"Numery tramwajów nadal są takie same". Prof. Julian Preece, uznany grassoznawca, odwiedził UG

fot. Marcel

31 maja Uniwersytet Gdański odwiedził, na zaproszenie Pracowni Badań nad Narracjami Pogranicza (Instytut Filologii Germańskiej), prof. Julian Preece z Wielkiej Brytanii, który w ramach swojej wizyty wygłosił wykład pt. “Grass idzie do kina”. O dorobku wielkiego pisarza jak i o samym Gdańsku z brytyjskim naukowcem rozmawia Marcel Jakubowski.

 

Wykład uznanego grassoznawcy odbył się jako preludium obchodów jubileuszu 95. urodzin doktora honoris causa naszego uczelni, które planowane są w październiku br.

 

Marcel Jakubowski: - Jakie były Pana wrażenia, kiedy przybył Pan po raz pierwszy do Gdańska?

prof. Julian Preece: - To było w 1991 r. zaraz po upadku komunizmu. Czytałem dużo o tym mieście m.in. z książek Güntera Grassa. Znałem wiele nazw i widziałem dużo zdjęć. Wtedy widać było, że w tym miejscu brakuje pieniędzy. Po 30 latach od tej wizyty widzę, że Gdańsk zmienił się w nowoczesne, prosperujące miasto.

 

- Co jest dla Pana, jako specjalisty od Güntera Grass, najważniejsze w Gdańsku? Co chciał Pan tu zobaczyć kiedy odwiedził Pan to miasto w latach 90.? 

- Uważam, że, żeby zrozumieć Güntera Grassa nie trzeba przyjeżdżać do Gdańska. Jego książki to fikcja. Jednak pamiętam, że pierwszy raz jak czytałem jego powieści to zwróciłem uwagę na ilość gołębi i mew, które pojawiały się w opisach. Potem przyjechałem do Gdańska i zrozumiałem skąd tyle ptaków w jego książkach. Zdumiało mnie też to, że takie szczegóły jak numery tramwajów nadal były takie same. Wiedziałem, którym numerem dojechać do Oliwy. Poznawałem też różne przystanki oraz nazwy ulic.

 

- To znaczy, że umiał Pan odnaleźć się w mieście? 

- Może nie aż tak, ale jak dotąd nie zgubiłem się ani razu. 

 

- W “Blaszanym Bębenku” jedną z głównych metafor jest Oscar Matzerath i jego decyzja aby przestać rosnąć? Jak Pan odczytuje ten zabieg literacki?

- Tu chodzi o kogoś, kto zamiast dołączyć do społeczeństwa woli zdystansować się od wszystkiego dookoła. To jest rodzaj marzenia Güntera Grassa, który chciał zrobić to przed wojną, ale nie mógł. Nikt nie może tego zrobić. Chcąc nie chcąc angażujesz się w to co dzieje się wokół ciebie, ale w tej powieści Oscar Matzerath decyduje się, że będzie wyjątkiem. Ta koncepcja pozwala autorowi powiedzieć bardzo dużo. Oscar nie jest brany na poważnie, ma kompletnie inną perspektywę na świat, może zobaczyć to co się dzieje “pod stołem”. 

 

- Zatem z jednej strony mamy chłopca, który stoi w miejscu, a z drugiej świat, który zmienia się w błyskawicznym tempie. Jak Volker Schlöndorff pokazuje te dwie odmienne koncepcje w swoim filmie? 

- Główny bohater nie zmienia się na zewnątrz, ale to tylko próba zatrzymania czasu. Tak naprawdę rozwija się fizycznie i psychicznie. Dorasta w wieku, w którym zazwyczaj się dorasta. Potem opuszcza swoją rodzinę, aby dołączyć do cyrku. Volker Schlöndorff miał duże szczęście, że udało mu się znaleźć takiego aktora jak David Bennet. Chłopiec miał dwanaście lat, więc emocjonalnie był dość dojrzały, ale jeszcze nie urósł wystarczająco, zatem mógł grać dziesięciolatka. Pochodził z aktorskiej rodziny, jego ojciec także wystąpił w “Blaszanym Bębenku”. David Bennet był najważniejszą częścią układanki, choć momentami jest to kuriozalne, ponieważ w filmie są sceny miłosne. To właśnie przez te fragmenty film jest zakazany w niektórych częściach świata. W Wielkiej Brytanii jak i w Stanach Zjednoczonych został ocenzurowany zanim trafił do kin. Jednak kiedy dzisiaj pokazuje go swoim studentom, to przy tych kontrowersyjnych scenach zaczynają się śmiać. 

 

- Ekranizacja takich scen to tylko jedno z wielu wyzwań jakie stoją przed reżyserem chcącym zaadaptować ”Blaszany Bębenek”. Przed jakimi innymi trudnościami stanął Volker Schlöndorf? 

- On był bardzo doświadczony w adaptacjach literatury. Wiedział, że żeby przełożyć język literacki na język filmowy nie można opowiedzieć wszystkiego co jest w książce. Uprościł całą tę historię i skupił się na pokazaniu najważniejszych elementów. Głos z offu często czyta słowa narratora “Blaszanego Bębenka”, ale jednocześnie pominięta zostaje cała część książki związana z szpitalem psychiatrycznym. Film to tylko dwie trzecie powieści. Nie ma w nim tego co się stało po wojnie. Ekranizacja jest mocno skondensowana. Innym wyzwaniem była muzyka. Jest lekko absurdalna, alienująca i humorystyczna co oddaje dziwność świata przedstawionego. Klimat filmu jest trochę inny od książki. Dzisiaj nazwalibyśmy ten gatunek “heritage film”, ale jest to też film historyczny i kostiumowy. Znajduje się w nim bardzo dużo silnych obrazów jak głowa konia, z której wychodzą węgorze, czy głos, który wysadza szyby w Złotej Bramie.

 

- Czy w dzisiejszych czasach Günter Grass jest nadal aktualny? Czy przekaz, który niosą jego książki jest przydatny współczesnym pokoleniom?

- Günter Grass specjalizuje się w splataniu i odkrywaniu przeszłości, nawet jeśli jego postacie jej nie pamiętają. Podoba mi się w jaki sposób zestawia ze sobą różne epoki, pokazuje jak zmieniają się relacje zależnie od aktualnego stanu świata. Współczesny czytelnik, który ma czas zanurzyć się w tak wielką historię, na pewno znajdzie w niej coś dla siebie. Tematem jego powieści jest historia Polski Niemiec, Francji i Europy, ale są to wydarzenia przekształcone w fikcję. Günter Grass stworzył swój własny świat, a nawet swoją własną metafizykę. Był bardzo popularny w Niemczech za swojego życia. Właściwie mógł być tak popularny jak tylko popularny może być pisarz. Pewnie dlatego tak mocno odwróciło się od niego społeczeństwo niemieckie, kiedy wyszły na jaw jego powiązania z SS. Kiedy ktoś nie rozumie tej reakcji porównuje go do Królowej Angielskiej. W tamtych czasach oboje byli w oku publicznym przez mniej więcej ten sam okres czasu. Tylko, że Günter Grass komentował współczesne wydarzenia za pomocą literatury, czy innych wypowiedzi. Królowa Angielska rzadko kiedy się odzywa, dzięki czemu pozwala na to, żeby wyobrażenia na jej temat nadal powstawały. Po śmierci Güntera Grassa jego popularność trochę spadła, ale mam nadzieje, że za dziesięć, dwadzieścia lat ludzie odkryją go na nowo.

 

- Zatem wszystko zależy od przyszłości? 

- I od przyszłych czytelników. 

Wykład gościnny prof. Juliana Preece’a został zrealizowany w ramach projektu IDUB „Pogranicza w dialogu. Dialogi na pograniczu. Narracje – Pamięć – Tożsamość”, prowadzonego przez dr hab. Miłosławę Borzyszkowską-Szewczyk, prof. UG.

Marcel Jakubowski/Zespół Prasowy UG