Od magistry do rektorki. Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

foto

21 lutego przypada Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Z tej okazji warto się przyjrzeć naszej mowie oraz zmianom, którym podlega.  O feminatywach, nierówności płciowej w języku z dr. hab. Zenonem Licą, prof. UG z Wydziału Filologicznego UG rozmawia Ewa Karolina Cichocka.

 

- Temat feminatywów przewija się  w życiu publicznym i medialnym co jakiś czas. Chodzi o kobiety i język. Panie Profesorze czy  feminatywy i  językowa nierówność płciowa to jest to samo? 

 Nie utożsamiałbym tego w pełni. Przez feminatywy rozumiemy dziś rzeczowniki nazywające kobiece zawody i funkcje, a językowa nierówność płciowa, obok braku feminatywów, przejawia się używaniem form generycznych, którymi są najczęściej rzeczowniki męskie na oznaczenie obu płci.

Spróbuję to wyjaśnić na przykładzie zaczerpniętym z internetu: „W Polsce jest blisko 611,5 tys. etatów nauczycieli zatrudnionych na podstawie ustawy – Karta Nauczyciela. Największą grupę (przeszło 60 proc.) stanowią nauczyciele dyplomowani. Nauczycieli mianowanych jest niemal 19 proc., a kontraktowych 17 proc. a 3 proc. – stażyści”. Słowo nauczyciel użyte jest tu na określenie stanu wszystkich osób wykonujących ten zawód bez rozróżniania płci. Takich przykładów jest więcej. A przecież słowo nauczycielka już długo istnieje w naszym języku…

- Coraz częściej zwracamy uwagę na asymetrię pomiędzy płciami w języku. I to na rożnych poziomach w - słownictwie, frazeologii, gramatyce, a także w powiedzeniach.  Ten brak równowagi już był, tylko chyba teraz zaczynamy go bardziej dostrzegać...

Rzeczywiście, asymetria rodzajowa widoczna jest w języku na różnych poziomach od dawnych czasów. Przejawia się ona w utrwalonych powiedzeniach i frazeologizmach.

Z jednej strony pojawiają się frazeologizmy dotyczące mężczyzn nacechowane pozytywnie. Mamy zatem takie wyrażenia, jak mąż opatrznościowy, który jakąś dziedzinę życia, nauki, sztuki podniósł z upadku, uratował od grożących jej niebezpieczeństw, dalej mąż stanu, czyli wybitny polityk albo dyplomata, mąż zaufania – o człowieku obdarzonym zaufaniem zespołu, do którego należy, pełniącym odpowiedzialne funkcje społeczne dla członków grupy.

Tu może dorzucę kilka frazeologizmów z członem pan, np. biblijne określenie człowieka wyrażeniem: pan stworzenia, czy zwroty: być panem położenia, tj. osobą, od której w danej chwili coś zależy, być panem we własnym domu – samemu decydować o swoich sprawach, znać pana – oceniać czyją hojność, żyć jak pan, czyli wygodnie.

Z drugiej zaś strony pojawiają się przysłowia związane z kobietami, ale pokazujące je w złym świetle. Kobieta jest gadatliwa: „Baba w progi, cisza w nogi”. W parze z gadatliwością idzie kłótliwość: „Z babski mowy, swar gotowy”. Trudno jest jej zachować dyskrecję: „Jak wie co baba, to wie i wójt, i cała gromada”. W wielu polskich przysłowiach kobieta jest gorsza od diabła: „Gdy się baba rozpanoszy, to i diabła wypłoszy”, „Z babą i diabłem lepiej nie zaczynać” czy „Baba z piekła rodem”.

Specyfiką językowego wizerunku kobiety w polskich przysłowiach jest obraz silnej kobiety, o solidnej posturze i mocnym charakterze: „baba jak rzepa, baba jak tur/Kozak/Tatar, kobieta jak turoń, „Baba gruba, chłopa chluba”, kobieta przy kości, baba jak stóg siana”. Taka krzepka kobieta bywa też przykra i uciążliwa dla otoczenia: herod baba, „Baba z wozu, koniom lżej”.

Bardzo wyrazistą cechą przedstawioną w językowym obrazie kobiety jest upór: „Na babski upór nie ma lekarstwa”, „Każda baba z natury uparta”, „Baba swoje, czort swoje”, „Kobiety rozumem nie przeprzesz”, „Łatwiej wroga pokonać, niż kobietę przekonać”.

W polskich przysłowiach utrwalona jest także kobieca ciekawość: „Zaspokoić ciekawość kobiety jest to napełnić wodą przetak”, „Babska ciekawość jest jak beczka bez dna”, ciekawy jak baba, „Ciekawość nałogiem niewiasty”, tchórzliwość: „I baba się tego nie zlękła”, tchórzliwy jak baba”, i łakomstwo: „Kobiety się biorą na słodycze, jak ryby na wędkę”.

- Skąd bierze się ta znacząca asymetria w słownictwie, głównie widoczna w nazewnictwie zawodów? 

Wydaje mi się, że w głównej mierze przyczyną tej asymetrii było przeświadczenie, że bardziej prestiżowo brzmią męskoosobowe formy, które nobilitują kobiety na poszczególnych stanowiskach, dlatego użycia generyczne objęły swoim zasięgiem nazewnictwo godności, funkcji i zawodów postrzeganych z perspektywy społecznej jako wyższe rangą, natomiast nazwy postrzegane jako mniej szacowne zatrzymały lub przejęły formy żeńskie, np. woźna, laborantka czy przedszkolanka.

- Nawet kiedy wydaje się, że mamy pary wyrazów oznaczających kobiety i mężczyzn, znaczenie semantyczne jest różne?  

Tak, możliwa jest taka sytuacja semantycznego zróżnicowania. Weźmy jako przykład parę sekretarz i odpowiednik żeński – sekretarka. Sekretarz kojarzy się nam z wysokim rangą urzędnikiem samorządowym, np. w urzędzie marszałkowskim, starostwie powiatowym czy urzędzie gminy lub miasta. Może też być sekretarz stanu. Taki tytuł otrzymują niektórzy ministrowie lub rzadziej urzędnicy ministerstw. Jednocześnie sekretarz oznacza pracownika zajmującego się pracami związanymi z działalnością jakiejś osoby lub instytucji. To ostanie znaczenie jest przypisane także sekretarce.

- Zrównywanie płci prowadzi czasem do powstawania swoistych językowych dziwolągów. Czy stanowisko Rady Języka Polskiego spowoduje porządek, czy zdecydują o tym użytkownicy języka? 

Może przypomnijmy stanowisko Rady Języka Polskiego z 25 listopada 2019 roku: „Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN uznaje, że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach".

Językoznawcy nie narzucają form, starają się je porządkować  i komentować, zatem to uzus językowy zadecyduje o ostatecznym kształcie funkcjonowania poszczególnych feminatywów.

- Język jest odbiciem zmian społecznych, przekonań i poglądów. W jakim kierunku zatem idziemy? 

Idziemy w kierunku stopniowego przyjmowania feminatywów, zacierania asymetrii płci językowej. Wiąże się to oczywiście także ze zmianami pozajęzykowymi, z dużo większą rolą kobiet w życiu społecznym.

- Naukowczynie i badaczki są już chyba na porządku dziennym w użyciu na naszej uczelni. Czy  uważa Pan, że na UG powinny wejść w użycie formy  tj. magistra, doktorka, adiunktka, profesorka, dziekana, kanclerzowa no i rektorka?  Może powszechne użycie tych form, przestanie nas z czasem razić?

Może na początku powiem, że w statucie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu znalazł się zapis: „Wszyscy członkowie wspólnoty akademickiej mają prawo do równego traktowania. W oficjalnych dokumentach uczelni można stosować zarówno żeńskie, jak i męskie formy stanowisk i funkcji”.

Widzimy zatem, że formy żeńskie funkcjonują już oficjalnie w niektórych uczelniach. Czy wymienione przez Panią wyżej formypowinny wejść w życie? Odpowiem tak, jeżeli użytkownicy języka mają taką wolę i jednocześnie wszyscy mają być równo traktowani, to przychylam się do ich używania.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Ewa K.Cichocka/ Zespół Prasowy