Cztery perspektywy studentów UG na agresywną napaść Rosji na Ukrainę

24 lutego wszystko się zmieniło - polityka międzynarodowa, sytuacja gospodarcza na świecie, a w szczególności zmieniło się życie poszczególnych osób. Od Ukraińców, którzy doświadczają okropności wojny, po organizatorów zbiórek charytatywnych, którzy codziennie mają do czynienia z aktami dobroci i pomocy. Posłuchajmy zatem, jak w związku z agresją Rosji na Ukrainę i prowadzoną wojną zmieniło się życie naszych studentów.  

 

Natalia

To jest masakra. Wojna nie jest wyjściem. To jest najgorsze, co mogło komuś przyjść do głowy, bo to nic nie da, tylko wszystko pogorszy. Jestem z Doniecka. Tam jest teraz mój dziadek, więc codziennie pilnuję wiadomości. Nie mógł się przenieść ze względu na pandemię, a teraz nie może wyjechać. To byłaby dla niego zbyt trudna droga.

Dzień przed tym, kiedy to się wszystko zaczęło, powiedziałam mamie, że będzie wojna, a ona powiedziała, że nie może jej być, bo żaden zdrowy człowiek nie będzie tego zaczynał. Tej samej nocy nie spałam. Pilnowałam wszystkich wiadomości. Kiedy zaczęły się pojawiać informacje o wybuchach, nie mogłam w to uwierzyć. Od razu zaczęłam dzwonić do swoich przyjaciół i nauczycieli. Wszyscy byli zdezorientowani, wszyscy byli w szoku i w ogóle nie wiedzieli, co robić.

Ja też nie mogę tego zrozumieć. Czego ten Putin pragnie? Mam naprawdę wielką nadzieję, że kolejne etapy spotkań Ukraina-Rosja coś zmienią. Może to się jakoś skończy.

Najgorsze jest to, że z obu stron widać tyle nienawiści i agresji, a tego przecież pragną ludzie, którzy zaczęli tę wojnę. Nikt, z takich zwykłych ludzi, nie chce wojny. Wszyscy wiemy, kto jest winny. Nie trzeba kogoś nienawidzić, dlatego że jest z Białorusi albo z Rosji. Trzeba być razem, bo tylko wspólnie możemy to skończyć.

 

Aleh

Kiedy się obudziłem, była taka ładna, wiosenna pogoda. Sprawdziłem wiadomości i… zobaczyłem, że się zaczęło. Nie mam rodziny na Ukrainie, ale mam za to dużo znajomych. Poczułem się, jakby ktoś wszedł do mojego domu.  Nie spodziewałem się, że ta wstępna prowokacja przyjmie taki charakter. Myślałem, że to będzie zwykły temat w telewizji i w radiu, ale jak zobaczyłem, że oni przekroczyli granicę czołgami… To było uczucie nie do opisania.

Ludzie teraz zapominają, że dużo Białorusinów w Polsce i ogólnie w Unii Europejskiej znajduje się tam z przyczyn politycznych. Wczoraj moja koleżanka pokazała mi posta na Instagramie, gdzie jakiemuś Białorusinowi w kantorze nie wymienili pieniędzy, dlatego, że okazał białoruski paszport. Do tego zadali mu pytanie “Jak pan się czuje w roli okupanta?”. Niestety dużo ludzi o tym nie pamięta, że nie jesteśmy po stronie władz białoruskich. Istnieje nawet takie odróżnienie jak Białoruś i Białorusia. Białorusia to jest to, co tam się teraz dzieje. To już nie jest nasz kraj. My tam nie mieszkamy, to jest prawie Rosja. Mamy może dwie szkoły białoruskojęzyczne na cały kraj. Propaganda działa tam na masową skalę. Większość osób ma w domach rosyjską telewizję. Białoruska telewizja to dwa czy trzy kanały.

Jestem też w takiej grupie na Facebooku, gdzie ludzie szukają pracy. Ostatnio pod jednym z postów przeczytałem, jak jacyś Ukraińcy zbierali się, żeby bić Białorusinów, bo „oni nic nie robią w swoim państwie”. Zrobiło mi się przykro, bo jak widzę Ukraińca to jest on dla mnie jak brat. Nie wiem, jak to działa. Nie muszę myśleć, czy jest z Zachodu, czy ze Wschodu. Po prostu Ukraina - to jakby był z sąsiedniej miejscowości.

I to nie jest tak, że nic nie robimy. Moim zdaniem ja robię. Na przykład wczoraj poszedłem pomagać na WNS-ie. Układaliśmy buty. Wyższe były dla żołnierzy, a niższe dla cywilów. Ostatnio kupiłem też różne rzeczy dla osób rannych. Powiem szczerze, że kilka razy prawie płakałem z powodu tej sytuacji.

 

Agata - wolontariuszka „Studenci dla Ukrainy”

Uchodźcy z Ukrainy czekający na Wydziale Nauk Społecznych

Uchodźcy z Ukrainy czekają na Wydziale Nauk Społecznych

W czwartek wieczorem wpadliśmy na pomysł zbiórki, a w piątek wszystko ruszyło. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co się tutaj wydarzy i jak to się rozwinie. Byłam bardzo poruszona, gdy ludzie, po przekazaniu darów, pytali się, czy mogą nam w czymś pomóc. Często przychodzili o 10 rano i zostawali z nami do 20. To jest świetne, szczególnie że atmosfera jest bardzo przyjazna. Wszyscy mówią do siebie na „ty” - wykładowcy, ludzie „z ulicy”, studenci.

Teraz przychodzi coraz więcej osób z Ukrainy. To jest bardzo poruszające doświadczenie, gdy widzisz, że ci ludzie rzeczywiście realnie potrzebują pomocy. W sobotę przyszła para z dwójką dzieciaków. Okazało się, że najstarszy syn, który miał 18 lat, nie został przepuszczony przez granicę i musiał tam zostać. Ogólnie przyjeżdża dużo matek z dziećmi i to jest właśnie bardzo trudna świadomość, że one zostały same. Ich mężczyźni, ojcowie, synowie muszą walczyć.

"Studenci dla Ukrainy" rozpakowują TIRa pełnego darów z Irlandii

"Studenci dla Ukrainy" rozpakowują TIRa pełnego darów z Irlandii

Wiele osób bardzo przeżywa tę sytuację. Są zestresowani, nasila im się depresja. Ja pewnie też tak bym miała, gdybym codziennie przeglądała newsy, dlatego cieszę się, że biorę udział w naszej zbiórce, bo odsuwam te negatywne emocje od siebie. Zamiast siedzieć i czytać informacje, po prostu działam, choć czasami rzeczywiście są takie momenty, że wolontariusze płaczą. Gdy wysłaliśmy transport do Lwowa, to otrzymaliśmy z powrotem nagranie, na którym ludzie ze łzami w oczach nam dziękują. To jest naprawdę takie doświadczenie, które sprawia, że nie jestem w stanie myśleć o złych rzeczach.

 

Adam - student dziennikarstwa

Na co dzień w swojej pracy zajmuję się weryfikacją fake newsów i opracowywaniem analiz na ich temat. Wybuch wojny zaskoczył nas wszystkich, ponieważ z dnia na dzień bardzo gwałtownie wzrosła liczba fałszywych przekazów, a co za tym idzie - tempo naszej pracy.

Najbardziej zaskoczyło mnie to, że te same mechanizmy dezinformacji, które stosowano w czasie pandemii COVID-19 - zwłaszcza w kontekście negazjonizmu i teorii spiskowych - zaadaptowano do warunków wojennych. W konsekwencji pojawiły się ruchy, które zaczęły negować powagę konfliktu podobnie, jak negowano zagrożenie pandemiczne. Wtedy niektórzy szukali zagrożenia w szczepionkach, a nie w zwalczaniu wirusa, teraz niektóre środowiska dopatrują się go w imigrantach, a nie w samym konflikcie.

W ostatnim czasie najczęściej zajmujemy się przypadkami grafik, którym przypisano fałszywy kontekst. To mogą być fotografie sprzed konfliktu, w tym nawet takie, które w ogóle go nie dotyczą. Niektórzy twierdzą, że wykonano je właśnie teraz. Każda taka fotografia ze złym kontekstem może budzić jakieś emocje - pozytywne lub negatywne, jednak zawsze w oparciu o fałszywe treści. Grafiki z nieprawdziwym kontekstem pojawiają się w zasadzie na całym świecie. Bardzo szybko obiegają media społecznościowe.

Obecnie dość powszechnym problemem są też narracje antyuchodźcze. Znany jest np. przypadek, w którym grupa profili podszywających się pod miejskie serwisy w mediach społecznościowych, zaczęła szerzyć fałszywe informacje o incydentach z imigrantami. Takie przekazy mają za zadanie nas podzielić i skłócić, czy nawet skłonić do zaniechania niesionej pomocy, co tylko sprzyja ośrodkom odpowiedzialnym za dezinformację.

fot. i tekst Marcel Jakubowski/ Zespół Prasowy UG