Czy „Idź pobiegać” może być skuteczne? 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją

Photo by K. Mitch Hodge on Unsplash

Według Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organization, WHO) w 2020 r. depresja była drugą najczęściej występującą chorobą na świecie. Szacuje się, że do 2030 r. może być już na pierwszym miejscu wśród najczęściej występujących schorzeń. Może stanowić zagrożenie życia, a przy tym jest chorobą bardzo „demokratyczną” - dotyka osób w każdym wieku, o różnym statusie ekonomicznym, z rozmaitych środowisk. O depresji, obniżonym nastroju oraz o tym, jak możemy pomóc innym i sobie, rozmawialiśmy z dr Agatą Rudnik - Dyrektorką Akademickiego Centrum Wsparcia Psychologicznego UG.

Karolina Żuk-Wieczorkiewicz: - Mówi się, że depresja jest chorobą śmiertelną. Na ile jest to uprawnione stwierdzenie?

Dr Agata Rudnik: - Depresja to poważne schorzenie. Rzeczywiście jest jednym z czynników, które mogą prowadzić do śmierci samobójczej. Szacuje się, że w Polsce nawet 15 osób dziennie targa się na swoje życie (przy czym na 15 samobójstw 12 popełniają mężczyźni). WHO przewiduje, że w 2030 roku depresja będzie najczęściej diagnozowaną chorobą. Jeśli więc ktoś nadal ma wątpliwości, czy depresja istnieje, odpowiadam - owszem, istnieje. I jest chorobą.

- Jaka jest skala zjawiska?

- Na świecie około 350 mln osób zmaga się z depresją. W Polsce liczbę przypadków depresji szacuje się na ok. 1,5 mln, przy czym należy podkreślić, że mówimy o osobach zdiagnozowanych. Tymczasem ocenia się, że nawet 50% przypadków tej choroby może być niezdiagnozowanych. Najczęściej diagnozowane są osoby pomiędzy 20 a 40 rokiem życia. Myślę, że to może być ta grupa, która jest bardziej świadoma. Cieszę się, że widać zmianę - to, że ludzie zaczynają bardziej dbać o swoje zdrowie psychiczne - natomiast nadal są grupy, które nie są pod tym względem wystarczająco zadbane. Dotyczy to na przykład osób starszych - a wiemy, że depresja może dotykać takie osoby - czy mężczyzn. O tej chorobie krąży wiele mitów, jedno jednak jest pewne: depresja to choroba demokratyczna. Mierzyć się z nią może każdy i dotknąć może ona absolutnie każdą osobę, niezależnie od wieku, płci, statusu majątkowego czy wykształcenia.

- Czym objawia się depresja? I jak ją odróżnić od chwilowego „smuteczku”?

- Aby móc postawić diagnozę depresji, jej objawy muszą nam towarzyszyć przynajmniej przez dwa tygodnie. Mówimy tu o takich objawach, jak obniżony nastrój, utrata zainteresowania czymkolwiek, to, że przestają nas cieszyć rzeczy, które wcześniej sprawiały nam przyjemność. Jesteśmy bardziej zmęczeni i mniej aktywni. Zdarzają się problemy z pamięcią czy z koncentracją, zaburzenia apetytu, problemy ze snem, pesymistyczne widzenie przyszłości. Do tego dochodzi niska samoocena i mała wiara w siebie. Mogą się też pojawić myśli samobójcze. Jeśli te objawy utrzymują się dłużej niż dwa tygodnie, mogą one wskazywać na to, że mierzymy się z depresją.

- Wspomniałaś o mitach. Z jednej strony coraz więcej mówi się o tym, żeby jednak szukać pomocy, z drugiej strony pewne informacje są poddawane w wątpliwość. Jakie są najpowszechniejsze i najbardziej niebezpieczne mity i fałszywe przekonania na temat depresji?

- Mówi się niekiedy, że depresja to tylko smutek. Nie jest tak. Klasyfikacje zaburzeń psychicznych mówią o tym, że depresja to zaburzenie psychiczne, które może być spowodowane wieloma różnymi czynnikami. Sama jestem zwolenniczką modelu biopsychospołecznego, wskazującego, że owe czynniki mogą być biologiczne (np. hormonalne czy genetyczne), psychiczne albo związane z sytuacją życiową, w której się znajdujemy. Wiemy, że pojawienie się depresji wiąże się z zaburzeniami przekaźnictwa neurotransmiterów w mózgu. Znaczenie mogą mieć czynniki zapalne. Co ważne: depresja jako choroba niesie za sobą różne groźne skutki. Te skutki pojawiają się na wielu polach: mogą dotyczyć zarówno naszego ciała (skutki somatyczne), ale też mieć charakter społeczny czy ekonomiczny (bo nie jesteśmy w stanie pracować czy pielęgnować naszych relacji z innymi).

- Z jakimi jeszcze mitami mamy do czynienia?

- Jeden z nich dotyczy leczenia depresji. Z jednej strony te słynne: „Weź się w garść”, „Idź pobiegać, na pewno ci przejdzie”. Do tego biegania jeszcze wrócę, bo to nie taka najgorsza rada. Gorzej, gdy osoba w depresji słyszy „Na co narzekasz, inni mają gorzej”. A niby dlaczego miałoby komuś pomóc to, że inni mają gorzej? Taki ktoś prawdopodobnie sam poczuje się gorzej.

- A jak to jest z farmakoterapią?

- Zacznę od tego, że diagnozę depresji stawia lekarz psychiatra (nadmieniam, że do skorzystania z pomocy psychiatry nie potrzebujemy skierowania). To on przepisuje leki. Niestety istnieje przekonanie, że farmaceutyki albo nie pomagają, albo uzależniają. Tymczasem na efekty leku często trzeba poczekać, nawet 6-8 tygodni od rozpoczęcia farmakoterapii (czasem to kwestia odpowiedniego dobrania dawki). Natomiast jest potwierdzone, że leki działają, pomagają i nie uzależniają (zwłaszcza współczesne, nowoczesne leki). Nie jest też tak, że jeśli ktoś zacznie brać leki, będzie musiał je zażywać do końca życia. Ważne jednak jest to, by z zażywania leków nie rezygnować samodzielnie, tylko zawsze w konsultacji z lekarzem.

- Mówi się czasem o sezonowym obniżeniu nastroju, np. o „jesiennej chandrze”. Jak to się ma do depresji? Czy ta „depresja sezonowa” istnieje, czy nie?

- Badania potwierdzają istnienie takiego sezonowego obniżenia nastroju. W klasyfikacjach funkcjonuje to nie jako osobna jednostka chorobowa, ale w ramach nawracających zaburzeń depresyjnych funkcjonuje tzw. „depresja o sezonowym wzorcu przebiegu” lub „choroba afektywna sezonowa”. Ładnie to brzmi w języku angielskim: seasonal affective disorder, w skrócie SAD („smutny”). Zwykle początek takich zaburzeń przypada na jesień (październik/listopad), a koniec - w okolicach marca/kwietnia, gdy mamy więcej światła.

- Czym się objawia SAD?

- Drażliwością, problemami z pamięcią, wysokim poziomem lęku, izolowaniem się, niechęcią do wszystkiego, w tym do pracy. To chyba dość powszechne (śmiech).

- Czasem słyszy się o „epidemii depresji”. Dlaczego diagnoz stawia się coraz więcej?

- Może być wiele przyczyn. Z jednej strony większa liczba diagnoz może wynikać z tego, że więcej ludzi szuka pomocy. Z drugiej strony, współcześnie wiele czynników sprzyja powstawaniu depresji:  sytuacja na świecie, przez którą jest w nas wiele lęku, presja, jaką sami na siebie nakładamy (dotycząca np. pozostawania w obiegu, posiadania idealnego życia), wysoki poziom nieadaptacyjnego perfekcjonizmu. Wpadamy w spiralę negatywnych myśli, emocji i nie potrafimy się z niej wyplątać. Powszechny jest brak balansu między pracą a przyjemnością, tracimy umiejętność odpoczywania. Również nasze relacje z innymi stają się coraz słabsze. Często jesteśmy tak przebodźcowani, że wolimy spędzać czas samotnie. Tymczasem wsparcie społeczne jest ważnym czynnikiem ochronnym. Podobnie działa umiejętność mówienia o emocjach.

- Jak możemy sobie pomóc?

- Gdy jest nam źle, niefajnie w życiu, często mamy tendencję do tego, by się izolować. Tymczasem badania pokazują, że powinniśmy spędzać jak najwięcej czasu z innymi - i to wsparcie innych jest tym najważniejszym, którego tak bardzo potrzebujemy. Nie mówię, że ma ono zastąpić leki (niekiedy są niezbędne), ale to wsparcie społeczne jest niezmiernie ważne.
W przypadku pomocy profesjonalnej ważna jest zarówno farmakoterapia, jak i psychoterapia - zaznaczam jednak, by korzystać z metod, które są poparte dowodami (tzw. evidence-based medicine). Trzymajmy się tego, co mówi nauka.

- Co zatem mówi nauka?

- Na przykład wskazuje na skuteczność (w terapii) nurtów poznawczo-behawioralnych. Jedną z technik w tym nurcie jest tzw. aktywacja behawioralna. Mówi ona o tym, że powinniśmy robić więcej rzeczy, które sprawiają nam przyjemność. Gdy zmagamy się z depresją, może nam być trudno zmotywować się do czegokolwiek - i wspomniane wcześniej „idź pobiegaj” może przypominać wspinaczkę na Mount Everest. Dlatego tak ważne jest, aby stopniowo zwiększać zaangażowanie nie w to, co „powinniśmy” zrobić (lub zrobić ze względu na kogoś), ale w to, co rzeczywiście jest ważne dla nas, co sprawia nam przyjemność - i co nam pomaga.

- W jaki sposób?

- Chodzi o to, by zrobić ten jeden, najmniejszy krok. Co mogę zrobię już dziś, by było mi trochę łatwiej? Może nie mam siły się z kimś spotkać, ale może mam siłę, by napisać krótką wiadomość? Może nie mam siły iść pobiegać, ale może przygotuję sobie strój do biegania? Następnego dnia może ubiorę buty - i tak dalej. Ważne, by nie narzucać sobie presji („bo powinniśmy”), tylko spokojnie robić to, o czym wiemy, że może nam pomóc.

- Dziękuję za rozmowę!

---

Studentów, doktorantów i pracowników UG, którzy poszukują wsparcia, zachęcamy do kontaktu z Akademickim Centrum Wsparcia Psychologicznego.

 

Karolina Żuk-Wieczorkiewicz/CKiP