Dwie pory roku, ograniczony dostęp do wody i wzrost temperatur - taki obraz Polski rysują prognozy klimatyczne w perspektywie następnych kilkudziesięciu lat. O tym, czy możemy coś zrobić, aby temu zapobiec, opowiada dr Mirosława Malinowska, prodziekan ds. studenckich Wydziału Oceanografii i Geografii UG.
Klimatolog z UG napisała wiele artykułów zbierających dane ze stacji meteorologicznych w całej Polsce oraz prowadzi interdyscyplinarne studia podyplomowe “Mitygacja i adaptacja do zmiany klimatu”, w które zaangażowani są naukowcy z UG, Politechniki Gdańskiej i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Anomalie średnich rocznych temperatur powietrza na wybranych stacjach w latach 1951-2018, źródło: Ustrnul Z., Wypych A., Czekierda D., 2021, Air Temperature Change, [w:] Falarz M., (red.), Climate Change in Poland. Past, Present, Future, Springer Climate, str. 287
Marcel Jakubowski: - Analizowała Pani zmiany klimatyczne na przestrzeni dekad nie tylko na Pomorzu, ale także w całej Polsce. W którą stronę dąży nasz klimat?
Dr Mirosława Malinowska: - Obecnie na całym świecie obserwujemy wzrost temperatur powietrza. Kilkadziesiąt lat temu średnia temperatura w Polsce wynosiła 8 stopni Celsjusza, teraz to już 8,5, a nawet 9. Klimatolodzy widzą to na podstawie danych, a Polacy odczuwają m.in. podczas sezonów letnich, w których coraz częściej występują upalne dni z temperaturą osiągającą ponad 30 stopni.
- Czy rzadsze występowanie opadów śniegu podczas zimy też wynika z tego ocieplenia?
- Średnio w Polsce około 25% wszystkich opadów to opady śniegu, jednak w tej chwili jest ich znacznie mniej, przez co rzadziej mamy białe święta Bożego Narodzenia. Wynika to też z przesunięcia początku zimy, w grudniu obserwujemy temperatury bardziej charakterystyczne dla jesieni, czy przedzimia. Natomiast ta najmroźniejsza pora roku przychodzi dopiero w styczniu, a skończyć może się nawet w marcu, czy kwietniu, przez co zdarzają się lata, gdy mamy białą Wielkanoc.
- Czy wszystkie te zmiany możemy przypisać globalnemu ociepleniu?
- Po pierwsze w Polsce mamy dużą zmienność pogody. Nad naszym obszarem przemieszczają się niże powstałe nad Atlantykiem Północnym. Przynoszą ze sobą opady oraz silne wiatry, a po nich następuje okres uspokojenia, czyli bardziej wyżowej pogody. Ta huśtawka pogodowa stanowi cechę charakterystyczną naszego kraju. Drugim czynnikiem, który wpływa na te zmiany, jest właśnie współczesna zmiana klimatu polegająca na wzroście średnich temperatur i rzadszego występowania temperatur poniżej zera oraz opadów śniegu. Według prognoz nasz klimat będzie ewoluował w stronę klimatu podzwrotnikowego z dwoma porami roku - ciepłą i suchą oraz chłodną i wilgotną. Obecnie rozregulowany gazami cieplarnianymi system klimatyczny powoduje powolne przesuwanie się stref klimatycznych, tę zmianę będziemy mogli zaobserwować za kilkadziesiąt lat.
- Istnieje szansa, że jeśli włożymy dużo wysiłku, to uda się nam wrócić do tego klimatu lat 70. i 80., gdzie święta były białe, a wakacje nie tak upalne?
- System klimatyczny to taka rozpędzona maszyna, której się nie da zatrzymać. To oznacza, że nawet gdybyśmy w ciągu jednego dnia przestali emitować gazy cieplarniane, czyli wyłączyli wszystkie fabryki i przestali jeździć samochodami, to te związki chemiczne nadal podnosiłyby ilość energii w systemie Ziemia-atmosfera, a lodowce nie przestałyby topnieć. Musiałoby trochę czasu upłynąć, zanim ich poziom naturalnie by się obniżył. Obecnie nie umiemy usuwać nadmiaru gazów cieplarnianych skutecznie i w dużych ilościach, choć pracę nad tym trwają. Zatem nie wiadomo, czy uda nam cofnąć się do stanu sprzed kilkudziesięciu lat.
- Co nam grozi, jeśli dalej będziemy się rozwijać nie biorąc pod uwagę środowiska?
- W 2015 roku na szczycie klimatycznym w Paryżu jednym z postulatów, który wybrzmiał bardzo wyraźnie, było to, aby średnia temperatura globalna nie wzrosła o dwa stopnie, a najlepiej uczynić wszystko, aby wzrost ten nie przekroczył 1,5 stopnia. Obecnie możemy się tylko domyślać, co się stanie, jeśli przekroczymy ten próg dwóch stopni. W tak rozregulowanym systemie czekają nas kataklizmy, migracje oraz brak dostępu do wody. Żeby nasza cywilizacja dalej mogła funkcjonować przy takich warunkach, technologia musiałaby się na tyle rozwinąć, aby produkcja wody i żywności była w mniejszym stopniu zależna od pogody. To wszystko jest bardzo trudne i stanowi spore wyzwanie dla młodych pokoleń.
- Czemu tak pesymistyczna wizja przyszłości nie motywuje całego świata do rozwiązania tych problemów?
- W skali globalnej musimy też zwrócić uwagę na zróżnicowanie rozwoju ekonomicznego państw. Kraje zachodnie rozwinęły się dzięki rewolucji przemysłowej. W latach 60. XX w. zachodnie firmy zaczęły przenosić swoje produkcje do państw mniej rozwiniętych. Teraz mamy pretensje do Bangladeszu, czy Filipin, że one emitują duże ilości gazów cieplarnianych i nie chcą ich ograniczać. Jednak Europa i Ameryka mają wystarczające środki, aby przejść na odnawialne źródła energii, a one jeszcze nie. Problem polega przede wszystkim na tym, że trzeba wdrożyć te rozwiązania jednocześnie zachowując przyzwoity poziom życia ludziom. Tutaj potrzebne są mądre decyzje i wsparcie dla państw mniej rozwiniętych.
- Jedna z Pani ostatnich publikacji dotyczy analizy klimatu w latach 1989-2014 na Żuławach Wiślany w kontekście turystyki. Jaki jest związek między tymi dwoma zagadnieniami?
- Zmiana klimatu wpływa na wiele dziedzin gospodarki, w tym na turystykę. Wzrost temperatury oznacza wydłużenie sezonu turystycznego. Pogody pozwalające na rekreację na świeżym powietrzu, występują od kwietnia do października. Na wybrzeżu oznacza to także wydłużenie sezonu plażowego. Jednak upalne temperatury mogą utrudniać funkcjonowanie osobom, które mają problemy z sercem, czy układem krążenia. O ile nie jest to jakaś najpopularniejsza czynność na Pomorzu, to wszelkiego rodzaju narciarstwo także traci na mniej częstym występowaniu śniegu.
- Przy tak dużych problemach i zagrożeniach jest Pani w stanie patrzeć w przyszłość z nadzieją?
- Jest nadzieja w naukowcach np. w zakresie wcześniej wspomnianego usuwania gazów cieplarnianych z atmosfery, ale też bardziej efektywnego wykorzystania odnawialnych źródeł energii czy zmniejszania ilości energii słonecznej, absorbowanej przez powierzchnię ziemi. Jest też nadzieja w młodych ludziach, którzy są bardzo świadomi zmian klimatycznych i skutków, które one powodują. Już teraz młodzież częściej przechodzi na wegetarianizm i weganizm, korzysta ze środków komunikacji publicznej, czy dba o segregacje śmieci. To są działania w skali mikro, ale one pokazują, jak bardzo to młodsze pokolenie jest świadome tych problemów. W przyszłości niektórzy z nich zapewne wejdą do polityki i będą podejmować decyzje wspierające zrównoważony rozwój. Widać, też jak bardzo młodzi ludzie chcą zdobywać wiedzę na temat środowiska. Coraz większą popularnością cieszą się studia związane np. z hydrografią morską, czy akwakulturą. Sama kieruję studiami podyplomowymi „Mitygacja i adaptacja do zmiany klimatu”, które są odpowiedzią na problemy związane z wdrożeniem zrównoważonego rozwoju. Obejmują zagadnienia z zakresu środowiska naturalnego, jak również problematykę społeczno-ekonomiczną. Ekspertyzę od strony inżynieryjnej oferują naukowcy z Politechniki Gdańskiej, a aspekty związane ze zdrowiem publicznym wyjaśniają specjaliści z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Oferujemy bardzo szerokie podejście w zaledwie dwa semestry, a nabór na nie trwa jeszcze do końca stycznia.
- Dziękuje za rozmowę.
- Dziękuję.