Polon 210Po w jadłospisie, czyli ile pierwiastków promieniotwórczych jest w naszym pożywieniu

próbki

Fot. Elwira Romaniuk.

Może się wydawać, że żywność na przestrzeni lat została dogłębnie przebadana i nie kryje przed nami żadnych tajemnic. Nie jest to jednak prawdą, na co wskazują wyniki badań prowadzonych przez dr hab. Dagmara Strumińska-Parulska, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, która wraz ze swoim zespołem sprawdza obecność pierwiastków promieniotwórczych w pożywieniu uwzględniając kraj jego pochodzenia.

Elwira Romaniuk: - Kieruje Pani w Pracownią Toksykologii i Ochrony Radiologicznej na WCh i prowadzi między innymi badania żywności. Czego one dokładnie dotyczą?

Dr hab. Dagmara Strumińska-Parulska, prof. UG: - W najbardziej ogólny sposób mówiąc badania polegają na oznaczaniu ilości różnych izotopów pierwiastków promieniotwórczych takich jak uran, tor, czy też najbardziej radiotoksyczny polon (210Po), które przyjmujemy wraz ze spożywanymi posiłkami. Są to pierwiastki naturalnie występujące w przyrodzie, istniejące na Ziemi od momentu jej powstania, o czym mówi się dość rzadko. Zazwyczaj jesteśmy straszeni promieniotwórczością sztuczną związaną z energetyką jądrową czy bronią atomową. Okazuje się jednak, że niemal 75 % absorbowanego promieniowania jonizującego wynika z czynników naturalnych, przede wszystkim z tego, czym oddychamy, co jemy i co pijemy. Ponad 40 % dawki pochodzi z naturalnie występującego radonu pobieranego z powietrzem. Wydarzenia z 1986 roku w Czarnobylu, w przypadku Polski, stanowią niewielką część całkowitej radioaktywności dostającej się do naszego organizmu. W naszym kraju, ze względu na sprzyjające nam w ówczesnym czasie wiatry był w małym stopniu dotknięty skażeniem w porównaniu do innych krajów Europy.

- Skąd pomysł na projekt?

- Swego czasu moja praca badawcza skupiała się wokół promieniotwórczości sztucznej i dotyczyła głównie plutonu w Morzu Bałtyckim oraz terenu Polski – jego źródeł pochodzenia, zawartości w poszczególnych składnikach ekosystemu, wielkości nagromadzania. Badania te oczywiście wykazały obecność plutonu, znaczne skażenie niektórych miejsc, jednak świadomość znaczącego udziału promieniotwórczości naturalnej skłoniło mnie do poszerzenia zakresu badań o analizy żywności i narażenia wewnętrznego na promieniowanie jonizujące. Stąd obecnie w Pracowni badamy zarówno promieniotwórczość sztuczną i naturalną. Badania obejmujące produkty spożywcze rozpoczęły się od analizy 210Po, 210Pb oraz uranu i toru w suplementach wapnia i magnezu dla dorosłych. Widzimy reklamy suplementów diety pochodzenia naturalnego, produkowane z muszli czy skał osadowych, często produktów morskich. Teoretycznie zawierają one więcej polonu 210Po niż produkty lądowe. Okazuje się, że produkty pochodzenia morskiego dostarczają nam więcej radioizotopów rocznie niż byśmy uzyskali spożywając typowe produkty żywnościowe. Jest to dość dużo, różnica jest znacząca, jednakże chciałabym podkreślić, że nadal mówimy o dawkach zupełnie bezpiecznych, nie zagrażających życiu, czy nie podnoszących ryzyka zachorowania, np. na nowotwór. W późniejszym czasie porównaliśmy żywność rolnictwa ekologicznego i tradycyjnego. Nawozy fosforowe używane w rolnictwie tradycyjnym produkowane ze skał osadowych zawierają znaczące ilości toru i uranu oraz produkty ich rozpadu. Naszym celem było odpowiedzenie na pytanie: Czy rolnictwo ekologiczne jest też „radioekologiczne”? Czy jeżeli nie stosujemy produkcji intensywnej, nie korzystamy z nawozów mineralnych, to żywność jest bardziej bezpieczna pod względem radiochemicznym oraz wpisuje się w wytyczne ochrony radiologicznej; czy będzie miała mniej pierwiastków promieniotwórczych? Okazało się, że nie ma to znaczenia w kontekście radiochemii w jaki sposób żywność jest uprawiana. W związku z tym, że są to pierwiastki naturalne, to zostaje to najczęściej kwestią samego podłoża. Jeżeli ziemia na danym skrawku jest bogata w te pierwiastki, to żywność również będzie je zawierać w większej ilości. Mamy przebadaną żywność pod względem zawartości polonu 210Po i 210Pb ołowiu oraz przygotowane próbki na oznaczenie izotopów uranu i toru. Wyniki jednoznacznie wskazują, że pod względem radiochemicznym nie warto przepłacać za ekożywność. Należy oczywiście podkreślić, że to nie jest tak, że znajdują się tam tylko naturalne izotopy promieniotwórcze, są obecne również sztuczne.

- Skoro rozmawiamy o nawozach, to nasuwa mi się pytanie o glifosat, tak powszechnie negatywnie kojarzony ostatnimi czasy.

- Sam w sobie glifosat, który jest nieselektywnym herbicydem, nie jest uważany toksyczny, dawki toksyczne są stosunkowo duże, choć wspomina się o jego prawdopodobnym działaniu rakotwórczym. Jednak częste stosowanie go może mieć znaczące negatywne skutki dla środowiska naturalnego. Miejsce opryskiwane zbyt często glifosatem staje się nieużyteczne rolniczo. Przedostając się do wody niszczy obecna tam roślinność i może doprowadzić do sytuacji, że jedynie odporne na jego działanie glony będą odpowiedzialne za wytwarzanie tlenu. Spowoduje to jednoznacznie duży problem ekologiczny.

- Jaki wynik dały badania kaw i herbat?

- Badania wykazały, że największym źródłem izotopów promieniotwórczych w tych napojach jest woda. Z kolei kawa okazuje się być mniej promieniotwórcza w związku z niewielką zawartością izotopów promieniotwórczych w ziarnach kawy w porównaniu do liści herbaty (czarnej, zielonej, itp.) czy ziół. Skupiliśmy się na polonie 210Po, bo jest on naturalnie występującym i silnie nagromadzanym w roślinach, jednym z najbardziej radiotoksycznych izotopów. To właśnie tego izotopu użyto do otrucia Aleksandra Litwinienki w Londynie w 2006 r. Wówczas wzrosło zainteresowanie nim i ponownie jego obecność w środowisku jest szeroko badana. Głównym źródłem polonu w roślinach jest opad atmosferyczny, stąd jego podwyższona ilość znajduje się w liściach. Owoce, a potem właśnie ziarna kawy, zawierają mniej polonu, gdyż jest on w mniejszym stopniu nagromadzany przez system korzeniowy. Ekstrakcja do samego napoju, czy to herbaty czy  kawy, wyniosła maksymalnie 30 %, więc zawartość jest jeszcze mniejsza niż w samym owocu czy liściach. Jeszcze raz chciałabym podkreślić, że mówimy tu nadal o bezpiecznych wartościach i nikt nie zachoruje na choroby wywołane promieniowaniem jonizującym z powodu picia zbyt dużej ilości herbaty czy kawy. W ochronie radiologicznej 1 mSv (millisiwert) jest uznawany za dawkę bezpieczną dla populacji, czyli dla osób, które nie są narażone na promieniowanie ze względów zawodowych, a oszacowane przez nas narażenie wynosi jest rzędu mikrosiwertów, czyli mówimy o 1/1000 millisiwerta, więc nie ma się czego obawiać.

Wypełniamy naszymi badaniami pewną niszę, ponieważ jest mało informacji ze strony naukowej o zwartości niektórych radionuklidów w żywności, szczególnie alfa promieniotwórczych. Badania wskazują, iż w naszej diecie istnieją produkty spożywcze bądź suplementy diety, które spożywane w niewielkich ilościach są istotnym źródłem radionuklidów. Produkty te czasem dostarczają dawki równe dawkom pochodzącym od typowych produktów spożywczych spożywanych w dużych ilościach, jak warzywa, owoce, produkty pochodzenia zwierzęcego. Podczas wygłaszanych przeze mnie prezentacji o izotopach sztucznych, gdy przechodzę do obecności naturalnych w żywności, to wszystkie następne pytania są właśnie o ten aspekt, ponieważ dotyczy on absolutnie każdego. Wskazuje to na utylitaryzm tych badań. Mam poczucie, że są one niezwykle potrzebne dla samej świadomości, ważna jest ich wartość poznawcza. Więc prócz badań środowiskowych, prowadzimy obecnie rozpoczynamy szeroko zakrojone badania dotyczące innych źródeł radionuklidów w żywności i organizmie człowieka. W tej chwili badamy również różne rodzaje piwa – na razie bezalkoholowego, oraz wodę pitną - mamy jej na razie 30 rodzajów z samej Polski, ale chcemy wprowadzić także wody zagraniczne.

- Jak długo badania potrwają?

- Myślę, że badania dotyczące kawy nie potrwają dłużej niż 2 lata. Ze względu na specyfikę oznaczania izotopów uranu i toru, badania dotyczące wody pitnej mogą potrwać dłużej.

- Dziękuję za rozmowę.

Elwira Romaniuk/ZP