Miasto w czasie katastrof – polsko-czeska konferencja mediewistyczna. Rozmowa z prof. dr hab. Beatą Możejko z Wydziału Historycznego UG

Epidemia w 1709 roku na rycinie Samuela Donneta Gdańsk

Ilustracja: Epidemia w 1709 roku na rycinie Samuela Donneta Gdańsk w czasie zarazy

Źródło: Gedanopedia

Miasto w czasie katastrof – to tytuł  konferencji zorganizowanej przez Centrum Studiów Mediewistycznych (The Centre for Medieval Studies), przy współpracy Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu i konsultacjach Uniwersytetu Gdańskiego, która odbędzie się w Pradze w dniach 20-21 września 2021.

Naukowcy z Polski i Czech podczas swoich wystąpień zaprezentują aspekty średniowiecznych katastrof i klęsk, które nawiedzały przed wiekami europejskie miasta. Udział w niej wezmą także naukowcy z Gdańska, a wśród nich prof. dr hab. Beata Możejko z Wydziału Historycznego  UG, a od maja 2021 także Corresponding Fellows of the Centre for Medieval Studies w Pradze. Przeprowadzi także konsultacje podczas konferencji, a w swoim wystąpieniu wyjaśni czy faktycznie epidemie wpływały na życie późnośredniowiecznego miasta na przykładzie Gdańska.

O badaniach mediewistycznych oraz o plagach i klęskach, które nawiedzały średniowieczny gród nad Motławą z prof. dr hab. Beatą Możejko rozmawia Ewa Karolina Cichocka. 

 

- Czym zajmuje się The Centre for Medieval Studies w Pradze, do którego grona Corresponding Fellows została Pani niedawno zaproszona?

- CMS przede wszystkim prowadzi badania nad średniowieczem, tam w Czechach, w państwach sąsiedzkich i w całej Europie, związanej z kulturą łacińską. Oczywiście jest kilka wiodących tematów badawczych jak wczesne średniowiecze i kształtowanie się Europy pod względem politycznym; monastycyzm, Czech czasów dynastii Luksemburgów, ruch husycki, studia nad rękopisami i działami literackimi, kronikami.

Prowadzone są liczne granty badawcze jak na przykład: Accessible historical sources. Making medieval written documents available in the form of a contextual data base (prace nad dostępnością historycznych źródeł, budowania baz danych). Nasza konferencja też związana jest z grantem badawczym, odnoszącym się do różnych aspektów życia codziennego w średniowiecznym mieście.

CMS organizuje liczne konferencje i warsztaty naukowe, poświęcone średniowieczu. Wreszcie ważnym aspektem jest działalność wydawnicza, między innymi od 1998 r. ukazują się „Colloquia mediaevalia Pragensia”, są to tomy tematyczne, monograficzne, stanowiące podsumowanie konferencji, w tym z udziałem badaczy z różnych polskich ośrodków naukowych, w tym też z Gdańska. Do tej pory ukazało się 22 tomy tego periodyku.

 - Czy jest jeszcze wiele białych plam, zagadek, tajemnic dotyczących wieków średnich, które mogą próbować rozwikłać badacze? Poznawanie średniowiecza to bardziej praca w terenie czy z dokumentami?

- Nie, zdecydowanie cały czas nie wiemy o średniowieczu wszystkiego, poza tym jest tak że każde pokolenie historyków stawia sobie pytania o średniowiecze, to mogą być pytania o historię polityczną, nową ich interpretację, o historię kobiet, życia codziennego, historię gospodarczą.

Zagadki i tajemnice mogą kryć się w średniowiecznym dokumencie, kronice ale też na dawnym polu bitwy, czy wykopie archeologicznym, na tym polega piękno nauki , że zagadek nam nie brakuje. Ważne jest stawianie pytań, oczywiście z całą świadomością, że nie zawsze znajdziemy – damy jednoznaczną odpowiedź. W ostatnich latach coraz ważniejsza w tych poszukiwaniach odpowiedzi na nurtujące nas pytania staje się współpraca interdyscyplinarna, łączenie wysiłków i metod badawczych historyków, archeologów, antropologów kultury , historyków sztuki a nawet biologów.

Poznawanie średniowiecza to zatem zarówno żmudna praca w archiwach i bibliotekach, czytanie rękopisów, jaki i badania terenowe, wykopaliska archeologiczne. Przykładowo z gdańskich źródeł pisanych stosunkowo niewiele wiemy o udziale gdańszczan w pielgrzymkach, natomiast dzięki badaniom archeologów, dysponujemy wspaniałym materiałem jakie są plakietki, małe znaczki przynoszone przez gdańszczan z całej Europy, z rożnych sanktuariów i miejsc odpustowych, czy muszle stanowiące świadectwo obecności mieszkańców Gdańska na szlaku św. Jakuba, w tym aż do Composteli w Hiszpanii.

Gdyby nie połączone sił archeologów i archeobotaników nie wiedzielibyśmy, że w średniowiecznym Gdańsku jedzono ogórki, i że figa była jedzona nawet przez uboższe warstwy społeczne. Także nie sięgamy tylko do źródeł pisanych, ważna jest archeologia czy źródła ikonograficzne: obrazy, freski, iluminacje itd.

- Trzeba przyznać, że konferencyjne referaty będą dotyczyły dramatycznych tematów. Zarazy, pożary, sztormy czy pożogi były w średniowieczu ustawiczną zmorą ludności. Chyba właśnie tej epoce poświęca Pani wiele miejsca w swojej pracy naukowej i badawczej, rozświetlając nam mroki wieków średnich?

- Epoko średniowiecza stanowi moje główne pole badawcze, obok dziejów politycznych  Gdańska czy Jagiellońskiej Polski interesują mnie zjawiska społeczne jak choćby właśnie zarazy, ale też jak sobie z nimi radzono i co oznaczały dla społeczności miejskich.

- Praską konferencję rozpocznie Pani z referatem dotyczącym kwestii wpływu epidemii na życie średniowiecznych gdańszczan? Dawny problem, a jak widać powraca po wiekach…

- Temat epidemii powraca zwłaszcza teraz, gdy od już prawie dwóch lat Europa, ba cały świat boryka się z Covid- 19, odpowiedzi na niektóre pytania szukamy w historii, jak było dawniej, jak sobie radzono.

- Kiedy pojawiło się zagrożenie chorobami zakaźnymi, stały się one istną plagą nie tylko Gdańska.  Epidemie dżumy nawiedzające od XIV w. Europę dziesiątkowały ludność miast. Bywało, że co kilkanaście lat populacja z powodu zarazy zmniejszała się czasem nawet o 20-30 proc. To były w pewnym momencie chyba procesy cykliczne?

- Tak epidemie, zawłaszcza ta z XIV wieku epidemia dżumy tzw. Czarna Śmierć, pochłonęły wiele ofiar, we włoskich miastach nawet 50 proc., wystarczy sięgnąć do „Dekamerona” Boccaccia, by dostrzec jakie odczucia były powszechne. Nie było prawie nikogo, kto by kogoś na skutek zarazy nie stracił, nikt nikogo nie pytał dlaczego jest sam - sama, odpowiedź była bowiem oczywista.

Dobre towarzystwo, czyli zamożni ludzie, uciekli z miasta na wieś ale i tam nie byli bezpieczni. Wkrótce okazało się, że ten atak dżumy nie był jedyny, mniej więcej co 10 lat miasta i wsie Europy atakowała jakaś zaraza, za tym szła często drożyzna, tumulty i rozruchy społeczne. Podobnie było zresztą też w Gdańsku, zarazy atakowały mieszkańców w średniowieczu i w epoce nowożytnej. W latach 1709-1710  wiele ofiar pochłonęła w Gdańsku epidemia dżumy, a w 1831 epidemia cholery.

- W końcu jednak mieszkańcy dużych miast, bo chyba właśnie duże skupiska ludności i bliski kontakt były przyczynami gwałtownego rozprzestrzeniania się epidemii i tragicznego żniwa - zaczęli radzić sobie z zaraźliwymi i śmiertelnymi chorobami?

- Zaczęto po prostu stosować tak dobrze nam znane dziś metody jak kwarantanna czy izolacja chorych, zamykano domy i kwartały. Na przykład w Gdańsku w początkach XVI wieku znakowano kolorowymi materiałami mieszkania objęte zarazą, unikano kontaktu z chorymi. W XVII wieku w Gdańsku zatrudniono lekarza, specjalistę od zwalczania epidemii,  ale  uciekano się też do aromaterapii czy amuletów. Proszę jednak nie zapominać że mimo postępów medycyny i higieny jeszcze po I wojnie światowej wiele osób zmarło z powodu epidemii grypy tzw. „hiszpanki”.

- Sporo dowiedzieliśmy się o lecznictwie, ale także skutkach epidemii z niedawnych gdańskich wystaw – w Muzeum Archeologicznym pt. Zdrowie i higiena w dawnym gdańsku oraz w Domu Uphagena pt. Szpitale, ubodzy i sieroty. Czy znaleziono w końcu antidotum i jak zakończyły się wieki zarazy? Czy wypływa z nich jakaś wskazówka i nauka dla współczesnych?

- Tym antidotum okazały się rozwój badań medycznych a przede wszystkim szczepionki. Z tymi ostatnimi eksperymentowano już w końcu XVIII wieku,  w 1773 r. gdańszczanin, lekarz Nathanael Matthaeus Wolf stosował na Pomorzu z powodzeniem wariolizację przeciwko ospie prawdziwej. Przełomowe okazały się badania Ludwika Pasteur. Szczepionki może nie zakończyły problemów z epidemiami czy chorobami ale pozwoliły z nimi skutecznie walczyć.  Teraz w dobie Covid-19  warto to docenić.  

Chciałabym zakończyć optymistycznie, więc powiem, że jakaś wskazówka z przeszłości jest, iż po epidemiach i kryzysach przychodziły czasy odrodzenia tak demograficznego jak społecznego i gospodarczego, oczywiście czasem zabierało to całe stulecia a czasem tylko kilka lat. I jeszcze dodam, że wkrótce na łamach czasopisma Wydziału Historycznego pt. „Studia Historica Gedanensia” (Wydawnictwo UG), w tomie pod red. dr Iwony Janickiej i mojej ukaże się zbiór artykułów o różnych pandemiach od starożytności do współczesności. Będzie może jeszcze okazja wrócić do tematu epidemii i wątku naszej dzisiejszej rozmowy.

- Dziękuję za rozmowę, a do tematu przy okazji wydawnictwa z przyjemnością powrócę.

 

program konferencji
Ewa K.Cichocka / Zespół Prasowy UG