważonego Rozwoju. Obejmuje ona lata 2021 – 2030,jesteśmy zatem teraz w najlepszym czasie dla zintensyfikowania badań mórz i oceanów. Ludzie są organizmami twardo stąpającymi po Ziemi i rzadko sobie uświadamiamy, że okołosiedemdziesiąt procent powierzchni naszego globu to wody, czyli wszechocean. Morza i oceany dostarczają pożywienia, są źródłem bogatych zasobów dla człowieka oraz mają decydujący wpływ na klimat, nie tylko w skali globalnej, ale także lokalnej.Tymczasem na przykładprawodawstwo dotyczące ochrony przyrody w dużej mierze jest ograniczone do obszarówlądowych.
Które z gatunków morskich straciliśmy bezpowrotnie, a które możemy jeszcze uratować?
Morza są akwenami otwartymi i to, że dziś nie rejestrujemy jakiegoś gatunku w danym rejonie, nie oznacza, że się tam znów nie pojawi w wyniku zmiany warunków. To zawsze daje szansę na powrót i rozwój morskich gatunków. Naprzykład trzydzieści lat temu byliśmy przekonani, że w naszym rejonie nie spotkamy już fok, tymczasem coraz częściej obserwujemy ich występowanie na naszym wybrzeżu. Dziś mamy dużą rodzinę fok w rejonie Mewiej Łachy w ujściu Wisły. Stacja Morska im. Prof. Krzysztofa Skóry w Helu, która jest częścią Uniwersytetu Gdańskiego,wiele lat swojejdziałalności poświęciła problemom restytucji foki szarej. W fokarium w naszej stacji prowadzimy bardzo szeroko zakrojonąedukację morską. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że w ostatnim czasie straciliśmy jakiś gatunek bezpowrotnie. Na pewno jednak mamy obecnie w Bałtyku problemyz populacjami wielu gatunków. Jako przykład podam populację morświna. To jedyny gatunek walenia występujący stale w Bałtyku. Najczęściej giną one zaplątane w sieci rybackie. Są również bardzo wrażliwe na hałas podwodny. Sezon letni jest dla tego gatunku szczególnie trudny z uwagi na m.in. dużą liczbę łodzi motorowych i skuterów wodnych operujących na morzu.
Morza i oceny to ogromne zasoby dla ludzkości, m.in. pożywienia, które nam się kojarzy przede wszystkim z rybami i tzw. „owocami morza”. Tymczasem prowadzone są badania nad skuteczniejszym wykorzystywaniem glonów jako źródła pożywienia. Czy rzeczywiście mają one tak dużo wartości odżywczych?
Posiadają oneogromne wartości odżywcze zarówno w postaci białka, jak i całej gamy mikroelementów, które zawierają te organizmy. W krajach azjatyckich spożywa się bardzo duże ilości glonów. Chociażby znane wszystkim sushi, które często zawijane jest w płaty nori, czyli plechy wodorostów z grupy krasnorostów czy zielenic. Ale w morzu jest dużo więcej zasobów, które stanowią znakomity „magazyn odżywczy” dla człowieka. Na przykład bardzo popularna jako suplement diety jest spirulina (preparat z sinicy)czy chlorella (preparat z zielenicy), które są bogate w białka, nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy i minerały. Uważa się, że życie wyszło z morza. Morze jest zatem kolebką wszystkiego.
Tylko, że człowiek tę kolebkę niszczy…
Taka jest natura człowieka. Chcemy mieć na wszystko wpływ. Zmieniamy ekosystem, abydziałał według naszychreguł, a niewedług praw natury. Tymczasem każdy system, czy to morski, czy lądowy, funkcjonuje w sposób zrównoważony. Do ekosystemu jest dostarczane tyle energii, ile później jest wykorzystywane. To równowaga, którą utrzymuje natura. A człowiek matendencję do kontrolowania wszystkiego według własnych zasad, powodując w ten sposób mnóstwo szkód w przyrodzie. Ideą dekady badańmórz i oceanówjest między innymi to, aby pozostawić nieskażone środowisko naturalne wraz z jego zasobaminastępnym pokoleniom.
Z jakimi największymi zagrożeniami mamy obecnie do czynienia w zakresie degradacji mórz i oceanów?
Jednym z największych problemów jest eutrofizacja, która polega na wzbogacaniu wód w substancje odżywcze. Wszystko zaczyna się od zrzucania do morza dużych ilości tych substancji na przykład poprzez wypłukiwanie ich z pól uprawnych, które są nawożone związkami azotu i fosforu.W wodach wzbogaconych tymi substancjami tworzą się idealne warunki do rozwoju drobnych organizmów roślinnych – fitoplanktonu. Konsekwencją eutrofizacji w Zatoce Gdańskiej są na przykład zakwity sinic, w tym roku szczególnie intensywne.Każdy organizm żyjący w naturalnym ekosystemie jest pożywieniem dla innego organizmu w łańcuchu pokarmowym. Duża biomasa wyprodukowana w morzu zostaje tylko w części skonsumowana przez kolejne ogniwa tego łańcucha, reszta opada na dno i ulega rozkładowi. Rozkładając się, zużywa tlen. Gdy rozkładowi ulega duża biomasa, może dojść do zaników tlenu na dnie zbiornika. Jednak proces rozkładu nie zostaje zahamowany, zaczyna się wtedy rozkładbeztlenowy. Efektem tego ostatniego procesu jest wydzielanie szkodliwych gazów, takich jak na przykładsiarkowodór, który jest na tyle niebezpieczny, że w miejscach, gdzie występuje, tworzą się tak zwane „pustynie azoiczne” czyli miejsca, gdzie nie mogą żyć żadne organizmy. To jest efekt nadmiernej żyzności zbiornika. A przecież w mentalności człowieka pokutuje przekonanie, że im pole żyźniejsze, tym plony obfitsze i większe korzyści można z takiej uprawy osiągnąć. Natura tak nie funkcjonuje, należy więc pracować nad zmianą takiego, wydaje się krótkowzrocznego, myślenia.
Czy problemem sągłównie nawozy sztuczne, czy generalnie nadmiar substancji odżywczych, spływających do morza? Czy w przypadku nadmiernego używania nawozów naturalnychnadal będziemy mieli problem z eutrofizacją?
Bez względu na to, czy te substancje pochodzą z natury, czy ze sztucznych związków, gdy mamy do czynienia z ich nadmiarem, eutrofizacja i tak będzie miała miejsce.
O jakich innych zagrożeniach możemy jeszcze powiedzieć?
Kolejnym problemem jest acydifikacja, czyli zakwaszanie ekosystemu. Ma to związek z dużą emisją dwutlenku węgla do atmosfery. CO₂ rozpuszczając się w wodzie, zakwasza ją.Wszystkie organizmy żywe zachowują równowagę jonową, a większość procesów fizjologicznych zachodzi w bardzo określonych warunkach odczynu pH. Woda morska z natury ma odczyn lekko zasadowy. Duże ilości dwutlenku węgla powodują zachwianietej równowagi, czego skutkiem są na przykład problemy z zanikaniem raf koralowych – rozpuszczany jest węglan wapnia z którego są zbudowane. Musimy dbać także o bioróżnorodność. Natura jest bogata w różnego rodzaju gatunki. To zwiększa szanse na przetrwanie. W przypadku zmiany warunków środowiskowych funkcje realizowane dotychczas przez konkretny gatunek, mogą być przejęte przez inny, aby zachować równowagę. Dzięki temu ekosystemy funkcjonują.Zrównoważonyrozwój jest niezwykle istotny dla poprawnego funkcjonowania mórz i oceanów, a tym samym człowieka.
Naukowcy alarmują, że ogromnym zagrożeniem jest mikroplastikw wodach.
Chociaż bardzo dużo o tym mówimy, tak naprawdę jeszcze niewiele wiemy o tym zjawisku, a zwłaszcza o jego długofalowych skutkach. Pewnym jest, że mikroplastik to cząstki plastiku lub innych tworzyw sztucznych, mierzące od kilku mikrometrów do pięciu milimetrów. Bierze się on zarówno z butelek i innych plastikowych przedmiotów wyrzucanych do mórz, ale również ze ścierania opon samochodowych, mikrogranulek dodawanych do kosmetyków czyz ubrań wykonanych z tworzyw sztucznych, które podczas prania dostarczają do środowiska ogromną ilość mikrocząstek. Z jednego prania kurtki uszytej z polaru możemy dostarczyć do morza nawet ponad dwieście tysięcy takich mikrocząstek. Mikroplastik obecnyw morzach może być spożywany na przykład przez ryby, które później trafiają na nasz stół. Nie ma jeszcze na ten temat szczegółowych badań, ale pojawiają się już doniesienia, że w ten sposób mikroplastik może trafiać do krwioobiegu człowieka. To w przyszłości może powodować niekorzystne zmiany dla naszego zdrowia.
Ludzie mają w sobie dużo chciwości wobec natury. To nic odkrywczego, ale natura bez nas sobie poradzi, a my bez niej nie. Jest jakieś wyjście z tej chciwej natury człowieka, aby nie zostać posądzanym o „ekoterroryzm”?
Wciąż możemy wiele zrobić na rzecz ochrony i odbudowy środowiska naturalnego, w tym morskiego. Można na przykład zamiast przeławiać naturalne ekosystemy, dostarczać pokarmy pochodzące z akwakultur. Pozyskane w ten sposób produkty w żaden sposóbnie ustępują pod względem smakowym i odżywczym tym naturalnym. W ten sposób hoduje się na przykład ostrygi czy omułki. Można to robić w morzu tak, aby nie wprowadzać dodatkowych składników, powodujących niekorzystne zmiany.To jeden z przykładów pozytywnego działania w celu zrównoważonej eksploatacji mórz.
Co jeszcze możemy zrobić, żeby nie degradować natury?
Niezbędna jest zmiana naszej mentalności. Każdy z nas powinien przyjąć własny programsamoograniczania się, na przykład konsumpcyjnego. Obecnie w sklepie kupujemy kilka plasterków wędliny zapakowane w plastik, który często waży więcej, niż jego zawartość. Możemy wybierać inne produkty. Tony plastiku pochodzą z tak zwanego pudełkowego jedzenia. Przekonujemy się, że jemy zdrową żywność, a jednocześnie produkujemy ogromne ilości śmieci. Niestety jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym. Szybko przyzwyczajamy się do wygody i komfortu.
Wydaje się również, że zdecydowanie szybciej i bardziej radykalnie powinniśmy działać w kwestiach prawnych, ograniczających niszczenie środowiska naturalnego.
Podzielam ten pogląd. Jeszcze trzydzieści lat temu produkowaliśmy o wiele mniej śmieci. Wpływ na obecną,bardzo złą, sytuację naszego środowiska ma lobbing wielu osób związanych z firmami, które kierują się wyłącznie zyskiem, bez względu na koszty przyrodnicze, jakie wszyscy ponosimy. Jestemprzekonany, że powinniśmy wywierać silniejszy nacisk na producentów w kwestiach działań na rzecz ochrony środowiska. W Niemczech na przykład już dawno wprowadzono kaucjonowanie butelek plastikowych. Można zatem takie problemy rozwiązywać, ale jest to kwestia mentalności, kultury i szacunku dla przyrody.
Zrezygnowanie z komfortu i większa uważność, skierowana na naturę, jest krokiem w dobrą stronę. Jaka jest w tym rola naukowców?
Ogromna. Naukowcy są przede wszystkimdostarczycielami wiedzy na temat funkcjonowania ekosystemów. Bez badań naukowych nie wiemy nic, poruszamy się jak przysłowiowe dzieci we mgle. Dobrze zbadany ekosystem, to dobra diagnoza, jak w medycynie…Ważną sprawą jest wykonanie tych badań, ale równie istotną ich upowszechnianie. Musimy angażować społeczeństwo na rzecz ochrony środowiska, uprawiać coś, co dziś modnie się nazywa citizenscience. Sądzę, że Stacja Morska Uniwersytetu Gdańskiego w Helu jest bardzo dobrym przykładem takiego rodzaju pozytywnych działań. Wraz z fundacją WWF Polska udało się stworzyć „Błękitny patrol” – grupę kilkudziesięciu osób, które regularnie monitorują całe polskie wybrzeże. Robią to społecznie, wszyscy są przeszkoleni, wiedzą, co mają obserwować, przygotowują raporty, pomagające później w badaniach naukowych. Należy wolontariuszom w pierwszej kolejności przekazać rzetelną wiedzę, aby później otrzymywać wartościowe informacje zwrotne.Osoby, które w takie wspólne działania na rzecz ochrony środowiska są zaangażowane, stają się lokalnymi propagatorami tych idei.To bardzo pozytywne przejawy wspólnej troski o przyrodę, ale w mojej ocenie to nie wystarczy. Jak już powiedzieliśmy, bardzo potrzebnesą uregulowania prawne. To, co najbardziej szkodzi środowisku, powinno być zakazane, wycofane z rynku lub kosztować tyle, żeby firmom nie opłacało się tego produkować, a nam jako klientomkupować.
Jaka jest szansa, aby zachować bogactwo mórz i oceanów?
W mojej ocenie bardzo duża. Nie powiem niczego nowego, ale nieustannie, z uporem i zaangażowaniem musimy edukować społeczeństwo. Przekonywać, że wspólne działania na rzecz naszych mórz i oceanów, mogą w przyszłości doprowadzić do odbudowy równowagi w ekosystemach. Musimy zacząć się naprawdę czuć ich częścią, a nie jakimś obcym „wyższym” organizmem. Jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, jestem przekonany, że tylko taki kierunek myślenia zapewni następnym pokoleniom bezpieczne miejsce na Ziemi. Wciąż wierzę, że człowiek jako istotainteligentna w porę zrozumie potrzebę takich zachowań, które dadzą szansę na godne życie jeszcze wielu ludzkim generacjom. Oby przedsięwzięcia realizowane w ramach Dekady Badań Oceanu dla Zrównoważonego Rozwoju wydały jak najlepszy owoc.
Dr hab. Waldemar Surosz, prof. UG (ur. 1961) jest magistrem oceanografii biologicznej, doktorem i doktorem habilitowanym nauk o Ziemi w zakresie oceanologii. Naukowo zajmuje się biologią i ekologią glonów i cyjanobakterii. Od roku 2012 pełni funkcję Dziekana Wydziału Oceanografii i Geografii. Od roku 2014 jest Prezesem Polskiego Towarzystwa Fykologicznego, a od 2020 roku jest Przewodniczącym Komitetu Badań Morza Polskiej Akademii Nauk. Kieruje ponadto Zakładem Biologii i Ekologii Morza w Instytucie Oceanografii UG.