Nagroda miesięcznika „Państwo i Prawo” dla dra hab. Macieja Wojciechowskiego z WPiA

nagroda

Dr hab. Maciej Wojciechowski (od lewej) i Redaktor Naczelny "Państwa i Prawa", sędzia Sądu Najwyższego prof. Andrzej Wróbel.

Dr hab. Maciej Wojciechowski z Katedry Teorii i Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego zdobył I nagrodę w prestiżowym konkursie – organizowanym z dwoma przerwami od 1950 r. - miesięcznika „Państwo i Prawo” na najlepsze prace habilitacyjne. Książka „Spory sędziowskie. Zdania odrębne w polskich sądach” została wydana przez Wydawnictwo UG.

Miesięcznik „Państwo i Prawo” to czasopismo prawnicze w Polsce obejmujące swym zakresem wszystkie dziedziny prawa. Ukazuje się nieprzerwanie od 1946 r. Na jego łamach poruszane są najważniejsze i najbardziej aktualne teoretyczne i praktyczne problemy stanowiące przedmiot zainteresowania świata prawniczego.

Elwira Romaniuk: - Czym jest dla Pana to wyróżnienie?

Dr hab. Maciej Wojciechowski: - Niełatwo krótko powiedzieć. Na pewno ukoronowaniem ciężkiej pracy. Poświęciłem temu kilka lat swojego życia, więc powiedziałbym, że jest to również osłodzeniem goryczy przemijania. Wniosek o grant badawczy napisałem w 2014 r., gdy Polska była innym krajem. Grant zaczął się w 2015 r.  Moje dzieci były małe. Dzisiaj syn jest nastolatkiem, a córka kobietą. Książka, którą skończyłem w 2018 r., a wydałem w 2019 kosztowała mnie dużo zdrowia, stresu, niepewności. Gdy zaczynałem, habilitacja była obowiązkiem, więc była dodatkowa presja czasu. Czułem wielką energię, by realizować projekt, ale nie byłem pewien, czego szukać, na czym się skupić, a co pomijać. Wiele rzeczy robiłem po raz pierwszy, wielu rzeczy nie potrafiłem, nie wiedziałem. Prawnicy w Polsce nie robią właściwie badań empirycznych, a ja taką próbę podjąłem. Myślę, że to zadecydowało o przyznaniu mi nagrody. Jednocześnie sporo dowiedziałem się o tym, co badałem, czyli o środowisku sędziowskim, ale i o samym sobie. Słowem, była to przygoda na tyle wspaniała, że na koniec to doświadczenie stało się ważniejsze niż samo uzyskanie habilitacji, która w tzw. międzyczasie przestała być obowiązkowa.

- Na stronie Wydawnictwa UG znajduje się notatka o Pana książce. Zacytuję jej fragment: „podjęto w pracy próbę opisania roli uczestników narady, ich uczuć, motywacji czy strategii, z jakimi votum separatum bywa składane”. Jakie są motywy składania zdania odrębnego?

- Badałem głównie sądy administracyjne, które zajmują się podatkami, prawem budowlanym itd., więc raczej kwestiami technicznymi. Sędziowie mówią o tym w taki sposób, że składają je wtedy, gdy chcą zostać w zgodzie z samym sobą. Nie chodzi o takie kwestie jak kara śmierci i sumienie. Dotyczy to spójności ich działań jako sędziów. Uwarunkowaniem złożenia zdania odrębnego jest sposób zorganizowania pracy w sądzie administracyjnym. Na przykład sędzia w danym składzie „A” (sądy administracyjne orzekają trzyosobowo), był sędzią sprawozdawcą, czyli tym, który przygotowuje projekt rozstrzygnięcia. Powiedzmy, że skład „A” podjął decyzję zgodnie z jego propozycją. Pół roku później ten sam sędzia rozstrzygający w podobnej sprawie, ale już „B”,  zasiada w innym składzie i chce zająć takie samo stanowisko jak w sprawie „A”. Sędziowie ze sprawy „B” nie zgadzają się z nim. I wtedy sędzia rozważa, czy chce zająć tak zdecydowanie stanowisko i złożyć separatum, by bronić swojego poglądu z „A”, czy sprawa jest ważna dla systemu, czy trzeba zasygnalizować instancji wyższej, że może warto byłoby podejść do sprawy z innej strony. Musimy jednak pamiętać, że to bardzo rzadka sytuacja w polskim sądownictwie administracyjnym. Przede wszystkim sędziowie muszą być bardzo pewni swojej racji i dysponować wiedzą na temat sprawy, w której mieliby złożyć votum separatum, co nie jest wcale oczywiste. Patrząc z zewnątrz zakładamy, że każdy z sędziów posiada wiedzę o sprawie mniej więcej na równym poziomie z pozostałą dwójką. Okazuje się, że niekoniecznie. Najlepiej zorientowany jest sędzia sprawozdawca, a pozostali sprawę znają z jego relacji na naradzie. Sprawozdawca zna sprawę z akt, oni, na ogół z jego ust. „Na ogół”, bo mogą do akt zajrzeć, sprawdzić itp. Nie wiemy jak często to robią. Poziom wiedzy tych sędziów jest sprawą delikatną i niejednoznaczną. Jednocześnie sędziowie autentycznie cenią kolegialny sposób podejmowania decyzji. Szerzej o tym piszę w książce.

- „W przekroju całej pracy zdania odrębne jawią się jako przykład „sporów w rodzinie”” – co to znaczy?

- Gdy czytamy uzasadnienie zdania odrębnego to myślimy sobie, że to równie dobrze mogło być uzasadnienie składu orzekającego. Uzasadnienie votum separatum nie jest jakimś szalonym wymysłem sędziego indywidualisty. Sędziowie wiedzą, że na daną sprawę można spojrzeć inaczej, ale dokonują pewnego wyboru, jeżeli chodzi np. o sposób interpretacji przepisu. Sędziowie powiedzieli mi o ciekawych sytuacjach, w których umawiali się, kto złoży zdanie odrębne, bo sądzili, że sprawa tego wymaga, ale treść wyroku nie mogła być inna ze względu na treść przepisów. Prawo nie jest matematyką, chodzi tu o aksjologię, nie jest tak, że ktoś napisze coś zupełnie nieprawdopodobnego w votum separatum. Należy jednak zauważyć, że określenie „spory w rodzinie” było aktualne do 2015 r. Pomijając jednostkowe sytuacje z lat wcześniejszych, spory przestały być wyłącznie „rodzinne”. Co bardzo smutne, teraz mogą być również między dwoma „rodzinami”.

- Chciałabym jeszcze zapytać o wiek sędziów składających votum separatum, czy im starszy, tym bardziej się wychyla?  

- Z moich danych wynika, że w sądach administracyjnych najczęściej zdanie odrębne składane jest przez przedstawicieli środkowego przedziału wiekowego, od 41 do 50 r. ż., co można bardzo luźno zinterpretować w ten sposób, że młodzi sędziowie mogą odczuwać różne blokady z podjęciem takiej decyzji, a z kolei starszym być może brakuje motywacji, bo m.in. muszą napisać uzasadnienie swojego separatum, a to zawsze zabiera czas, a splendoru żadnego nie przynosi. Inaczej jest w Trybunale, ale to odrębna i złożona opowieść.

- Czy istnieją jakieś najczęstsze sprawy, w których zdanie odrębne jest nieodłączną częścią procesu?

- Jeżeli chodzi o Trybunał, to wiadomo, że są to tematy, które można określić mianem wielkich sporów, jak: aborcja, lustracja, stosunek Kościoła katolickiego i państwa, relacje miedzy władzą wykonawczą, a sądowniczą. Warto zauważyć, że zakusy władzy wykonawczej wobec władzy sądowniczej wcale nie zaczęły się  w 2015 r. Były już wcześniej, ale wcześniej to były właśnie zakusy, które w pracy określam sporem o zaufanie. W 2015 r. zaczęło się podważanie fundamentów zupełnie w innej skali. Co ciekawe, do tych „wielkich sporów” zaliczyłem również sprawy dotyczące ogródków działkowych.

- Ogródki działkowe przedmiotem wielkiego sporu?

- Określeniem „wielkie spory” określiłem sytuacje „cyklicznych powrotów” do Trybunału ustaw dotyczących danej kwestii i faktu składania zdań odrębnych do wyroków dotyczących tych przepisów. I tak było w przypadku ustaw dotyczących ogródków działkowych. Nazwałem je sporami o przeszłość społeczną. Wbrew pozorom to były ciekawe sprawy, które skłoniły mnie do sformułowania tezy, że często sam przedmiot sporu się wymyka jednoznacznemu określeniu. W zdaniach odrębnych często można przeczytać, że „ przedmiotem sporu jest  X”, podczas gdy inny sędzia lub uzasadnienie składu orzekającego stwierdza, że „w sprawie chodzi o Y”. Spory wokół ogródków działkowych można odczytywać w kategoriach czysto prawnych i wówczas dotyczą pytania, czy ustawodawca przyznając Polskiemu Związkowi Działkowców roszczenie o ustanowienie użytkowania wieczystego na jego rzecz naruszył prawa właścicielskie gmin. Ale szerzej można go interpretować jako spór o peerelowską przeszłość społeczną i przeciwstawianą jej modernizację. Na to się nakłada dyskurs ekologiczny związany ze sposobem spędzania wolnego czasu przez działkowców (na ogół starszych ludzi), ale i sposób postrzegania samego związku działkowców jako monopolisty i reliktu PRL. Złożone i wielowątkowe były to zagadnienia.   

- Dziękuję za rozmowę.

Uroczystość wręczenia nagrody odbyła się 27 czerwca br. w Warszawie w Pałacu Staszica.

Elwira Romaniuk/ZP