Wybitny biolog molekularny prof. dr hab. Maciej Żylicz, Prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej opowiada o zakładaniu własnego zespołu naukowców w czasach, kiedy „nie było pieniędzy praktycznie na nic”, obecnym stanie polskiej biotechnologii i pracy nad swoimi najważniejszymi publikacjami. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Marcel Jakubowski: - W latach 80. wrócił Pan do Polski bogatszy o doświadczenia współpracy z zagranicznymi naukowcami i z grantem od National Institute of Health. Która z tych dwóch korzyści okazała się bardziej przydatna w późniejszej pracy naukowej i prowadzeniu prosperującego laboratorium?
Prof. Maciej Żylicz opowiadający o swoim zespole podczas konferencji "J-domain proteins from molecular mechanisms to diseases" zorganizowanej m.in. przez Międzyuczelniany Wydział Biotechnologii UG i GUMed
Prof. dr hab. Maciej Żylicz: - Grant z NIH dostaliśmy wspólnie z prof. Costą Georgopoulosem z Utah University, z którym pracowałem podczas mojego kilkuletniego pobytu w USA. Była to nagroda za wyróżniające rozliczenie poprzedniego grantu - NIH Merit Avard. Część tych pieniędzy udało się, za pośrednictwem Instytutu Maxa Plancka w Berlinie, wykorzystać na finansowanie badań prowadzonych przez tworzony przeze mnie w Gdańsku nowy zespół naukowy. To był rok 1985, czasy, w których w polskich instytucjach naukowych nie było pieniędzy praktycznie na nic, więc była to bardzo cenna pomoc finansowa. Współpraca z zagranicą także była niezwykle ważna. Ale najważniejsze było przekonanie grupy zdolnych młodych ludzi: Krzysztofa Liberka, Doroty Skowyry, Jurka Osiupiuka i Bogdana Baneckiego, aby zaryzykowali i rozpoczęli pracę naukową nad swoimi doktoratami pod moim kierunkiem. Dla tych młodych ludzi, jeszcze nie orientujących się w środowisku naukowym, to była bardzo trudna decyzja - zacząć pracować nad doktoratem u faceta, który nawet nie miał habilitacji (stopień doktora habilitowanego uzyskałem w 1986 r.). Później do naszego zespołu dołączyli doktorzy Jarosław Marszałek, Igor Konieczny i Alicja Wawrzynów. Z tego pierwotnego zespołu dwie osoby wyemigrowały do USA i tam pracują naukowo, pozostałe są dzisiaj profesorami tytularnymi w Gdańsku lub w Warszawie. Później do naszego zespołu dołączyli jeszcze inni doktoranci, kierowani nie tylko przeze mnie, ale także przez młodych doktorów habilitowanych Krzysztofa Liberka, Jarosława Marszalka, Igora Koniecznego i Alicję Wawrzynów.
- Wykazał Pan m.in. że białka szoku termicznego i onkogen MDM2 mają aktywność białek opiekuńczych, czy odkrył, że białko hamujące transformację nowotworową, p53, wymaga do swojego działania białek opiekuńczych. Z perspektywy czasu, które odkrycie Pańskiego zespołu było najważniejsze?
- Myślę, że największym osiągnięciem pierwszych 20 lat pracy na Uniwersytecie Gdańskim było odkrycie, że opisane przeze mnie bakteryjne białka szoku termicznego: DnaK, DnaJ i GrpE posiadają aktywność białek opiekuńczych. Udało się to pokazać zarówno w przypadku inicjacji replikacji wirusowego DNA, dysocjacji agregatów enzymu odpowiedzialnego za syntezę RNA, jak i białek uczestniczących w degradacji. Następne 20 lat pracy naukowej (po 1999 r.) spędziłem w Międzynarodowym Instytucie Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie. W nowym zespole naukowym, wraz z moją żoną Alicją Żylicz, wypromowaliśmy 15 doktorantów. Wspólnie udało nam się pokazać, że wybrane ludzkie białka szoku termicznego są niezbędne do aktywacji białka p53 - hamującego transformacje nowotworową. Co ciekawe, te same białka szoku termicznego powodują, że zmienione białko p53 (mutacja w genie TP53) stymulują powstanie nowotworu. Jedna z ostatnich prac naszego zespołu wskazuje, że patrząc na poziom wybranych białek szoku termicznego, można przewidzieć, w jaki sposób pacjentka z rakiem piersi zareaguje na chemioterapię, tzn. czy po pewnym czasie jej organizm nie zaindukuje oporności na ten chemioterapeutyk. To wielka satysfakcja, gdy nasze badania podstawowe nad tworzeniem się nowotworów mają implikacje kliniczne.
- Podsumowując - razem to prawie 8000 cytowań w literaturze światowej, czyli średnio 85 na publikację. To brzmi bardzo imponująco. Jak dobierał Pan tematy swoich eksperymentów?
- Takie parametry jak liczba prac, sumaryczne cytowania wszystkich prac, współczynnik Hirsha czy tzw. siła przebicia (ang. impact factor) czasopisma, w którym została opublikowana praca, nie muszą, moim zdaniem, świadczyć o dokonaniu znaczącego odkrycia naukowego. Pewną informację na ten temat daje nam poziom cytowania pojedynczych prac naukowych. Mam w dorobku naukowym 25 prac eksperymentalnych, z których każda jest cytowana powyżej 100 razy. To, w zakresie biologii molekularnej, znaczy, że środowisko naukowe uznało te prace za ważne, oryginalne i chce je cytować. Sam publikuję bardzo rzadko (przez 40 lat opublikowałem jedynie 90 prac), robię to tylko wtedy, gdy mam możliwie pełną odpowiedź na ważne naukowo pytania. Bywało, że cały zespół pracował przez kilka lat nad jednym zagadnieniem. Niestety, czasami zdarzało się także, że nasze wysiłki były daremne i nie umieliśmy znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania i żadnej publikacji z tego zakresu nie było. To też jest część pracy naukowej. Pytania, które stawiałem lub stawiali moi współpracownicy (dyskutowaliśmy o naszych wynikach wspólnie), musiały być nie tylko ważne i oryginalne, ale też takie, z którymi mogła sobie poradzić dostępna w danym czasie technologia.
Międzynarodowe Centrum Badań nad Szczepionkami Przeciwnowotworowymi
- Jednym z głośniejszych dokonań Międzynarodowego Centrum Badań nad Szczepionkami Przeciwnowotworowymi (zresztą sfinansowanego przez FNP) było odkrycie, że słonie mają aż 20 genów typu TP53, które produkują kopie białka p53. To tylko jedno z wielu odkryć w Polsce z zakresu biologii molekularnej. Jak Pan ocenia rozwój tej dziedziny w Polsce od okresu transformacji?
- Rzeczywiście, z dużym zainteresowaniem przeczytałem pracę opublikowaną w 2022 r. przy współudziale pracowników naukowych Międzynarodowego Centrum Badań nad Szczepionkami Przeciwnowotworowymi Uniwersytetu Gdańskiego (ośrodka finansowanego w ramach programu FNP MAB), której pierwszą autorką jest Monikaben Padariya. Jak się okazuje, słonie mają 20, prawie identycznych genów kodujących białko p53, których ekspresja hamuje proces nowotworzenia. Ponadto, co bardzo ciekawe, badania wykazały, że białka te nie są degradowane przy udziale genu MDM2 (w przypadku ludzi białko p53 jest degradowane w reakcji zależnej od MDM2), co jest oryginalnym odkryciem naukowym. Przypuszczalnie brak degradacji p53, a także uruchomienie nowej kopii genu kodującego p53 (w przypadku występowania mutacji w innym genie kodującym białko p53) powoduje, że słonie bardzo rzadko chorują na nowotwory. Odpowiedź na pytanie, dlaczego u słoni MDM2 nie wpływa na degradację p53, może pomóc w opracowaniu nowych leków antynowotworowych. Biotechnologia, która zajmuje się, między innymi, tworzeniem nowych leków na wiele chorób, w tym nowotworowych, rozwija się w Polsce bardzo dobrze. Obserwuję to obecnie jako prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Prowadzimy najstarszy w Polsce program stypendialny START nagradzający młodych naukowców wszystkich dziedzin za oryginalne dokonania naukowe. Na początku jego realizacji (pierwszy konkurs został rozstrzygnięty w 1993 r.) aby zdobyć stypendium (co roku przyznawaliśmy ich 100 lub więcej) w zakresie biologii molekularnej/biotechnologii wystarczało mieć jedną dobrą pracę doświadczalną. Teraz, 30 lat później, to już za mało. Trzeba być autorem przełomowej pracy, dostrzeżonej przez innych specjalistów zajmujących się tą tematyką. Poziom prac w dziedzinie biologii molekularnej/biotechnologii wyraźnie się poprawił i bardzo się z tego cieszę.
Prof. Maciej Żylicz na konferencji laureatów i stypendystów programu FOCUS, źr. FNP
- W okresie transformacji stworzył Pan własny zespół badawczy, który odniósł wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Teraz, w ramach Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, pomaga Pan innym naukowcom zrobić to samo. Jakie zespoły chce dofinansowywać FNP?
- Od początku mojej pracy w FNP, a było to już 18 lat temu, wspieranie młodych badaczy w uzyskiwaniu samodzielności naukowej stało się jednym ze strategicznych celów naszego działania, i tak jest do dziś. W poprzednich latach wspomagaliśmy młodych ludzi w tworzeniu ich pierwszych zespołów w ramach programu FOCUS, potem FIRST TEAM (już w ramach środków europejskich) W nowej perspektywie finansowej UE, czyli w ramach programu FENG 2021-2027 planujemy uruchomienie programów wsparcia dla wybijających się ponad przeciętność naukowców, w kilku kluczowych obszarach, w tym także będziemy, w nowej odsłonie, kontynuować program FIRST TEAM (będzie on skierowany do naukowców do maksymalnie 12 lat po doktoracie, których plany badawcze mają potencjał uzyskania grantu ERC). Poza tym już w maju tego roku zamierzamy rozpocząć pierwsze konkursy w ramach programu MAB – na tworzenie (a w niektórych przypadkach - rozwój już istniejących) centrów doskonałości naukowej pracujących nad odkryciami naukowymi, które zmieniają reguły gry w danej dziedzinie naukowej. Komercjalizacja takich osiągnięć naukowych może doprowadzić do uzyskania przewagi na globalnym rynku. Kolejny program, TEAM-NET to pomoc w tworzeniu konsorcjów jednostek badawczych, w których zakończono fazę badań podstawowych i jest duża szansa na komercjalizację uzyskanych przez nie wyników naukowych. Planujemy także sfinansowanie grantów PoC (ang. Proof of Concept), które będą ułatwiały pracownikom naukowym uniwersytetów i instytutów naukowych zweryfikowanie potencjału komercjalizacji uzyskanych przez nich wyników naukowych z zakresu badań podstawowych. W końcu planujemy uruchomienie najtrudniejszego w realizacji programu PRIME, tworzonego po to, aby wokół polskich uniwersytetów i instytutów badawczych powstawały spin-offy, firmy bazujące na odkryciach naukowych dokonanych w tych środowiskach. Program jest oparty na doświadczeniach brytyjskich miast Oxford i Cambridge, w których powstały tysiące firm z powodzeniem wykorzystujących dokonania naukowe uzyskane w Uniwersytetach Oxford i Cambridge.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Więcej o inicjatywach i programach Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.