Prof. Zenon Lica: tradycja tłustego czwartku, czyli ciastko ze starożytnego Rzymu

Dziś, jak wiadomo, tłusty czwartek.  Możemy pofolgować naszym podniebieniom i zajadać się do syta pączkami. Możemy, a nawet powinniśmy. Wszak dzięki temu, zgodnie z przesądami, każdy może liczyć na pomyślność  przez resztę roku. 

Do Polski zwyczaj ten dotarł około XVI wieku. Zgodnie ze staropolskim przysłowiem: Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła  na naszych stołach zagoszczą dziś pączki.

 Ta kulinarna nazwa pojawiła się w Polsce w XV wieku, chociaż ciastko wywodzi się ze starożytnego Rzymu. Jak podają historyczne źródła, już w dawnych czasach podawano smażone ciasto drożdżowe, najprawdopodobniej w czasie karnawałowych zabaw, co jest kultywowane obecnie. 

Pączki przygotowywali klasztorni mnisi. W Polsce wypieki nie były słodkie. Wręcz przeciwnie, zajadano się słonymi pączkami, ze słoniną i boczkiem, które podawano z mięsem, jako dodatek do alkoholu. Dopiero z biegiem czasu stały się słodkim wypiekiem. Wspominał o nich sam Mikołaj Rej w Wizerunku własnym człowieka poczciwego z połowy XVI wieku. To wtedy pączki zyskały swój okrągły kształt i były przygotowywane z owocowym nadzieniem. 

W zależności od regionu i kraju, pączki miały swoje określone nazwy. Nazywano je babałuchami, kreplami czy blinami. Określenie krepel znane było na Śląsku, co ma swoje korzenie w tradycji niemieckiej, gdzie Krapfen oznacza ciasto smażone na tłuszczu. Na Kaszubach z kolei są purcle. 

Jeszcze przed XVIII wiekiem pączki były twarde, na co zwrócił uwagę Jędrzej Kitowicz, pamiętnikarz na dworze króla Augusta III, który pisał: Ciasta także francuskie, torty, pasztety, biszkopty i inne, pączki nawet - wydoskonaliło się to do stopnia jak najwyższego. Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby go podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku znowu się rozciąga i pęcznieje do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska. („Opis obyczajów za panowania Augusta III”).  

Z kolei Władysław Reymont w „Chłopach” pisał: U bogaczy to już od samego południa smażono pączki, że mimo pluchy po całej wsi rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu, prażonych mięsiw i jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki.  I tu mamy odpowiedź – pączki to synonim dostatku. 

Oprócz pączków zajadamy się w tym dniu także faworkami, zwanymi w niektórych rejonach chrustami lub chruścikami. Na zakończenie warto wskazać frazeologizm: czuć się jak pączek w maśle, czyli `czuć się bardzo dobrze, mieć doskonale warunki materialne`. Wyobraźmy sobie pączek ociekający masłem. Jeśli ktoś opływa w dostatki albo luksusy, a masło i pączek to kiedyś były luksusowe produkty, ten ma się bardzo dobrze. 

Pączek
Dyrektor Instytutu Logopedii Wydziału Filologicznego UG dr hab. Zenon Lica, prof. UG