Wiosną nakładem wydawnictwa Cacucci Editore z Bari ukazał się tom poezji w języku włoskim pt. „Grovigli” autorstwa dr. Tomasza Snarskiego z Wydziału Prawa i Administracji UG. O polsko-włoskiej współpracy poetyckiej rozmawiamy z Roberto M. Polce, autorem tłumaczenia tomiku. O fascynację i związek z Włochami pytamy samego poetę - dr. Tomasza Snarskiego.
Julia Bereszczyńska: - Podjął się Pan tłumaczenia na język włoski tomu poezji Tomasza Snarskiego. Wydany we Włoszech zbiór pt. „Grovigli” zawiera głównie wiersze z tomu „Żmuty”, jak również dotychczas niepublikowane utwory. Przyznał Pan, że kosztowało to Pana niemało wysiłku. Co było największym wyzwaniem podczas tej pracy?
Roberto M. Polce: - Mam wieloletnie doświadczenie w tłumaczeniach z języka polskiego na język włoski. Wiele lat temu zrozumiałem wielkość literackiego i ludzkiego świadectwa Tadeusza Borowskiego i zaproponowałem przekład jego opowiadań obozowych wydawcy Il Quadrante z Turynu, który w 1988 roku faktycznie opublikował po raz pierwszy tego ważnego pisarza we Włoszech. Potem tłumaczyłem inne polskie książki, m.in. „Zagładę” Piotra Szewca, „O Bogu i człowieku. Rozmowy” Zygmunta Baumana i Stanisława Obirka, następnie nowe wydanie „Pożegnania z Marią” i jeszcze „Kamienny świat” Tadeusza Borowskiego. Jak można się domyślić, te teksty wcale nie są łatwe do przetłumaczenia. Jednak tłumaczenie wierszy Tomasza Snarskiego było równie, jeśli nie bardziej, trudne. I to nie tylko ze względu na samą specyficzność formy poetyckiej, która, jak wiadomo, jest z natury nieuchwytna, „opalizująca”, wieloaspektowa, otwarta na różne interpretacje, ale także i przede wszystkim ze względu na złożoność twórczości poetyckiej Tomasza Snarskiego, w której tuż pod powierzchnią płyną żywe, bulgoczące żyły, nurty, które odsyłają lub tylko szeptem nawiązują do tematów filozoficznych, do mitologii, do pism świętych. I tu leży największa trudność i wyzwanie dla tłumacza: być w stanie przekazać całą tę złożoność, nie tracąc niczego lub jak najmniej z bogactwa oryginalnego tekstu.
- Czy podjęcie się tłumaczenia poezji Tomasza Snarskiego było oczywistą, czy raczej trudną decyzją?
- Decyzję o przetłumaczeniu wierszy Tomasza Snarskiego podjąłem w ciągu jednej sekundy, dosłownie na poczekaniu, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Sprawa wyglądała następująco: 9 grudnia 2022 roku w Gdańsku, w siedzibie Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku, odbyło się sympozjum dotyczące praw człowieka, na którym poproszono mnie o przetłumaczenie wystąpienia włoskiego gościa, profesora Antonia Incampo z Uniwersytetu Aldo Moro w Bari, i powstałej debaty. Podczas małego przyjęcia na zakończenie wieczoru podszedł do mnie organizator i moderator spotkania - prawnik Tomasz Snarski - i zapytał, czy nie zechciałbym przetłumaczyć niewielkiego tomiku wierszy na język włoski. „Czemu nie?” - odparłem bez chwili zastanowienia. Wcześniej już tłumaczyłem wiersze z języka angielskiego, rosyjskiego i polskiego (m.in. Wisławy Szymborskiej i Jana Twardowskiego). Dlatego od razu z entuzjazmem przyjąłem wyzwanie, szczęśliwy, że mogę wrócić do tłumaczenia mojej ukochanej poezji. Przyznam się tylko, że przeżyłem chwilę zakłopotania, gdy Tomasz Snarski powiedział mi, że wiersze do tłumaczenia są jego. Przyznam, że na początku uległem stereotypowi, to znaczy zwątpiłem, czy prawdziwa poezja może wypłynąć spod pióra prawnika. Jednakże skoro przed chwilą oświadczyłem, że jestem chętny i gotów do podjęcia tego zadania, już nie mogłem się wycofać bez utraty twarzy. Jednak gdy tylko otworzyłem smukły tomik zatytułowany „Żmuty” i szybko przeczytałem pierwszy wiersz tego zbioru, od razu zdałem sobie sprawę, że mam w rękach dzieło poety najwyższej wartości.
- Czy tłumaczenie poezji z języka polskiego na włoski jest trudnym zadaniem pod względem warsztatowym? Język włoski wydaje się być na przykład dużo bardziej dźwięczny, melodyjny. W pracy tłumacza ma to duże znaczenie?
- Wszelkie tłumaczenie tekstów poetyckich z jednego języka na inny nie jest zadaniem łatwym. Jednak fakt, że w ogóle język włoski w porównaniu z językiem polskim jest bardziej muzykalny i melodyjny, w przypadku wierszy Tomasza Snarskiego moim zdaniem nie ma większego znaczenia. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ u Tomasza Snarskiego język polski składa się ze słów, które poeta starannie dobiera i łączy – mających naturalnie w sobie bardzo harmonijne brzmienie i rytm. A po drugie dlatego, że w jego poezji istnieje jakby szeroki i powolny oddech codzienności, refleksyjny przebieg rozmów filozoficznych, ale na tematy codzienne, ziemskie. Tomasz zdaje się celowo unikać melodyjności i muzykalności, a także rymowania, samych w sobie. I ja w trakcie tłumaczenia bardzo starałem się szanować ten językowy aspekt twórczych kompozycji Tomasza Snarskiego, choć muszę przyznać, że w jednym czy dwóch momentach tłumaczenia umknęło mi parę rymów. Jednak nie miałem innego wyboru i mam tylko nadzieję, że Tomasz tego nie zauważy!
- Czy dostrzega Pan różnice lub podobieństwa w poezji współczesnych polskich i włoskich twórców?
- Bardziej różnice niż podobieństwa. A najważniejszą różnicą, moim zdaniem, jest użycie w większości poezji włoskiej nieraz przesadnie wyrafinowanego, napuszonego, przestarzałego języka literackiego, co utrudnia szerszemu gronu odbiorców cieszenie się z twórczości wielu poetów. Poezja polska przeciwnie, na ogół doskonale radzi sobie ze złożonymi tematami prostym, codziennym i zrozumiałym dla każdego językiem. Wydaje mi się, że właśnie to zjawisko Wisława Szymborska w wierszu „Pod jedną gwiazdką” tak wspaniale wyraziła słowami: „Nie miej mi za złe, mowo, że pożyczam patetycznych słów,/a potem trudu dokładam, żeby wydały się lekkie.” I moim zdaniem to nie przypadek, że właśnie Szymborska cieszy się nieustannie rosnącą popularnością we Włoszech, nie tylko wśród inteligencji, lecz również wśród młodej „szarej” publiczności.
- Jest Pan dziennikarzem, autorem przewodników po Polsce, tłumaczem, oprowadza Pan włoskie wycieczki po Trójmieście. Ma Pan również w swojej działalności epizod związany z Uniwersytetem Gdańskim. Proszę o tym opowiedzieć.
- Nie nazywałbym epizodem tego, co robię na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie prowadzę już od kilku lat zajęcia na Studiach Podyplomowych Italianistycznych, kierowanych przez dr hab. Dorotę Karwacką-Pastor, prof. UG. Na tych studiach, które notabene są jedyne w swoim rodzaju w Polsce, prowadzę lekcje z gramatyki języka włoskiego dla zaawansowanych, a także zajęcia na wybrane tematy związane z kulturą współczesnych Włoch w najszerszym tego słowa znaczeniu. Podczas tych spotkań przybliżam studentkom i studentom mentalność, zwyczaje, obyczaje, myślenie polityczne, sposób komunikowania itp. współczesnych Włochów. Są to bardzo przyjemne zajęcia, poparte konkretnymi przykładami, takimi jak język gestów, różnice w zachowaniu Włochów i reszty Europy itp. Prowadzę także lekcje z powojennej literatury włoskiej, a wśród kilku autorów przedstawiam na przykład powojenną włoską poetkę Aldę Merini. Alda Merini jest doskonałym przykładem nowej tendencji włoskiej poezji, która nie czuje już potrzeby posługiwania się górnolotnym, staroświeckim i retorycznym językiem, żeby sprawiać wrażenie lub udawać, że jest poważną i głębszą.
O najnowszy tomik poezji, a także związek z Włochami zapytaliśmy również autora „Grovigli”, dr. Tomasza Snarskiego.
Julia Bereszczyńska: - Jakiś czas temu ukazał się kolejny przekład Pana tomiku poezji, tym razem na język włoski. Proszę opowiedzieć, czym są tytułowe „Grovigli”.
Dr Tomasz Snarski: - Bardzo się cieszę z ukazania się moich wierszy w języku włoskim. Tom „Grovigli” zawiera wiersze z tomu pt. „Żmuty”, wydanego w Wilnie w 2021 roku, ale także kilka zupełnie nowych, wcześniej niepublikowanych utworów, powstałych podczas moich podróży do Włoch i podejmujących, powiedzmy, włoskie wątki w różnych kontekstach i odniesieniach. Myślę, że przekładanie moich wierszy było dużym wyzwaniem dla tłumacza. Bo jak np. przetłumaczyć nawet w Polsce prawie nieznane słowo „żmuty”? Grovigli to sploty, ale też to wyraz bardzo poetycki, polisemiczny, odwołujący się do symboliki. Czym są bowiem sploty czy żmuty w naszym życiu? W życiu jednostki i społeczeństw, w historii człowieka i ludzkości w ogóle? Okazuje się, że jest ich bardzo wiele, staramy się je rozwiązać, lecz one wciąż splatają się ze sobą, w uwikłaniu, które daje obietnicę jasności, znalezienia odpowiedzi, rozplątania, ale które wciąż powraca i w pewnym sensie jest cechą naszego życia. Wolna wola, wybory, których dokonujemy (czy naprawdę ich dokonujemy?), relacje, doświadczenia z przeszłości i ich wpływ na to, co teraz i w przyszłości. To wszystko są sploty, które mają znaczenie uniwersalne, są problemem, zagadką i wyzwaniem, czy to dla Polaka, czy dla Litwina, czy dla Włocha. Stąd mam nadzieję, że wiersze spotkają się z dobrym przyjęciem u włoskiego czytelnika. Tom „Grovigli” został wydany przez wspaniałe wydawnictwo Cacucci Editore z Bari, bardzo znane i cenione we Włoszech. Latem i jesienią planujemy spotkania autorskie wokół książki. Już teraz moi przyjaciele z Włoch wysyłają do mnie zdjęcia z książką i dzielą się wrażeniami z lektury. Często piszą mi, że cieszą się, iż wreszcie mogą przeczytać moją twórczość po włosku.
- Jak to się stało, że postanowił Pan wydać tłumaczenie swojej poezji właśnie w języku włoskim?
- Muszę tu wspomnieć o moich bliskich związkach z Bari i w ogóle z południowymi Włochami. Warto podkreślić moją przyjaźń i współpracę z prof. Antonim Incampo, filozofem prawa z Uniwersytetu Aldo Moro w Bari. To profesor Incampo zaproponował, by przetłumaczyć moje wiersze na język włoski. Cieszę się, że współpracujemy razem przy różnych projektach naukowych. Jestem członkiem Rady Naukowej włoskiego czasopisma naukowego L’irccocervo, podejmującego problematykę teorii i filozofii prawa oraz doktryn prawnych. W tym roku, także w ramach mojego zaangażowania badawczego w zakresie relacji miłosierdzia i prawa karnego, jestem również współredaktorem tomu tego czasopisma poświęconego problematyce kary kryminalnej, praw człowieka i miłosierdzia, który ukaże się w drugiej połowie tego roku. Także w ubiegłym roku udało mi się odbyć bardzo owocne konsultacje naukowe na Uniwersytecie Aldo Moro w Bari. Warto dodać, że prof. Antonio Incampo od wielu lat przyjaźni się i współpracuje z dr. hab. Wojciechem Żełańcem, prof. UG z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Gdańskiego, który był promotorem mojej pracy magisterskiej podczas studiów filozoficznych. Gdy któregoś dnia podczas seminarium zauważyłem w gabinecie prof. Żełańca plakat reklamujący sympozjum naukowe w Bari nie wahałem się zapytać o szczegóły. I tak, poprzez studia filozoficzne, dotarłem także do filozofii prawa we Włoszech.
- Ale Pana fascynacja Włochami nie ma chyba tła wyłącznie naukowego?
- Oczywiście! Chciałbym też wspomnieć o moim przyjacielu Vito Andrei Racanellim, który obecnie jest doktorantem na Politechnice w Bari, przygotowując rozprawę doktorską z zakresu automatyki i robotyki (zapewne jestem tu bardzo nieprecyzyjny). Przyjaźnimy się od lat, a poznaliśmy się przy okazji mojej pierwszej w ogóle podróży do Włoch. Vito chciał ćwiczyć swój język angielski, mnie zaś zależało na poznaniu lokalnych ludzi. Gdy Vito zdradził, że planuje podróż do Warszawy, udało mi się go przekonać na małą modyfikację planów i przyjazd do Gdańska. I tak nawiązała się więź, w której są także nasi bliżsi i dalsi przyjaciele, zarówno z Italii, jak i Polski. Można nawet powiedzieć, że w Puglii powstała taka polsko-włoska grupa przyjaciół , która liczy kilkanaście osób. Ja z kolei co roku w wakacje jadę do Puglii, nie wyobrażam sobie lata bez chociaż kilku dni „włoskich wakacji”.
Puglia i Basilicata to przepiękne regiony Włoch. Bardzo kocham południową Italię i szczerze mówiąc, traktuję ją jako moją „trzecią ojczyznę”, zaraz po Polsce i Litwie oczywiście. Tak wiele zresztą nas łączy w zakresie wartości czy kultury. Największym skarbem zawsze są jednak ludzie. To dzięki ludziom takim jak Antonio Incampo czy Vito Andrea Racanelli, którzy pokazali i pokazują mi corocznie niesamowite miejsca, pokochałem południowe Włochy. Uwielbiam obcować z włoską kulturą, czerpać z energii i serdeczności Włochów. Oczywiście ważnym aspektem jest też celebracja wyśmienitej kuchni, wspólnotowy charakter bycia razem. Każdemu polecam przepiękne miasta i miasteczka takie jak Bari, Sannicandro di Bari, Matera, Trani, Polignano a Mare, Monopoli, Santa Maria di Leuca, Altamura,, Taranto. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. W każdym z nich jest wiele do odkrycia, w każdym z nich można spotkać specyficzne tradycje i obyczaje, a przede wszystkim w każdym z nich mieszkają wspaniali ludzie.
- W jaki sposób zbiegły się drogi Pana oraz Roberto M. Polce, tłumacza Pana poezji?
- Prof. Antonio Incampo, o którym wspomniałem już wcześniej, w 2022 roku był gościem Pomorskiej Izby Adwokackiej z okazji obchodzonego corocznie Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka. Wygłosił wówczas wspaniały odczyt poświęcony filozoficznym aspektom praw człowieka. To spotkanie tłumaczył na język polski właśnie Roberto M. Polce. I tak, można powiedzieć, aktywność naukowa i społeczna zrodziła wspólny literacki projekt. Jestem pod wrażeniem trudu i ogromu pracy związanej z tłumaczeniem moich wierszy, a wykonanej przez Roberto M. Polce. Niektórzy mówią, że tłumaczenie to tak naprawdę tworzenie na nowo już powstałego utworu, że trzeba odnaleźć w tłumaczeniu to, co najistotniejsze. Nie mam wątpliwości, że Roberto się to udało. Spotykaliśmy się, dopytywał mnie o bardzo dużo szczegółów, kontekstów, interpretacji. Miałem wrażenie, że współpracuję nie tylko z tłumaczem, ale także poetą w najlepszym znaczeniu tego słowa. I to jest najważniejsze! Nieco żartobliwie mogę nawet powiedzieć, że niektóre tłumaczenia są lepsze od oryginału. Także zachęcam do czytania „Żmutów”, no i oczywiście „Grovigli”! Bo w końcu każdy z nas ma jakieś żmuty, sploty, które chciałby rozplątać, a których być może rozwiązać się nie da. No chyba że przez poezję.