Cmentarze jako świadectwo historii i społecznych przekonań

O nowych i tradycyjnych formach pochówku oraz projektowaniu cmentarzy z mgr. Krystianem Puzdrakiewiczem z Instytut Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Wydziału Nauk Społecznych UG rozmawia dr Beata Czechowska-Derkacz

 

Listopad jest czasem, kiedy rozmawiamy o śmierci w kontekście duchowości, religii, filozofii. Ale chciałabym porozmawiać o bardziej uchwytnych aspektach tego tematu – cmentarzach i formach pochówku. Prowadzisz badania w tym zakresie. Z jakimi zmianami mamy do czynienia?

 

mgr. Krystianem Puzdrakiewiczem

Mgr. Krystian Puzdrakiewicz

- W różnych kulturach i religiach ciało zmarłego postrzega się w sferze sacrum i ma ono wielką wartość, a każdy rodzaj pochówku ma jeden główny cel – upamiętnienie zmarłego. Zmieniały się i wciąż zmieniają rytuały związane z pogrzebem, ale jeśli mówimy o formie pochówku, to w zasadzie nie ulega ona istotnym zmianom. Najczęściej spotykane jest grzebanie ciała zmarłego, tzw. tradycyjne pochówki ziemne, lub kremacja. Stosunkowo nowymi praktykami postępowania z ciałami zmarłych są kompostowanie, czyli proces, w którym ciało zostaje umieszczone w specjalnej skrzyni i ulega przemianie w kompost naturalny, a następnie wydawany jest rodzinie do wykorzystania czy resomacja, czyli rozpuszczanie ciała w roztworze wodorotlenku potasu, co wymaga kilkukrotnie mniej energii niż znany nam proces spalania. Pojawiają się cmentarze leśne, bez tradycyjnych nagrobków i wykorzystujące biodegradowalne urny. Nowe technologie są wykorzystywane do wypracowania bardziej ekologicznych i ekonomicznych sposobów postępowania z ciałami zmarłych. Obchodzimy się z nimi w różny sposób, ale nadal ważne jest to, aby po kimś pozostał ślad, najczęściej w formie pomnika, epitafium. Zupełnie nowym modelem są cmentarze wirtualne – transcendentne, gdzie nie jest ważne fizyczne miejsce występowania grobu, lecz pamięć i umożliwienie upamiętnienia w formie niematerialnej, a zatem dostępnej niemal wszędzie na ekranie smartfona. To rozwiązanie staje się coraz bardziej powszechne, na przykład w Chinach. W Polsce również istnieje taki cmentarz i można go łatwo znaleźć w sieci, do czego zachęcam, bo pewnie niewiele osób o tym słyszało.

- Czy moglibyśmy powiedzieć coś więcej o tradycjach pochówku?

- Wszelkie praktyki pogrzebowe odzwierciedlają stosunek społeczeństwa do śmierci i zmarłych. Cmentarze i tradycje z nimi związane mówią nam więcej o pokoleniach żyjących. W starożytności bano się zmarłych, więc chowano ich z dala od osad, aby duchy nie zakłócały spokoju żywych. W średniowieczu doszło do pewnego zbliżenia życia doczesnego i wiecznego. Zmarli byli chowani w murach kościelnych, często pod posadzką kościoła lub na przykościelnych cmentarzach. Na początku XIX wieku, głównie ze względów sanitarnych, oddzielono przestrzeń żywych i umarłych przenosząc cmentarze poza mury miejskie. Te jednak wraz z rozwojem miast zostały w wielu przypadkach wchłonięte w ich obecną tkankę i mamy ponowne, choć niekoniecznie zamierzone, zbliżenie. Wciąż w różnych regionach, nie tylko w Polsce, żywe są dawne regionalne tradycje. Na przykład praktykuje się pozostawienie ciała zmarłego przez kilka dni w domu, aby można było się z nim pożegnać i odprawić tradycyjne rytuały. Mamy wciąż piękne, zabytkowe cmentarze, widać tam pomniki w kształcie aniołów czy  świętych, spotykamy bardzo osobiste epitafia dedykowane zmarłej osobie. Do rytuałów i tradycji związanych z pogrzebem dawniej podchodzono zdecydowanie bardziej indywidualnie, poświęcano na to więcej czasu. Dziś zmierzamy raczej do uproszczenia. Żyjemy w świecie globalnym, globalizują się zatem także formy pochówku i cmentarze. Rynek usług funeralnych jest skomercjalizowany i wszędzie dość podobny. Są domy pogrzebowe, które oferują konkretne usługi, chociaż w zależności od posiadanych funduszy, czasami bardzo wymyślne.

- Powiedziałabym nawet, że są różnego rodzaju mody. Czy w kontekście usług funeralnych cmentarz pozostaje przestrzenią sacrum?

- Przede wszystkim my o tym decydujemy, odwiedzając cmentarze i dopóki będziemy traktować ich przestrzeń w sposób szczególny, pozostaną sferą sacrum. Nie do końca jest ona uchwytna, odczuwana przede wszystkim intuicyjnie, ale mamy symbole, które pozwalają nam tę przestrzeń tak właśnie identyfikować. Jest to na przykład brama, którą musimy przekroczyć, aby wejść na teren cmentarza, mur czy płot, który oddziela strefy sacrum i profanum. Brama, czasami piękna i zbytkowa, a czasami współczesna, prosta – pełni jednocześnie funkcję praktyczną, podobnie jak mur czy płot. Na cmentarzach sadzimy określoną roślinność, w Polsce na przykład wierzby płaczące, które mają nam przypominać o smutku, przemijalności. W tych różnych zabiegach chodzi o to, aby wzbudzić nostalgię i szacunek wobec zmarłych.

- Czy projektowanie cmentarza to oddzielna sztuka? Czy są specjalne założenia?

- Cmentarz powinien być projektowany jako założenie parkowe – teren zieleni. Projektowane są układy przestrzenne z wykorzystaniem osi widokowych i zieleni. To, jak zostanie zaprojektowany cmentarz, może być wyrazem społecznych tradycji, ale też współczesnych preferencji i oczekiwań. Na przykład w bardziej eksponowanych miejscach na cmentarzu, o dobrej dostępności, przy głównej alei, umiejscawia się zazwyczaj kwatery do tradycyjnych form pochówku i są to miejsca uznawane za najbardziej prestiżowe. Można jednak zaprojektować tam także kolumbaria lub pola urnowe, aby w ten sposób zachęcać do kremacji, która z punku widzenia zarządzania cmentarzami jest formą bardziej pożądaną, mniej terenochłonną. Cmentarz, który ma tworzyć harmonijną przestrzeń pod kątem estetycznym i funkcjonalnym, powinien być zaprojektowany tak, aby mógł się w kontrolowany sposób rozrastać o kolejne strefy, powinien posiadać różne wydzielone kwatery grzebalne, jak i przestrzenie wspólne służące odwiedzającym, które nie będą tworzyły wrażenia chaosu. Obecnie w projektowaniu cmentarzy dużą rolę odgrywa soundscape, czyli krajobraz dźwiękowy. Chodzi o to, aby panowała na nich cisza umożliwiające refleksję, aby nie słychać było głośnych samochodów, czy fabryk. Dobrze zaprojektowany cmentarz może być piękną przestrzenią do zwiedzania i spędzania czasu.

- Czy mamy w Polsce takie perły architektoniczne, jak cmentarz Pere-Lachaise w Paryżu? Pytam, bo tam byłam i spędziłam piękny letni dzień, który pamiętam bardziej jako czas połączony z refleksją, wyciszeniem, zwiedzaniem slow aniżeli wycieczkę po cmentarzu.

- Kilka miesięcy temu byłem na cmentarzu Pere-Lachaise i Montmartre. Paryskie cmentarze to miejsca szczególnie piękne i szeroko opisywane w literaturze. Do takich wyjątkowych miejsc w Polsce zaliczamy na przykład cmentarz na Powązkach w Warszawie czy cmentarz na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. Piękny, harmonijny układ ma Cmentarz Centralny w Szczecinie. Generalnie wszystkie zabytkowe cmentarze, mające zamkniętą formę są ciekawe. Samo przejście po starych cmentarzach, które mają swoją historię, sławnych zmarłych, daje możliwość spędzenia tam nawet kilku godzin i wysłuchania opowieści nie tylko o samym cmentarzu, ale także o społeczeństwie, przemianach, o tym co się działo w danym mieście, dlaczego ktoś tu trafił, czy się tu urodził lub migrował, z jakich powodów. Natomiast takie zwyczajne, współczesne cmentarze są często chaotyczne, ściśle przeznaczone pod pochówki bez ukształtowanej kompozycji i w mojej ocenie ich walory estetyczne są bardzo wątpliwe. Właściwie od czasu, kiedy zacząłem prowadzić badania związane z zarządzaniem cmentarzami i ich społeczną percepcją, każda moja wycieczka jest związana ze zwiedzaniem miejsc pochówku. Taką formę turystyki polecam także swoim znajomym, którzy zaczynają w cmentarzach dostrzegać coś ciekawego, a nie tylko odpychającego. Czasami dostaję zdjęcia cmentarzy z ich podróży i są to miejsca bardzo oryginalne, jak na przykład cmentarz na plaży na Teneryfie.

- Czy tak zwana turystyka po cmentarzach jest popularna?

- Naukowcem, który opisywał to zjawisko w Polsce był Sławoj Tanaś i używał on określania „turystyka tanatologiczna”. Ale nie jest to bardzo popularna forma zwiedzania – turyści raczej trafiają do centrów miast i typowych atrakcji. Chyba, że mamy do czynienia z miejscem tak szczególnym, jak wspomniany już cmentarz Pere-Lachaise. Są jednak organizowane wycieczki z przewodnikami, również w Gdańsku, w czasie których można przejść po cmentarzu i wysłuchać wielu ciekawych historii. Mówi się, że pojedynczy grób jest kotwicą pamięci i świadectwem istnienia jakiejś osoby lub rodziny. Natomiast cmentarz jest świadectwem funkcjonowania całego społeczeństwa. Jeżeli chcemy dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat danego okresu historycznego, to bardzo często różne wątki splotą się właśnie na cmentarzu. Wielu informacji dostarczają nagrobki, które dawniej były bardziej spersonalizowane. Pisano na nich nawet zawód zmarłego, czego obecnie raczej się nie praktykuje, możemy jedynie spotkać czasami napisany przy imieniu i nazwisku tytuł naukowy czy stopień wojskowy. Cmentarz otwiera cały wachlarz różnych tematów: społecznych, ekonomicznych, prawnych czy środowiskowych. Sam kilkukrotnie uczestniczyłem w takich przejściach po cmentarzach prowadzonych przez przewodników i zabieram tam również swoich znajomych.

- Jaki najbardziej niekonwencjonalny cmentarz widziałeś gdzieś na świecie?

- Nie widziałem, ale bardzo chciałbym trafić do cmentarza wertykalnego, czyli takiego, który przypomina wieżowiec. Jest zbudowany jak popularny biurowiec, tylko, że na każdym piętrze znajdują się nisze na trumny lub urny, a groby ziemne są możliwe tylko na najniższym piętrze, gdzie cała konstrukcja stoi na kolumnach. Taką formę można spotkać w Ameryce Łacińskiej i wymusiła ją presja przestrzenna, gdyż miasta nie mają wystarczającej przestrzeni do rozwoju i w związku z tym poszukuje się, jak zapewnić miejsce zarówno na osiedla, jak i na cmentarze. Rozwiązanie daje wielopiętrowość, ale choć jest to ciekawy pomysł, w Europie może być uznany za kontrowersyjny i nie słyszałem o próbach budowania takich cmentarzy, mimo pojawiających się idei architektonicznych. Bardzo interesujące są cmentarze leśnie w Szwecji czy Niemczech, które ostatnio widziałem. Wyglądają jak zwykły las, bo w zasadzie to cmentarz „wszedł” do lasu. Znajdują się tam malutkie tabliczki na drzewach, pod którymi ktoś został pochowany po kremacji w biodegradowalnej urnie. W przypadku Szwecji zamiast tabliczek wykorzystuje się kamienie z epitafiami. Są to zwykłe, nieociosane i niegeometryczne polne bryły, na których wypisane jest imię, nazwisko oraz daty. Zamierzeniem jest, aby te naturalne pomniki nie rzucały się w oczy, maja wpisywać się w naturę, a cmentarz ma wyglądać jak zwykły las, z tą różnicą, że znajdujemy w nim ślady po zmarłych.

- To bardzo piękna idea, ale czy my jako Polacy, tak przywiązani do tradycyjnych form pochówku i cmentarzy, jesteśmy gotowi na takie nowe rozwiązania?

- Zgodnie z polskim prawem  nic się stoi na przeszkodzie, aby taki cmentarz się pojawił. Ustawa regulująca powstawanie i funkcjonowanie cmentarzy w Polsce pochodzi z 1959 roku. Jednakże  wprowadzane w niej zmiany dotyczyły głównie kwestii administracyjnych, pomijając katalog możliwych form pochówku. Planując założenie cmentarza wymagane jest, aby teren był ogrodzony, musi uzyskać pozytywną opinie inspektora sanitarnego, a jego przeznaczenie musi być zgodne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Jako społeczeństwo dojrzewamy dopiero do nowych rozwiązań dotyczących form pochówku i cmentarzy. Co prawda docierają do nas rozwiązania wprowadzane na świecie – na przykład w USA już piąty stan z rzędu uznał kompostowanie ciała za formę legalną – ale w Polsce dyskusja na temat nowych form pochówku jest na razie mało słyszalna, prawie nieobecna. Kremacja w rzeczywisty sposób zaczęła się u nas rozwijać na początku XXI wieku, a kolumbaria jeszcze dwadzieścia lat temu były prawie niewidoczne na naszych cmentarzach i wciąż nie ma zbyt wielu chętnych, którzy chcą tam chować prochy swoich bliskich. Trzeba jednak też zaznaczyć, że kolumbaria zaczynają już być stałym elementem polskich cmentarzy i nie budzą takich emocji, jak kiedyś. W 2004 roku poziom kremacji w Polsce wynosił 4%, obecnie szacuje się ponad 30%, ale w największych miastach Polski, powyżej 250 tysięcy mieszkańców, jest to już średnio 49%. Przy czym, większość urn trafia do grobów ziemnych w formie dochowania do istniejących grobów. Nie można jednak trzymać urny w domu lub gdziekolwiek indziej, każdy pochówek musi się odbyć na cmentarzu. Nie mamy możliwości legalnego rozsypywania prochów, jak na popularnych w Szwecji polach pamięci. Mogłyby w Polsce takie miejsca powstać, bo nie byłoby wielką trudnością wyodrębnić odpowiednie miejsce na cmentarzu. Wydaje się, że prawo nie nadąża za zmianami mentalnymi w zakresie nowych form pochówku i cmentarzy, ale w mojej ocenie, dyskusja na ten temat nie jest na rękę żadnej rządzącej frakcji, gdyż jest społecznie trudna i może wywoływać wiele kontrowersji.

- Czy nowe formy pochówku, również te uznawane za kontrowersyjne, wymusza sytuacja przeludnienia na świecie? Czy mamy jeszcze miejsce na tradycyjne cmentarze?

- Zdecydowanie zmusza nas do tego sytuacja związana z postępującą urbanizacją przestrzeni, przeludnieniem miast i, patrząc szerzej, zmianą klimatu. Na wielkie cmentarze z tradycyjnymi pochówkami brakuje miejsca. Mimo przypisywanej cmentarzom nienaruszalności dzięki sacrum, w historii mamy wiele przykładów ich likwidacji. Wystarczy cofnąć się do czasów po drugiej wojnie światowej i migracji ludności, które spowodowały opuszczanie grobów przodków, które popadały w zapomnienie i ulegały dewastacji. Dodatkowo, między innymi w Gdańsku, wiele grobów było niemieckich, a zatem były postrzegane jako cmentarze wroga. Niewiele z nich przerwało. Obecnie jesteśmy w takim punkcie, że chcielibyśmy zachować cmentarze, które już posiadamy, niezależnie od tego w jakim są stanie, ponieważ uważamy je za nasze dziedzictwo, świadectwo historii. Ale jednocześnie miasta się rozwijają, a istniejące cmentarze szybko się zapełnią. Brakuje dobrych lokalizacji. Wszyscy chcieliby mieć cmentarz blisko, ale nie na tyle, aby mieszkać obok, w sąsiedztwie. Przeprowadziłem badania w jedenastu największych polskich miastach i jak pokazują wyniki, żadne z nich nie planuje likwidacji cmentarzy. I jak do tej pory, mimo że miasta borykają się z wieloma problemami związanymi z zapewnieniem podaży wolnych miejsc pochówku, są w stanie je zapewnić. Nowe formy pochówku, takie jak wspomniane wcześniej resomacja czy kompostowanie ciała, są rozwiązaniami, ułatwiają zapewnienie miejsca pod przyszłe cmentarze, bo wymagają mniej miejsca lub wręcz nie potrzebują go w ogóle, ewentualnie jako miejsce upamiętnienia bez zdeponowanych szczątków. W badaniach dotyczących rozwoju cmentarzy i form pochówku można wyróżnić trzy etapy. Pierwszy to swoista rywalizacja żywych i umarłych o miejsce – spory, czy zaplanować teren pod osiedle czy pod cmentarz. Drugi etap to kompresja przestrzeni, czyli intensywne wykorzystanie miejsca na cmentarzu, co umożliwia między innymi kremacja i resomacja z wykorzystaniem kolumbariów lub licznych dochowań w grobach ziemnych. Trzeci etap to transcendencja, spadek znaczenia fizycznego miejsca pochówku, ale zachowanie zmarłego w pamięci – prochy zmarłych bliskich są rozsypywane na polach pamięci lub korzystamy z wirtualnych cmentarzy. Ale każda forma pochówku generuje pewne problemy, na przykład kremacja wymaga dużo energii oraz emituje zanieczyszczenia. Warto także podjąć dyskusję nad cyklem życia cmentarzy. Być może zamiast przedłużania w nieskończoność grobów przodków, warto to miejsce wykorzystać dla następnych pokoleń. W Indonezji można zobaczyć grobowce w kształcie małych domków, umiejscowione przy domach. Na dolnym poziomie są nisze, gdzie składa się ciała zmarłych w ostatnim czasie, po kilku latach trumny przekłada się na wyższy poziom, aż w końcu szczątki trafiają na sama górę, gdzie jest jedno niewielkie miejsce przeznaczone dla dawnych pokoleń. W ten sposób cała rodzina jest pochowana w jednym miejscu.

- Twoje  badania obejmują stosunek społeczny do idei cmentarza jako parku i jednocześnie terenu rekreacyjnego, na którym możliwe są różne formy aktywności. Czy jesteśmy gotowi na takie zmiany?

- Moje badania i fascynacja tym tematem rozpoczęła się na cmentarzu Assistens w Kopenhadze, gdzie został pochowany między innymi Hans Christian Andersen. Usiedliśmy z grupą przyjaciół tuż obok jego pomnika, aby zjeść drugie śniadanie. Nie było w tym zachowaniu niczego niewłaściwego, bo duńskie cmentarze są wykorzystywane jednocześnie jako teren rekreacyjny. Jest tam mniej grobów, a więcej zielonego terenu i wiele osób spędza na nich czas wolny. Cmentarze są terenami zieleni i jednocześnie przestrzenią publiczną. Polskie cmentarze przeważnie tak nie wyglądają, widzimy przede wszystkim nagrobki i krzyże, które dominują w krajobrazie. Jest trochę zieleni, a na starych cmentarzach nawet sporo, ale zazwyczaj nie przypominają one miejskiego parku. Główną funkcją cmentarza zawsze pozostanie odwiedzanie grobów zmarłych, ale można jednocześnie wprowadzać różne formy rekreacji, choć mogą one budzić dyskusje czy kontrowersje. Z najbardziej zaskakujących przykładów udokumentowanych w krajach zachodnich mogę wymienić seans horrorów na starym cmentarzu, organizację wydarzeń w ramach Halloween,  koncert muzyki klasycznej, jazzu, rocka czy nawet wystawę zabytkowych samochodów. Na jednym z cmentarzy w Szwecji uformowany jest kościół z zieleni – z drzew i krzewów. Pośrodku jest alejka z ławeczkami, która prowadzi do ołtarza, przy którym udziela się ślubów. Cmentarz staje się symbolicznym miejscem końca i początku. Zacząłem się zastanawiać, czy polskie cmentarze mają szansę wyglądać inaczej, czy znajdzie się przestrzeń na dyskusję o tym, aby poszerzyć ich funkcje. Co prawda rośnie w Polsce współczynnik kremacji, ale nie na tyle, aby sytuacja wyglądała jak na przykład na cmentarzach w Szwajcarii, gdzie powoli ubywa starych tradycyjnych grobów i cmentarze uwalniają zieloną przestrzeń. Przygotowałem badanie społecznej akceptacji wykorzystania gdańskich cmentarzy dla celów rekreacyjnych. Jestem ciekaw, czy rzeczywiście tak bardzo przeszkadzałoby nam, gdybyśmy spotykali na cmentarzach ludzi przejeżdżających rowerem, biegających czy wyprowadzających psa na smyczy. Czy to, że nie wykorzystujemy w ten sposób przestrzeni cmentarza jest rzeczywiście wynikiem naszych głębokich przekonań, czy efektem formalnych zakazów. Na ile te tradycje są zakorzenione i czy jesteśmy gotowi na zmiany? Będę pytał o różne aktywności, ale takie, które wydają się łatwiej akceptowalne, bo raczej nie jesteśmy gotowi na pokazy horrorów. Pojawiają się też nowości jak kody QR na pomnikach. Taki pomysł pojawił się w USA i chodziło o możliwość zobaczenia prezentacji o zmarłym, a może nawet przygotowanej przez niego wypowiedzi, ale jednocześnie wybuchła dyskusja, czy cmentarz jest miejscem do biegania z telefonem pomiędzy grobami, skanowania kodów i oglądania filmików. Badanie będzie ograniczone do mieszkańców, którzy mieszkają blisko cmentarzy, bo raczej nikt nie będzie specjalnie jechał na przykład na cmentarz Łostowicki, aby tam pobiegać. Ale jeśli jest to często jedyny pobliski teren zieleni, jestem ciekaw, czy mieszkańcy chcieliby wykorzystać go również jako miejsce aktywnej rekreacji. Badanie obejmuje również parki pocmentarne w Gdańsku, ponieważ z przeprowadzonego wcześniej badania wynika, że likwidacja cmentarza nie pozbawia zupełnie terenu wartości sacrum. Nie ma już tam śladów grobów, a na dawną funkcję cmentarną wskazują głównie układy alei drzew lub pomnik, który przypomina wyjątkową historię miejsca. Ale wiele osób uważa, że nie są to zwykłe parki i powinny pozostać strefą spokoju z uwagi na szacunek dla zmarłych, którzy kiedyś byli tam pochowani. W  sondażowym badaniu pytałem, czy po decyzji o likwidacji cmentarza powinien on być przekształcany w park. Zdecydowana większość osób pozytywnie oceniła takie rozwiązanie, ale już umiejscowienie tam wybiegów dla psów, placów zabaw czy siłowni wzbudziło negatywne reakcje. Nawet w latach 60. podczas przekształcania cmentarzy w parki koło obecnej Politechniki Gdańskiej zrezygnowano z lokalizowania tam placów zabaw celem oddania szacunku pochowanym tam niegdyś zmarłym. Mamy jednak przykłady takiej infrastruktury w kilku parkach pocmentarnych Gdańska. Zamierzam przeprowadzić 650 bezpośrednich wywiadów kwestionariuszowych z mieszkańcami i mam nadzieję, że wyniki pozwolą nam ocenić, na ile jesteśmy gotowi na zmiany. Przede wszystkim dlatego, że Gdańsk jest obecnie w szczególnej sytuacji. Tylko cmentarz Łostowicki, dzięki niedawnemu poszerzeniu terenu, przez najbliższe około trzy lata będzie miał miejsce na nowe tradycyjne pochówki. Są plany poszerzenia Cmentarza Srebrzysko czy Garnizonowego, a miasto zastanawia się, gdzie umiejscowić nowy cmentarz. To dobry moment, aby sprawdzić czy w ogóle i na jakie zmiany jesteśmy gotowi, aby rozwiązując problem zapewnienia miejsc pochówku, zapewnić także potrzebę dostępu do publicznych terenów zieleni. Nie jestem wielkim optymistą, ale liczę, że to badanie pozwoli rozpocząć dyskusję na ten temat, a może nawet przyniesie zaskakujące wnioski. Wyniki powinny być już w listopadzie bieżącego roku.

- Czekam zatem z ciekawością, a na podsumowanie chciałabym zapytać, na który z gdańskich cmentarzy zaprowadziłbyś 1 listopada osoby, które nie mają tu swoich bliskich zmarłych?

- Są trzy takie miejsca. Najpierw poszedłbym na cmentarz Garnizonowy. Ma długą historię, ładne historyczne pomniki z dawnymi epitafiami. Jest tam dużo kontrastów –  leżący tam zmarli byli za życia w czasie wojny po dwóch stronach barykady. Na przykład osoba, która uciekła z obozu koncentracyjnego leży obok niemieckiego żołnierza. Stamtąd przeszedłbym na Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy w Gdańsku, który ma ciekawą formę, ale przede wszystkim ideę. W 2002 roku rozpoczęto w Gdańsku akcję odnajdywania i przypominania cmentarzy, które przestały już istnieć, a w kolejnych latach ustawiono w części parków pocmentarnych pomniki upamiętniające. Kilka lat temu powstał Park Nostalgiczny w miejscu byłego leśnego cmentarza urnowego na Górze Szubienicznej we Wrzeszczu. W całej historii Gdańska odnotowuje się 101 cmentarzy, z czego ćwierć przetrwała do dziś. A na koniec odwiedziłbym Cmentarz Srebrzysko, którego główna aleja jest położona w dolinie, co szczególnie 1 listopada po zmierzchu wygląda wyjątkowo pięknie i klimatycznie.

- Dziękuję za rozmowę.

dr Beata Czechowska-Derkacz, Instytut Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista PR ds. promocji badań naukowych