Postanowiłam wrócić do Chin i cieszyć się życiem. Wywiad pożegnalny z prof. Wu Lan

Minęły prawie trzy tygodnie od wylotu prof. Wu Lan z Polski. Świeżo emerytowana nauczycielka języka chińskiego czeka, już w Chinach na zakończenie trwającej 21 dni, kwarantanny. W takim stanie zawieszenia - poza Polską, ale jeszcze nie w pełni w Chinach - prof. Wu Lan opowiada o nowych projektach tłumaczeniowych, sinologii UG oraz o swoich planach na przyszłość.

 

Marcel Jakubowski: Na naukę języka polskiego zdecydowała się Pani bardzo wcześnie, bo jeszcze przed ukończeniem szkoły średniej. 

Prof. Wu Lan: Tak, w 1972 r. 

 

Czemu zainteresowała Panią akurat Polska?

W Chinach była rewolucja kulturalna, a ja zdałam egzaminy na studia zagraniczne. W latach 70. nie mieliśmy wolnego wyboru. Rząd zdecydował kto, co i do jakiego kraju. Jeśli ktoś się uczył języka rosyjskiego to był wysyłany do kraju z obozu socjalistycznego. Natomiast jeśli ktoś uczył się angielskiego to dostawał przydział w kraju anglojęzycznym. 

 

Co Pani spodobało się wtedy w Polsce?

Na początku czułam taki kontrast. W Chinach była jeszcze bieda. Wszystko było na kartki, a w Polsce w 1973 r. za czasów Gierka był rozkwit. Wszystko można było kupić, więc przeżyliśmy szok. Widać było, że ludzie tu dobrze żyli.

 

A teraz, po latach, co się Pani najbardziej podoba w naszym kraju?

Najbardziej lubię polski krajobraz. Polska jest bardzo pięknym krajem. Jest bardzo dużo zieleni. Kiedy spotykam kogoś, kto nie był w Polsce to namawiam go, żeby tam pojechał mówiąc o tym jaki piękny jest krajobraz. Przez wiele lat zaprzyjaźniłam się z niektórymi Polakami. Byli bardzo szczerzy i otwarci. Bardzo lubię także język. Dlatego chciałam tłumaczyć polską literaturę, żeby chińscy czytelnicy dowiedzieli się o pięciu wybitnych polskich noblistach.

 

I najwidoczniej udało się to Pani: przekład “Podróży z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego był w czołówce kandydatów do chińskiej nagrody literackiej, a Pani tłumaczenie Czesława Miłosza zostało uplasowane jako druga najlepiej przetłumaczona na chiński książka w 2013 r. Osiągnięć ma Pani zresztą o wiele więcej. W Gdańsku dzięki Pani pracy powstał Instytut Konfucjusza oraz kącik kultury chińskiej w Bibliotece UG. Wygłosiła Pani wiele referatów na konferencjach naukowych. Czy obejmując pieczę nad sinologią w UG w 2013 r. planowała Pani rozwinąć ten kierunek właśnie w taki sposób?

Raczej nie było w tym dużo mojej wizji. Gdy przyjechałam na zaproszenie UG do Gdańska to już wiedziałam w jaki sposób będzie się rozwijała sytuacja. Generalnie mówiąc w zachodnich krajach założono dużo sinologii w latach 80. i 90. Od tego czasu wykształcono tam bardzo dużo sinologów. W Polsce troszeczkę późno zaczęto nad tym pracować. Przez wiele lat była tylko jedna sinologia na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 80. na UAM-ie powstała druga. Zatem w całej Polsce były tylko dwa takie kierunki. Gdy prowadziłam lektorat z języka chińskiego na Uniwersytecie Śląskim w jednej grupie było aż 50 studentów. Wtedy już wiedziałam, że jest duża potrzeba aby utworzyć nowy kierunek.

Niedługo potem otrzymałam zaproszenie od Uniwersytetu Gdańskiego. Jeszcze przed założeniem sinologii, UG ubiegało się o założenie Instytutu Konfucjusza, ale w tamtym czasie im się nie udało. Dopiero, gdy w 2012 r. chiński wiceminister edukacji przyjechał z wizytą na Uniwersytet Gdański to powiedział, że gdybyśmy stworzyli tutaj kierunek sinologiczny, to chińskie ministerstwo edukacji pomogłoby w założeniu Gdańskiego Instytutu Konfucjusza. Dlatego wiedziałam co chciałam robić. Bardzo się cieszę, że udało nam się założyć sinologię oraz Instytut Konfucjusza.

 

Pracowała Pani w Polsce przez 8 lat. Nie brakowało Pani w tym czasie Chin? Szczególnie w okresie pandemii?

Bardzo mi brakowało Chin, choć dobrze mi się żyło w Polsce. Zaprzyjaźniłam się tutaj z wieloma osobami. W czasie pandemii bardzo tęskniłam za Chinami, przez długi czas nie było żadnych lotów, ale teraz, gdy loty już regularnie kursują, postanowiłam, że trzeba wrócić do Chin i cieszyć się życiem.

 

Czy będzie Pani brakowało nauczania i studentów?

Na razie jeszcze o tym nie myślę. Jestem na kwarantannie i nie mam żadnego planu. Chcę po prostu trochę odpoczywać. Poza tym jeszcze mam dużo to tłumaczenia. 

 

Czyli na emeryturze będzie Pani kontynuować pracę tłumaczki? 

Tak, żeby mieć na emeryturze jeszcze troszeczkę co robić. 

 

Czy planuje Pani nadal tłumaczyć tych samych autorów co wcześniej - Czesława Miłosza, Ryszarda Kapuścińskiego, Brunona Schulza? Czy wybrała Pani innych,  nowych?

Teraz jestem w trakcie tłumaczenia Ksiąg Jakubowych Olgi Tokarczuk. Będę tłumaczyła jeszcze biografię Wisławy Szymborskiej. Do tego kilka książek dla dzieci, bo polska literatura dziecięca jest bardzo dobrze przyjmowana w Chinach.  Chińskie dzieci bardzo się interesują polskimi książkami. Przetłumaczyłam już ponad 60 takich pozycji. Teraz wydawnictwo chce kupić prawo autorskie do kolejnych. Wydawcy już wiedzą, że wróciłam, więc piszą do mnie, żebym przyjmowała nowe zadania. Zatem na razie oprócz cieszenia się życiem, będę też tłumaczyła.

 

Wymieniła Pani kilka naszych noblistów jak Olga Tokarczuk, Wisława Szymborska, Czesław Miłosz. Ale czy wśród polskich autorów nadal najbliższy jest Pani Ryszard Kapuściński?

Tak. Gdy zaczynałam tłumaczyć Kapuścińskiego nie miałam dużo zamówień z wydawnictwa, więc sama mogłam zaproponować nad czym chcę pracować. Z biegiem czasu wydawnictwa chcą kupować prawa autorskie do tłumaczenia innych autorów, więc na razie zajmuję się tymi zleceniami. Jednak gdybym miała czas to nadal tłumaczyłabym Kapuścińskiego. Miałam taki plan, żeby przez 10 lat przetłumaczyć wszystkie jego książki. Jednak na UG miałam za dużo pracy dydaktycznej i administracyjnej, aby się tym zająć. Teraz umówiłam się z wydawnictwami, że oni stopniowo będą kupować prawa do książek Kapuścińskiego, a ja będę je stopniowo tłumaczyć.

 

Włożyła Pani bardzo dużo pracy w sinologię. Była Pani duszą tego kierunku. Nie boi się Pani zostawiać tej roli w rękach kogoś nowego?

Nie, nie boje się, bo zawsze uważałam, że młode pokolenie powinno dostawać wyzwania. W Chinach mówimy, że starsi ludzie muszą przekazać młodym pałeczkę, czyli żeby młodzi ludzie sami nauczyli się pracować.

 

Planuje Pani wrócić do Polski?

Gdybym miała zaproszenie to chętnie przyjechałabym na konferencję czy sympozjum. Spotkałabym się z przyjaciółmi, profesorami, aby wymienić się poglądami. A tak na co dzień to chciałabym żyć w swoim wielkim wspaniałym kraju.

 

Wywiad przeprowadzono 4 listopada 2021 r.

 

fot. A.Smykowski
Marcel Jakubowski