Turystyka masowa czy wirtualna? Rozmowa z prof. Moniką Bąk - Dziekan Wydziału Ekonomicznego i Kierownik Katedry Ekonomiki Transportu

- Z danych Światowej Organizacji Turystyki, które przedstawiła Pani w wystąpieniu na konferencji InfoGlob 2022 pt. „Turystyka masowa czy wirtualna? Implikacje pandemii COVID-19”, wynika, że przed pandemią przemieszczało się rocznie około 1,5 mld ludzi. Z jednej strony wydaje się to dużo, niektóre miasta jak Wenecja, Dubrownik, Barcelona ograniczają, pod wpływem mieszkańców, dostęp turystów. Z drugiej jednak strony – biorąc pod uwagę, że ludzi na Ziemi jest niemal 8 mld to turystykę, w różnych jej formach, uprawia w sumie ułamek ogólnej liczby. O co więc ten krzyk protestu?

- Tu prosta matematyka nie wnosi wiele. Po pierwsze to 1,5 mld ludzi to przemieszczenia międzynarodowe, które są stosunkowo dobrze udokumentowane i znamy ich wymiar. Do tego dochodzi turystyka krajowa, której znaczenie akurat w czasach pandemii i aktualnie jeszcze wzrosło. Poza tym istotnych jest kilka przesłanek powodujących dotkliwość rozwoju turystyki w określonym miejscu i czasie. Bo problem polega na tym, że ruch turystyczny jest nierównomiernie rozłożony, czyli skoncentrowany na małych obszarach (centrach miast atrakcyjnych turystycznie jak te wspomniane) czy też obszarach ograniczonych geograficznymi uwarunkowaniami (małe wyspy, szlaki górskie itp.), a ponadto jest jeszcze skoncentrowany również w czasie. Problem sezonowości w turystyce dający wiele implikacji gospodarczych, w szczególności dla rynku pracy na obszarach turystycznych, jest znany odkąd mówimy o turystyce masowej, czyli praktycznie po II wojnie światowej. Dlatego wracając do Pani pytania, to nie 1,5 mld ludzi i kilka miliardów więcej (uwzględniając mobilność  krajową) przemieszczających się rocznie w celach turystycznych jest problemem. Problemem jest overtourism, czyli nadmierna frekwencja turystów w określonym miejscu i czasie.

 

- Sądzi się powszechnie, że turystyka raczej napędza gospodarkę odwiedzanych krajów, daje pracę miejscowym itp. A jednak nie jest to tak proste przełożenie ekonomiczne. Kto w największej części czerpie realny zysk z turystyki np. w egzotycznych krajach?

- Tak, to prawda, można spotkać się z kontestowaniem poglądów osób/społeczności, które protestują przed nadmiernym przeciążeniem ruchem turystycznym w danych miejscach. Te przeciwstawne środowiska przyjmują ze zdziwieniem protesty lokalnych społeczności, które „żyją z turystyki”. I tu też nie mamy takiego prostego przełożenia. W krajach o niskim poziomie rozwoju gospodarczego, które są jednocześnie atrakcyjne turystycznie (np. małych krajach wyspiarskich na Morzu Karaibskim) bardzo często polityka turystyczna i zarządzanie turystyką są na bardzo niskim poziomie, co powoduje kolosalną degradację środowiska naturalnego i negatywne efekty dla lokalnych mieszkańców, a sprzyja jedynie zagranicznym inwestorom. Prowadzimy na Wydziale Ekonomicznym w zespole, który też reprezentuję, badania na ten temat z naukowcami z University of Central Florida dowodząc, że specjalizacja turystyczna powinna iść w parze z odpowiednio wdrożonym procesem planowania i zarządzania turystyką w regionie, aby sprzyjało to poprawie jakości życia mieszkańców.

 

- Na konferencji mówiła Pani o możliwościach, jakie niesie ze sobą turystyka VR. Pokazywała Pani też inne możliwości (np. pomoc w operacjach chirurgicznych), jakie niesie ze sobą ta technologia kojarzona dotychczas raczej z grami komputerowymi. Proszę przybliżyć odbiorcom ideę wykorzystania VR w turystyce? Czy turystyka bez przemieszczania się jest w ogóle możliwa? Czy to jeszcze jest turystyka?

- To ciekawe pytanie. Oczywiście turystyka wirtualna nie wypełnia definicji turystyki, która mieści w sobie czynności osób, które podróżują i przebywają w celach wypoczynkowych, służbowych lub innych poza swoim codziennym otoczeniem. W przypadku turystyki wirtualnej nie mamy „przemieszczania”, czyli czynności niezbędnej, abyśmy mówili o turystyce. Abstrahując od tego, że zdefiniowano już nawet turystykę wirtualną w bardzo podobny sposób zastępując przemieszczanie „zanurzaniem się” w wirtualnej rzeczywistości, aby „doświadczyć złudzenia zmiany swojego codziennego otoczenia”, uważam, że nie możemy tych pojęć ze sobą zestawiać. I na pewno nawet w odległej przyszłości turystyka wirtualna nie zastąpi realnej (choć to mówię jako turystka, a nie naukowiec, bo takie twierdzenie nie jest podparte żadnymi badaniami). Zresztą proszę zauważyć, co stało się podczas pandemii, która totalnie unieruchomiła sektor turystyczny na czas lockdownów i wówczas rozmaite rozwiązania wirtualnej rzeczywistości (VR - virtual reality) mogą stanowić pewnego rodzaju substytut. Natomiast zasadniczo oczywiście nie mówimy o substytucji, ale komplementarności. W pewnych okolicznościach usługi VR mogą być świetnym uzupełnieniem usług turystycznych.

 

- VR nie jest technologią powszechnie dostępną i tanią – jak musiałaby się zmienić dostępność na rynku, czy jest to w ogóle możliwe, żeby stała się tanią alternatywą dla tych grup społecznych, których nie stać nawet na wakacyjny wyjazd dzieci?

- Korzystanie z technologii VR jest coraz bardziej dostępne. Zarówno w formie indywidualnego korzystania z gogli VR czy też korzystania z usług specjalistycznych przedsiębiorstw oferujących produkty VR (kioski, jaskinie, muzea VR). Możliwości zastosowań jest wiele. VR to przecież symulacja środowiska, w którym nas nie ma, a turystyka to podążanie do tych miejsc... Możemy więc mówić o zaspokajaniu motywów poznawczych, edukacyjnych i oczywiście marketingowych. Wirtualne zwiedzanie np. najważniejszych eksponatów malarstwa na świecie może być nie tylko dobrą zabawą, ale też jedyną możliwością obejrzenia ich w trzech wymiarach i z bliska przez osoby, które nigdy nie mogłyby pozwolić sobie na odbycie kilkunastu podróży po całym świecie do wielkich muzeów. VR umożliwia nam również zwiedzenie nieistniejących już dziś miejsc historycznych, np. odtworzonych za pomocą VR budowli zniszczonych w wyniku kataklizmów czy symulacji starożytnych budowli lub miejsc, które nie istnieją i nigdy nie zostaną odtworzone, np. rzymskie budowle czy życie dinozaurów. VR to też korzyści edukacyjne, aplikacje umożliwiają przykładowo eksplorację ewoluowania znanych obiektów architektury w różnych okresach dziejowych (jak często dziś mamy dylemat odbudowując obiekty historyczne, na jakiej ich postaci z historii tak naprawdę się wzorować?). VR wreszcie to też możliwość zwiedzenia miejsc istniejących, ale niedostępnych lub trudnodostępnych, np. jaskiń, głębin oceanów, miejscach dotkniętych katastrofami czy przestrzeni kosmicznej. Co ciekawe, VR to też aktywność fizyczna i wzmacniając nieco oprzyrządowanie (dodatkowo np. specjalne kontrolery w dłoniach czy też trenażery różnego rodzaju), możemy wejść z Szerpami na najwyższą górę świata, zwiedzić Machu Picchu, przebiec maraton na Manhattanie, spłynąć kajakiem rwącą rzeką. Coraz powszechniejsze są aplikacje używane w akademiach wychowania fizycznego. W celach marketingowych właściciele atrakcji turystycznych zlecają wykonanie aplikacji VR, których zadaniem jest zachęcenie do zwiedzenia rzeczywistego danego obiektu (np. reklama VR nurkowania na Malediwach czy jazda roller coasterem w parku rozrywki). Także rozwiązanie te stają się coraz powszechniejsze.

 

- Czym z kolei jest technologia AR?

- Augmented reality, czyli rozszerzona rzeczywistość to system łączący świat rzeczywisty z generowanym komputerowo (gra Pokemon Go była przykładem wykorzystania tej technologii). Zwykle w aplikacjach wykorzystywanych w turystyce funkcjonuje to w ten sposób, że odpowiednie aplikacje na smartfona czy tableta umożliwiają nałożenie grafiki 3D na obraz z kamery, przy czym jest to generowane w czasie rzeczywistym. Najprościej mówiąc nakierowujemy kamerkę telefonu na dany obiekt i uzyskujemy informacje, przykładowo, na temat danego obiektu, jego historii, czy też na przykład możemy być poprowadzeni do danego celu. Rozwiązania takie są też wykorzystywane przez sieci hotelowe jako oferta dodatkowych atrakcji dla dzieci, które poszukują na przykład postaci z bajek podczas pobytu w obiekcie.

 

- Dla mnie podróże – wszystko jedno czy dalekie, czy bliskie to możliwość przezywania czasu z rodziną. Wspomnienia, które zawsze z nami zostaną, więź, którą budujemy z dziećmi, partnerami, przyjaźnie, które zawiązujemy w drodze. I – tak jak powiedziałam – nie trzeba daleko jechać, żeby to wszystko działało. Tymczasem już narzekamy, że wszechobecność w życiu dzieci, młodzieży a także dorosłych – smartfonów, social mediów itp. oddala nas od siebie, wyłącza z udziału w realnym świecie. Czy nie należy obawiać się, że te wszystkie VR-y i AR-y ostatecznie będą  cegiełką w budowaniu muru między nami a światem realnym?

- Cóż, jest oczywiście takie zagrożenie. Ale rozwój technologiczny jest nieunikniony i od aplikacji VR nie uciekniemy, czy nam się to podoba czy nie. Inną kwestią jest badanie poziomu immersji (zanurzenia w wirtualną rzeczywistość) i rozsądnego oraz opartego na badaniach naukowych (szczególnie psychologicznych) zarządzania rozwojem i wdrażaniem tych coraz bardziej zaawansowanych technologii.

 

- Na koniec naszej rozmowy proszę zdradzić swoje plany wakacyjne?

- W planach, choć niekoniecznie na najbliższe wakacje, mam zwiedzenie największego obecnie wirtualnego muzeum na świecie, które znajduje się w Dubaju. Czyli będzie to połączenie turystyki realnej i wirtualnej! Dubaj to zresztą bardzo ciekawa destynacja turystyczna, którą miałam przyjemność już zwiedzić, gdzie tradycja styka się z ultranowoczesnością. Zaś a'propos wirtualnych „jaskini”, miałam też okazję ostatnio zobaczyć, dzięki uprzejmości kierujących obiektem Politechniki Gdańskiej fantastyczne Laboratorium Zanurzonej Wizualizacji Przestrzennej PG, gdzie dostępne są też aplikacje z zakresu turystyki. Tego typu laboratoria to też wielki potencjał badawczy w wielu dyscyplinach naukowych.

 

Dubrownik. pixabay
Magdalena Nieczuja - Goniszewska/Rzecznik prasowy UG