Wojewoda, dziekanka i fałszywi przyjaciele, czyli o feminatywach we współczesnym języku rozmawiamy z prof. Zenonem Licą

prof. Z.Lica

Magdalena Nieczuja-Goniszewska: - W nowym rządzie pojawiło się sporo kobiet. Na stronie Rady Ministrów jest siedem kobiet podpisanych „Minister” i dwie podpisane „Ministra”. Od jakiegoś czasu toczy się spór o feminatywy - zwolennicy ich stosowania uważają, że należy je przywrócić w codziennym języku i stosować konsekwentnie, aż się „osłuchają”. Przeciwnicy z kolei, że to niepotrzebne zamieszanie i przesada. Kto ma w tym sporze rację? I czy dowolność - jak ta stosowana na stronie rządowej - nie powoduje jeszcze większego, Pana zdaniem, zamieszania?

Dr hab. Zenon Lica, prof. UG: - O żeńskich formach nazw stanowisk, funkcji i tytułów dyskutuje się, odkąd kobiety masowo wyszły z domów i zaczęły zajmować w sferze publicznej ważne miejsca. Również w Polsce od lat zastanawiamy się nad tym, jak należy nazywać panie piastujące wysokie stanowiska: czy używać regularnych derywatów odrzeczownikowych: dyrektorka, prezeska, rektorka, a może ministra, czy nazw żeńskich o wszystkich formach synkretycznych, wspomaganych często rzeczownikiem pani: pani dyrektor, pani prezes, pani rektor. Dlaczego tak trudno ustalić w tym względzie wiążące reguły?  Przecież żeńskie przyrostki i końcówki nie są nowym wynalazkiem językowym. Bardzo często, wręcz nagminnie, używano ich już na samym początku XX wieku. W 1904 roku „Poradnik Językowy” opublikował protest czytelników sprzeciwiających się „gwałceniu języka polskiego” poprzez „łączenie z nazwiskami żeńskimi tytułu Dr. (Doktor) zamiast Drka (Doktorka)”. W tym liście podano też inne „prawidłowe” formy: profesorka, lekarka, lektorka, autorka… Istniała również forma magistra. W ogłoszeniu zamieszczonym w 1939 roku w „Expresie Zagłębia” czytamy: „APTEKA w Modrzejowie koło Sosnowca przyjmie od 15 lipca magistra lub magistrę na stałą posadę”. To tylko nieliczne przykłady. W okresie PRL-u brak podziału na nazwy męskie i żeńskie tytułów, zawodów i stanowisk miał świadczyć o braku dyskryminacji ze względu na płeć, o równouprawnieniu na rynku pracy. Przypomnę może słowa prof. Doroszewskiego, który w 1954 roku pisał: „Jeżeli kobieta obejmuje stanowisko ministra, to ma ona czynić na tym stanowisku to, co czyni minister mężczyzna, a stąd wynika, że gdybyśmy ujmowali tę sytuację tylko w kategoriach społecznych, to nie zachodziłaby potrzeba tworzenia dla ministra kobiety innej nazwy niż dla ministra mężczyzny". Do tego weźmy jeszcze alternatywne formy składniowe typu: nowa minister zapowiedziała (…), które również przyczyniały się do zaniku form feminatywnych. Obecnie, jak wskazuje przykład w pytaniu, następuje rozwój tych form. Zmiany docierają również do urzędów. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski we wrześniu 2022 r. wydał zarządzenie w sprawie zasad podpisywania pism i dokumentów, parafowania i kontrasygnaty oraz ich redagowania. Zgodnie z jego zapisami każda pracowniczka urzędu może korzystać z feminatywów w komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej, a także w komunikatach prasowych, stopkach mejlowych czy wizytówkach z wyłączeniem dokumentów kadrowych. Podobne rozporządzenie wprowadziła w Gdańsku prezydent(ka) Aleksandra Dulkiewicz: „Miejsce pracy powinno być przestrzenią, w której każda i każdy z nas - bez względu na wiek, płeć i przekonania - mógł czuć się w pełni akceptowany, a nasze wzajemne relacje opierały się na szacunku i sprzyjały wspieraniu różnorodności. Dlatego od 1 sierpnia (2022 r.) wprowadzam w gdańskim urzędzie miejskim możliwość stosowania żeńskich form nazw stanowisk”.  Jak można zauważyć, idziemy w kierunku stopniowego przyjmowania feminatywów, zacierania asymetrii płci językowej. Wiąże się to oczywiście także ze zmianami pozajęzykowymi, z dużo większą rolą kobiet w życiu społecznym. Czy wymienione przez Panią wyżej formy powinny wejść w życie? Odpowiem tak: jeżeli użytkownicy języka mają taką wolę i jednocześnie wszyscy mają być równo traktowani, to przychylam się do ich używania.

 

- Z kolei na Pomorzu urząd wojewody objęła kobieta, która tytułowana jest jako Wojewoda pomorski. Czy określenie stanowiska powinno traktować się w tym przypadku jako nazwę własną? Czy jest tu niezgodność fleksyjna, na którą niektórzy wskazują - wojewoda ma końcówkę żeńską, a pomorski męską? Czy nie powinna być zatem wojewoda pomorska? A może wojewodzina pomorska?

- Nazwa tego urzędu nie jest traktowana jako nazwa własna, piszemy ją małymi literami, wielkimi w pismach urzędowych. Rzeczownik wojewoda jest rodzaju męskoosobowego, który odmienia się jak żeński w liczbie pojedynczej. Nie stanowi problemu połączenie: wojewoda Jan Kowalski; wojewoda Anna Kowalska. Znamy także konstrukcje składniowe typu: wojewoda powiedział w odniesieniu do mężczyzny, wojewoda powiedziała w odniesieniu do kobiety sprawującej ten urząd. Okazuje się, że forma wojewoda, dzięki temu, że odmienia się jak rzeczowniki żeńskie i wchodzi w związki składniowe z orzeczeniem w odpowiednim rodzaju, może stać się dwurodzajowa i łączyć z przydawką w odpowiednim rodzaju. Zatem nowa wojewoda pomorska powiedziała w odniesieniu do kobiety i nowy wojewoda pomorski powiedział w odniesieniu do mężczyzny.  Większe kontrowersje budzi natomiast użycie omawianego tu wyrazu w liczbie mnogiej. Większość wydawnictw poprawnościowych zaleca użycie w liczbie mnogiej formy męskoosobowej, która ma charakter generyczny, czyli „obsługuje” obie płcie: Dwaj nowi wojewodowie - Anna Kowalska z Pomorza oraz Halina Nowak z Małopolski - wzięli udział w spotkaniu.  Spotyka się także formy: Dwie nowe wojewody - Anna Kowalska z Pomorza oraz Halina Nowak z Małopolski - wzięły udział w spotkaniu. Nie tworzyłbym tu nowej formy.

 

- Słyszałam niedawno żart, że skoro wykładowczyni to osoba płci żeńskiej prowadząca wykłady w uczelni, to na żonę wykładowcy powinniśmy mówić wykładzina. Z kolei studenci, młodzież posługująca się skrótami w komunikatorach typu SMS czy Messenger, dąży do uproszczenia. Czy nie sądzi Pan, że nasz język, który jest i tak niełatwy i pełen niuansów i subtelności językowych (jak choćby rozróżnienie zawodu od żony osoby wykonującej zawód), powinien iść właśnie w kierunku upraszczania wymowy?

- Język od dawna ewoluuje i tworzy formy  uproszczone. W języku staropolskim w czasie przeszłym użylibyśmy konstrukcji pisał(a) jeśm, pisał(a) jeś, pisał(a) jest. Dziś po prostu pisałam, pisałem, pisałaś, pisałeś, pisała, pisał. Takich form jest sporo, zanikł czas zaprzeszły, liczba podwójna. Tych przykładów można by przytoczyć więcej. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku. W języku utrwalają się formy często powtarzane, niekoniecznie zalecane przez językoznawców, które po jakimś czasie funkcjonują w języku oficjalnym.

 

-  Jednym z przykładów podawanych przez przeciwników używania feminatywów na uczelni jest to, że słowo dziekanka nie powinno być określeniem funkcji piastowanej przez kobietę, ponieważ to zwyczajowe określenie urlopu udzielanego studentom. A przecież dziekanka w odniesieniu do urlopu to język potoczny. Czy powinien wyznaczać normy?

- Może na początku powiem, że w statucie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu znalazł się zapis: „Wszyscy członkowie wspólnoty akademickiej mają prawo do równego traktowania. W oficjalnych dokumentach uczelni można stosować zarówno żeńskie, jak i męskie formy stanowisk i funkcji”. Widzimy zatem, że formy żeńskie funkcjonują już oficjalnie w niektórych uczelniach. Wracając do pytania z formą dziekanka, zastanówmy się, czy mamy problem z parą pilot - pilot samolotu? Znaczenie zależne jest od kontekstu. W przypadku dziekanki utworzonej od przymiotnika (urlop) dziekański występuje proces uniwerbizacji. Forma żeńska dziekanka powstała zaś bezpośrednio od rzeczownika dziekan z sufiksem -ka, jak nauczycielka od nauczyciel. Myślę, że taka żeńska postać tej funkcji znalazłaby wielu zwolenników.  Czy wymieniona forma powinna wejść w życie? Zależy to m.in. od nas samych, od użytkowników języka. Jeżeli mamy taką wolę i jednocześnie wszyscy mają być równo traktowani, to jestem za ich używaniem.

 

- Uczy Pan języka polskiego jako obcego. Proszę powiedzieć - jak obcokrajowcy radzą sobie z feminatywami, podziałem na rodzaje itp.? Co dla nich jest największym problemem?

- Dużo zależy, jakich obcokrajowców uczymy. Ci, którzy posługują się językiem słowiańskim, nie mają  większych problemów z polskim rodzajem gramatycznym, rodzaj gramatyczny znany jest również Niemcom, ale nie zawsze formy gramatyczne są tożsame z ich niemieckimi odpowiednikami, co sprawia kłopot.  Obcokrajowcy posługujący się językiem niemieckim są często zdziwieni, że nie można tworzyć feminatywów od wszystkich form męskich, np. brak żeńskiej formy od rzeczownika inżynier w polszczyźnie, gdy tymczasem istnieje niemiecki odpowiednik. Anglojęzyczni obcokrajowcy nie znają rodzaju w ogóle, więc trzeba wprowadzać od podstaw i tłumaczyć, jak jego znajomość wpływa na komunikowanie się językiem fleksyjnym.  Myślę, że dużym problemem dla obcokrajowców są tzw. fałszywi przyjaciele, czyli słowa podobnie brzmiące, ale mające inne znaczenie. Do tego nasza pisownia złożona i diakrytyczna.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziekuję. 

 

dr hab. Zenon Lica, prof. UG o sobie: W latach 1985-1990 studiowałem na UG polonistykę o specjalności nauczycielskiej. Pracę magisterską poświęconą onomastyce literackiej pt. Nazwy własne w utworach Hieronima Derdowskiego (1990) oraz obronioną w 1998 r. dysertację doktorską Kaszubszczyzna utworów Hieronima Derdowskiego (1852-1902) napisałem pod kierunkiem prof. dra hab. E. Brezy. Twórczość Derdowskiego stała się dla mnie inspiracją do napisania kilkunastu artykułów naukowych i monografii: Słownika wyrazów kaszubskich występujących w utworach Hieronima Derdowskiego, wydanego w 2002 roku w Wydawnictwie Uniwersytetu Gdańskiego. Wśród artykułów znalazły się szczegółowe opracowania dotyczące innowacji frazeologicznych i leksykalnych, zjawisk składniowych i fonetycznych oraz osobliwości języka osobniczego Hieronima Derdowskiego i funkcji nazw własnych w jego twórczości.

Poza problematyką kaszubską w kręgu moich zainteresowań znalazła się tematyka onomastyczna. Badania nad nią uwieńczyło napisanie rozprawy habilitacyjnej Sposoby adaptacji nazwisk pomorskich genetycznie niemieckich w polszczyźnie, na podstawie której w 2010 r. habilitowałem się, uzyskując stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa o specjalności: onomastyka, awansując potem (od 1. 02. 2011 r.) na stanowisko prof. UG. Jestem członkiem w Komisji Onomastyki Słowiańskiej przy Międzynarodowym Komitecie Slawistów.

Moje zainteresowania naukowe obejmują onomastykę, zwłaszcza antroponimię, również historię języka polskiego i poprawność językową, a także nauczanie języka polskiego jako obcego.

Magdalena Nieczuja - Goniszewska/Rzeczniczka Prasowa UG