Nie bardzo lubię określenie „susza”. Rozmowa z prof. Elżbietą Niemirycz

Rosnące temperatury już od kilku lat niepokoją klimatologów, rolników, czy hydrologów.  Gdy jedni wiążą co raz to cieplejsze dni z przyjemnym wypoczynkiem, innym uniemożliwiają one pracę. W Polsce obecnie w każdym województwie występuje susza rolnicza. O tym, jak możemy zapobiec pogarszającym się stanom polskich upraw i akwenów opowiada prof. dr hab. inż. Elżbieta Niemirycz z  Katedry Chemii Analitycznej Uniwersytetu Gdańskiego. 

Udział gleb zagrożonych suszą

Udział upraw rzepaku i rzepiku zagrożonych suszą źr. Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa  W Polsce zagrożonych jest 12 rodzajów upraw 

- Mamy w Polsce obecnie suszę rolniczą i hydrologiczną. Komu one zagrażają? 

- Zacznijmy od tego, że nie bardzo lubię określenie „susza”. Obecnie w Polsce mamy raczej niedobór wody w niektórych regionach, co oczywiście nadal stanowi bardzo poważny problem. Na tle innych krajów europejskich, zasoby wodne Polski należą (według raportu Głównego Urzędu Statystycznego) do najniższych w Europie. Wskaźnik dostępności wody słodkiej na mieszkańca w Polsce wynosi 1600 m3, przy średnim europejskim 4500 m3. Należy również pamiętać, że stosunkowo małe zasoby wodne naszego kraju charakteryzują się  dodatkowo, nierównomiernym rozłożeniem na jego terytorium. Do regionów o ubogich zasobach wodnych należą Kujawy, północne Mazowsze i część Wielkopolski. Na świecie najwięcej wody wykorzystuje rolnictwo, które zużywa szacunkowo ponad 70% wód powierzchniowych, a w niektórych rozwiniętych państwach na świecie nawet około 90% (Gromiec M.,2021, Wybrane technologie wody, ścieków, osadów ściekowych, przykłady zastosowań Europejskiego Centrum Ekologicznego). Należy zatem przyjąć, że rolnictwo w największym stopniu korzysta z wody, a jednocześnie jej niedobór uniemożliwia mu efektywną pracę.

- Jakie są potencjalne rozwiązania tej sytuacji? 

- Przyrodę i zasoby wodne mamy, jakie mamy. Nadzieja na rozwiązanie tego problemu leży w hydrotechnice i nowoczesnych technologiach. Niski stan zasobów wodnych naszego kraju spowodowany jest nie tylko warunkami klimatyczno-hydrologicznymi niezależnymi od działalności człowieka, ale też brakiem nowoczesnej infrastruktury gospodarki wodnej. To ona ma zapewnić właściwe retencjonowanie i efektywne wykorzystanie zasobów wody. Prof. Romuald Szymkiewicz pisze w swojej książce “Dolna Wisła – rzeka niewykorzystanych możliwości”, że Polska jest jednym z niewielu krajów europejskich, które nadal nie wykorzystują gospodarczo swoich rzek. Obecnie posiadamy kilkadziesiąt stopni wodnych, podczas gdy inne państwa europejskie mają ich po kilkaset (Polska 69, Norwegia 365, Turcja 610, Hiszpania 1200). W badaniach na Uniwersytecie Gdańskim udowodniliśmy, że udział wód podziemnych jako składowych wód Wisły w przekroju przyujściowym wynosi średnio 70,2%. Zwiększenie ilości i dostępności wód podziemnych (gruntowych) dla rolnictwa można zwiększyć podpiętrzając rzekę. Działalność taka jest nie tylko konieczna ze względu na niedobór ilościowy wód, ale też ekonomicznie uzasadniona, co wykazują najnowsze opracowania naukowe UG. Pozytywnym krokiem w tym kierunku są przygotowania do rozpoczęcia budowy stopnia Siarzewo poniżej Włocławka.  

Innym systemem mogącym wspomóc niedostatek wody w sektorze rolniczym, jest wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań w zakresie odzysku wody ze ścieków komunalnych. Pozyskana w ten sposób woda byłaby zdatna do nawadniania pól, a rolnicy uzyskiwaliby eo ipso lepsze plony. Należy dodać, że specjaliści z Uniwersytetu Gdańskiego i Politechniki Gdańskiej uzyskali wysoce efektywne wyniki w zakresie wstępnego podczyszczania  ścieków, wykorzystując metody elektrochemicznego  i fotoelektrochemicznego utleniania trudno rozkładalnych   zanieczyszczeń organicznych. 

Wdrażanie nowoczesnych technologii w gospodarce wodnej wymaga wsparcia ustawodawczego rządu polskiego tj. Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwa Infrastruktury.  

- Czym można wytłumaczyć niskie zasoby wodne w Polsce, skoro teoretycznie mamy sprzyjający wodzie klimat umiarkowany i odpowiednią ilość akwenów? 

- Wody brakuje głównie w lecie, czyli przy najwyższych temperaturach. Wysokie notowane przepływy rzeczne w przekrojach przyujściowych rzek, występują w marcu i kwietniu, natomiast w okresie letnim (lipiec) występuje zagrożenie powodziowe na górnych odcinkach rzek. Największą powódź, zwaną powodzią tysiąclecia, zanotowano w lipcu 1997 w górnym odcinku Odry, a szerzej na obszarze południowej i zachodniej Polski, ale też Niemiec, Czech, Słowacji i Austrii. Zdarzenie to wykazało, że nawet w strefach klimatu umiarkowanego, mogą wystąpić ekstremalne zjawiska powodzi, ale też ostatnio suszy. W Polsce zdarzenia takie występują jednak stosunkowo rzadko. Od 2018 roku głównym podmiotem odpowiedzialnym za krajową gospodarkę wodną jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie i można spodziewać się, że jednostka ta  będzie  w stanie  sprostać skomplikowanym następstwom zmian klimatycznych.                                                                      

Na zdjęciach rzeka Serchio w mieście Lucca: u góry listopad 2021, na dole czerwiec 2022 roku/FABIO MUZZI /PAP/EPA

Na zdjęciach włoska rzeka Serchio: u góry listopad 2021, na dole czerwiec 2022 roku/FABIO MUZZI /PAP/EPA

Obecnie następuje stałe ocieplenie klimatu. Ciekawe jest to, że dla jednych skutkuje niedoborem wody, a dla drugich nadmiarem. Na przykład w Kanadzie topi się strefa polarna, przez co w  jej północnych regionach notuje się nadmiar wody. Z kolei kraje Południowej Europy m.in. Hiszpanię nawiedził antycyklon afrykański, przynosząc ekstremalne upały. Sytuacja tych krajów jest obecnie o wiele gorsza od naszej. Przykład wyschniętej włoskiej rzeki Serchio dobitnie ukazuje skalę zagrożenia. Tak jak już mówiłam, uregulowanie rzek, tworzenie jazów i zapór wodnych, retencjonowanie i odzysk wody, powinno znacząco poprawić sytuację. Wykorzystanie osiągnięć hydrotechnicznych i wdrożenie gospodarki cyrkulacyjnej ścieków komunalnych stanowi konieczność w nowoczesnej gospodarce wodnej.

- Co w związku z tym sądzi Pani o propozycjach, które się wyłaniają, żeby rozebrać zaporę we Włocławku? 

- Jest dla mnie oczywiste, iż ta zapora musi funkcjonować, a także nieodzowne jest powstanie kolejnej w Siarzewie. Wszystkie kraje europejskie mają takich zapór relatywnie dużo więcej. Hiszpania ma ich na przykład ponad 1200, a my zaledwie 69. W tym względzie należy wspomagać naturę. Pragnę zdecydowanie podkreślić, obecnie nie ma takiej zapory, która nie miałaby specjalnie zaprojektowanych ścieżek dla stworzeń wodnych. W tym kontekście nie ma chyba potrzeby uzasadniać, że człowiek nadal jest najważniejszy.

- Myśli Pani optymistycznie o przyszłości polskich akwenów i polskiej gospodarki wodnej? 

- Tak, choć w tej chwili, od okresu pandemii po wojnę na Ukrainie mamy niezwyczajne czasy. Ten konflikt kosztuje i kosztować będzie również nasz kraj. Jestem przekonana, iż w ramach koncepcji zrównoważonego rozwoju, sprawy o kluczowym znaczeniu dla Państwa będą konsekwentnie realizowane, a do takich zaliczyć można przedmiot naszej dzisiejszej rozmowy. Mam nadzieję, że dużo młodych osób o uzdolnieniach matematycznych zapisze się na kierunki związane z hydrotechniką, chemią czy biologią molekularną  i zbuduje w przyszłości dobrą infrastrukturę wodną w Polsce.

Elżbieta Niemirycz

ELŻBIETA NIEMIRYCZ – profesor nauk rolniczych, Wydział Chemii, Katedra Chemii Analitycznej.

Jej działalność naukowa mieści się w obszarze ochrony i kształtowania środowiska, ukierunkowanym na wyjaśnianie procesów przemian i migracji antropogenicznych substancji niebezpiecznych w środowisku rzecznym oraz regionie ujścia Wisły do Morza Bałtyckiego, na tle innych regionów Europy i Ameryki Północnej. Jest recenzentem wydawniczym książek PAN z zakresu gospodarki wodnej.

Marcel Jakubowski/ Zespół Prasowy UG