Tony martwych ryb, masowe wymieranie wszelkich organizmów żywych w Odrze, innymi słowy wielka katastrofa ekologiczna. Teorii wyjaśniających to zjawisko powstało i dalej pojawia się wiele. Wiemy na pewno, że jednym z czynników, który sieje spustoszenie w Odrze, są glony – tzw. złote algi. Jak i dlaczego się tam znalazły? Czy możemy coś zrobić, by w przyszłości uniknąć kolejnych zakwitów i kryzysu ekologicznego? Pytamy o to prof. dr hab. Hannę Mazur-Marzec, Kierownika Zakładu Biotechnologii Morskiej WOiG UG, która w ostatnich dniach potwierdziła w rzece obecność Prymnesium parvum.
- Zakończyła Pani badania próbek z Odry, potwierdzając obecność tzw. „złotych alg” w jej wodach, a co za tym idzie, silnych związków toksycznych - ichtiotoksyn. Proszę powiedzieć coś o tej grupie glonów? Czy wiemy, jak znalazły się w Odrze i dlaczego spowodowały takie spustoszenie?
- Prof. dr hab. Hanna Mazur-Marzec: - „Złote algi” to potoczna nazwa haptofitu, mikroglonu z gatunku Prymnesium parvum. Jest on znanym producentem związków toksycznych, w tym ichtiotoksyn. Pojawienie się jego w takich ilościach, jak to miało miejsce w Odrze, zawsze powoduje dużą śmiertelność ryb i małży. Jego pochodzenie w Odrze pewnie będzie przedmiotem licznych badań. Nie sądzę, że dziś można na to pytanie udzielić odpowiedzi.
- Badania prowadziła Pani w laboratorium Zakładu Biotechnologii Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego – to ponoć jedno z niewielu miejsc, przystosowanych do tego typu badań?
- Nie ukrywam, że podjęcie się tego zadania, na prośbę Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie, było dla nas dużym wyzwaniem. Głównie ze względu na brak wzorca, który pozwoliłby zoptymalizować i zwalidować metodę oraz być swego rodzaju punktem odniesienia w analizach z zastosowaniem spektrometrii mas. Zresztą podejmując się tego zadania nie wiedzieliśmy, jakie toksyny mogą występować w próbkach i jakie faktycznie wzorce są nam potrzebne. Z tych powodów zasugerowałam, żeby wybrane próbki były dodatkowo zbadane przez laboratorium, które ma doświadczenie w analizach toksyn produkowanych przez „złote algi”. W tym celu próbki zostały przesłane do Wiednia. Z pierwszych danych wiem, że nasze wyniki są zgodne. O wyborze naszego Zakładu jako wykonawcy analiz zdecydował pewnie fakt, że specjalizujemy się w badaniach toksyn produkowanych przez mikroglony i cyjanobakterie (sinice).
- Czy udało się określić czynniki wywołujące zakwit złotych alg i ich toksyczność?
- Zadaniem, którego podjęłam się wspólnie z doktorantem, Robertem Konkelem, była właśnie analiza materiału pod kątem obecności toksyn. Udało nam się wykryć związki z grupy prymnesin, dokładnie trzy prymnesiny klasy B. Nie wykluczam też innych toksyn, ale wyjaśnienie tej kwestii wymaga dłuższych badań. Prymnesiny są właśnie tą grupą toksyn, która powoduje śmierć ryb i to na dużą skale. Opisane przypadki, m.in. z Teksasu, wskazują na ogromne straty w naturalnych zasobach dotkniętych wód, ale tez i poważne skutki socjo-ekonomiczne, zwłaszcza w przypadku akwakultur. Pierwotnym problemem są jednak czynniki, które spowodowały zakwit Prymnesium parvum. Bardzo często wskazuje się na wzrost zasolenia. Może też być to splot kilku czynników. Poznanie pierwotnej przyczyny tej katastrofy, to zadanie dla naukowców zajmujących się hydrobiologią oraz instytucji zajmujących się monitoringiem wód.
- Czy możemy jakoś zaradzić kolejnym katastrofom ekologicznym? Czy może zmiana klimatu, tak bardzo odczuwalna w ostatnich latach, będzie przyczyniała się do tego typu wydarzeń i niewiele jesteśmy już w stanie zrobić?
- Często podkreśla się związek między masowymi pojawieniami się toksycznych mikroglonów a zmianami klimatu. Jednak takie przypadki były już notowane setki lub nawet tysiące lat temu. Wiele czynników (nie tylko klimat) przyczynia się do rozprzestrzeniania się tego zjawiska. Ponieważ działam w grupie międzynarodowej zajmującej się tym problemem, co roku mogę zapoznać się z raportami badaczy z różnych krajów i kontynentów. Skala tego zjawiska jest duża. Badania ułatwiające prognozowanie i kontrolę toksycznych zakwitów finansują w dużej mierze firmy, m.in. właściciele akwakultur.
Odnosząc się do naszej rzeczywistości: ta katastrofa może nie być do końca taką klęską, jeżeli wyciągniemy z niej właściwe wnioski, nauczymy się jak lepiej zorganizować monitoring środowiska i nauczymy się współpracować w szerokim gronie urzędników i ekspertów odpowiedzialnych za środowisko.
- Skażona woda powoli zbliża się do ujścia rzeki, być może już tam jest. Czy odkryte dotychczas toksyny mogą w jakiś sposób zaszkodzić środowisku Morza Bałtyckiego?
- Nie jestem pewna, czy toksyny tam jeszcze występują. Nie są to związki trwałe. W dodatku, w rzece, jak w morzu, ulegną one szybko rozcieńczeniu. Jeżeli jednak pojawią się doniesienia o obecności Prymnesium parvum u ujścia rzeki, to można spodziewać się również obecności toksyn. Wtórną przyczyną skażenia wody są rozkładające się ryby i towarzyszący temu rozwój bakterii.
- Od kiedy analizuje Pani próbki wody z Odry? Co Panią skłoniło do rozpoczęcia tych badań?
- Pierwsze próbki trafiły do nas w ubiegły piątek (19.08). Dotychczas udało nam się zbadać około 150 próbek. Od soboty pracujemy bez przerwy. Czekamy na kolejne. Procedura ekstrakcji jest dość długa i wieloetapowa. Szczerze mówiąc, choć byłam bardzo ciekawa przyczyny katastrofy, niechętnie podjęłam się analiz. Ze względu na kontrowersje, jakie ta katastrofa budziła, uznałam, że jest to zadanie dla laboratorium, które ma w tym zakresie akredytację. Choć nie wiem, czy takie w Polsce istnieje, ponieważ jak dotąd nie było to potrzebne. Z tego względu, choć już w sobotę mieliśmy wyniki wskazujące na przyczynę zatrucia ryb, z ich ogłoszeniem czekałam do poniedziałku. W poniedziałek rano, z pomocą dr Ewy Wieczerzak z Wydziału Chemii wykonane zostały analizy z zastosowaniem innego typu spektrometru mas (MALDI-TOF), które także potwierdziły wyniki.
- Z rzeki wyłowiono już ponad 100 ton śniętych ryb. Ile potrwa odbudowa tego ekosystemu? Jakie będą długotrwałe efekty tej katastrofy?
- To raczej pytanie do ekologów. Mogę tylko powiedzieć na podstawie prac, z jakimi się zapoznałam, że ryby, zwłaszcza te bardziej „mobilne”, szybciej odtwarzają się w środowisku. Niestety, małże często giną bezpowrotnie. Wynika to zapewne ze specyfiki tych organizmów, nieselektywnie „filtrujących” wodę. Również w małżach udało nam się wykryć toksyny.
- Dziękujemy za rozmowę.