Dystans, luz i akceptacja - o tym, jak przetrwać święta z rodziną, rozmawiamy z dr Agatą Rudnik

1

Boże Narodzenie kojarzy się z radością, odpoczynkiem i spędzaniem czasu z bliskimi. Okazuje się jednak, że święta mogą być niezwykle stresujące - i stanowić wyzwanie dla rodzinnych więzi. O tym, jak się nie rozwieść w święta i jak czerpać z tego czasu jak najwięcej radości, rozmawiamy z dr Agatą Rudnik z Akademickiego Centrum Wsparcia Psychologicznego.

CKiP: - Roboczy tytuł naszego spotkania brzmiał „Jak się nie rozwieść w święta?”. Na początku chciałybyśmy zatem zapytać, dlaczego święta miałyby przyczyniać się do rozwodu czy szerzej, do nadwątlenia rodzinnych więzi?

Dr Agata Rudnik: - Pod koniec lat 60. XX wieku Thomas Holmes oraz Richard Rahe opracowali na podstawie przeprowadzonych przez siebie badań listę 44 najbardziej stresujących życiowych wydarzeń. Na pierwszych miejscach znalazły się tam zdarzenia takie jak śmierć współmałżonka czy rozwód, ale na miejscu 43 znalazły się właśnie święta z rodziną. To pokazuje, że dla wielu osób stanowią one trudne doświadczenie. Także w Centrum dostrzegamy, że w okolicach świąt zgłasza się do nas więcej osób potrzebujących wsparcia.

- Z czego to wynika? Przecież święta to taki radosny czas, wszyscy na nie czekamy!

- W grę wchodzi tu kilka kwestii. Musimy pamiętać, że relacje rodzinne nie zawsze są łatwe. W kontekście studiowania wiele osób cieszy się, że udało im się wyjechać z domu rodzinnego, bo na przykład panowała w nim przemoc, konflikty, nie zawsze było fajnie. Te osoby są szczęśliwe, a w każdym razie spokojniejsze, kiedy są z dala od domu i perspektywa powrotu wcale ich nie cieszy. Pomijając ekstremalne sytuacje i kwestie przemocy, często zdarzają się różne kłótnie, nieporozumienia, różnice poglądów i wartości - i nagle trzeba do tego wrócić. A trzeba pamiętać, że podczas większych spotkań rodzinnych wszelkie takie konflikty i napięcia jeszcze bardziej wypływają na powierzchnię.

Niektórzy mają poczucie samotności i braku zrozumienia - takie poczucie samotności w tłumie, a także wśród najbliższych. Możemy mieć wokół siebie dużo ludzi, ale wcale nie czujemy się z nimi dobrze i bezpiecznie. Często doświadczają tego np. osoby LGBTQ+, które nie czują się u siebie w domu bezpiecznie, nie czują się akceptowane. Podobne emocje mogą się rodzić w związku z różnymi tematami poruszanymi przy stole: kiedy ślub, a kiedy dzieci, a kiedy zmienisz pracę itp. Do tego dochodzą zwykłe niesnaski, różnice światopoglądowe, przeciwstawne poglądy polityczne, różne wizje tego, jak ten wspólny czas ma wyglądać.

- Czy są jeszcze jakieś czynniki stresujące, poza relacjami w rodzinie?

- Na pewno znaczenie ma tu też czynnik ekonomiczny. Święta są kosztowne, chcemy obdarować bliskich prezentami, przygotować specjalne potrawy - a nie zawsze mamy na to wszystko środki. Brak pieniędzy na pewno przyczynia się do frustracji i przysparza stresu. Łączy się to też z szerszą presją, jaką sami na siebie nakładamy: z oczekiwaniem, że święta mają być idealne, jak z amerykańskiego filmu, że wszystko musi być perfekcyjne. A w praktyce okazuje się, że nic nigdy nie wychodzi idealnie. Jeśli mamy zbyt wysokie oczekiwania i wyśrubowane wymagania wobec siebie i bliskich, jest to prosta droga do rozczarowania.

- Skąd biorą się te nierealistyczne oczekiwania? Czy to kwestia wpływu mediów, czy jednak wzorców wyniesionych z domu rodzinnego?

- Bardzo różnie! Z jednej strony na pewno reklamy, media, social media pokazują nam idealne święta, szczęśliwe rodziny, pięknie przystrojone domy i to budzi w nas poczucie, że musimy sprostać jakimś zupełnie nierealistycznym standardom - a jeszcze przy tym obowiązkowo musimy być szczęśliwi. Presja szczęścia w święta też potrafi być bardzo obciążająca. Z drugiej strony są też nasze wewnętrzne standardy, być może wyniesione z domu, bo musiało być w domu dwanaście potraw, jak nie będzie dwunastu potraw, to kiedyś mówiło się, że to pecha przynosi, wszystkie kąty musiały być wysprzątane itp. Jeśli sami narzucamy sobie takie standardy i nakładamy na siebie taką presję, to na pewno nam to nie pomaga. Jeśli dojdzie jeszcze do tego nasz perfekcjonizm i przeładowanie harmonogramu - bo trzeba wszystkich odwiedzić, bo trzeba koniecznie ze wszystkimi się spotkać, bo wszystkie potrawy muszą być własnoręcznie przygotowane - efekt jest taki, że jesteśmy absolutnie przemęczeni. Nie mamy czasu na odpoczynek i myślimy tylko o odhaczeniu kolejnych punktów na liście rzeczy do zrobienia.

- Co w takim razie możemy zrobić, żeby pomóc sobie i najbliższym miło spędzić święta, żeby ten czas sprzyjał relacjom, a nie im zagrażał?

- Przede wszystkim wyluzować, odpuścić. Zaakceptować fakt, że życie nie jest idealne, nasi bliscy nie są doskonali, że coś może nie pójść po naszej myśli. Nie zapominajmy też o tym, że nasi bliscy też się stresują; jeśli my wytwarzamy nerwową atmosferę, bo dążymy do tego, by wszystko było perfekcyjne, nie sprzyja to również naszej rodzinie i relacjom. Słowa -klucze, które pomogą nam radośnie przeżyć ten czas z rodziną, to dystans, luz i akceptacja!

Warto też zastanowić się nad tym, co lubimy, co nam sprawia przyjemność. Możemy przygotować ulubione potrawy - niekoniecznie tradycyjnie świąteczne, możemy przecież tworzyć własne tradycje, możemy też jeść to, co po prostu nam smakuje. Kto powiedział, że w święta nie można jeść naleśników albo sushi? Ostatecznie przecież to my o tym decydujemy! Możemy pójść z rodziną na spacer, obejrzeć razem film, zagrać w planszówkę. Warto tworzyć własne rytuały, na które potem będziemy czekać.

Nie zapominajmy też o tym, żeby zadbać o siebie, znaleźć czas na odpoczynek, uznać, że nasze potrzeby są tak samo ważne, jak potrzeby innych ludzi. Jest taka fajna islandzka tradycja, że bliscy obdarowują się nawzajem książkami i potem wieczorem te książki czytają: każdy u siebie, w kocyku, z herbatką albo kakao. W spokoju, bez presji, dla przyjemności. Moja rodzina zapożyczyła tę tradycję! Bardzo zachęcam do tego, żeby poszukać sobie takich własnych sposobów na miłe spędzanie czasu, na relaks.

- A jak możemy sobie poradzić ze wspomnianymi wcześniej wścibskimi pytaniami czy oceniającymi komentarzami ze strony naszych krewnych?

- To trudne, ponieważ wymaga praktyki w asertywności. Zdarza się też, że nasi bliscy nie najlepiej reagują na próby stawiania granic. Przede wszystkim musimy pamiętać, że nie mamy wpływu na czyjeś słowa czy zachowania, mamy wpływ jedynie na to, jak na nie zareagujemy. Warto zatroszczyć się tu o swoje emocje, uznać ich wartość. Trzeba też je komunikować naszym bliskim - na przykład powiedzieć wprost: „To jest dla mnie trudny temat, jest mi przykro, kiedy o to pytasz, nie chcę o tym dzisiaj rozmawiać”. Także tutaj, postawmy na dystans i luz.

- Tak chyba możemy podsumować naszą rozmowę, prawda? Kluczem do sukcesu jest ograniczenie presji i więcej relaksu?

- Dokładnie tak! Luz, relaks, akceptacja - tego nam wszystkim życzę na nadchodzące święta.

- Dziękujemy za rozmowę!

W imieniu CKiP rozmawiały Dorota Rybak i Karolina Żuk-Wieczorkiewicz