Badacze morza o orłowskim klifie. Wspólne stanowisko UG, MIR i PAN

Wietrzny i sztormowy luty wpłynął na erozję orłowskiego klifu. Kolejny raz powróciła dyskusja na temat jego stanu i możliwości ewentualnych działań. Stanowisko w tej sprawie zajęli dyrektorzy trzech trójmiejskich instytucji naukowych, zajmujących się badaniami morza. Ich zdaniem, klif powinien pozostać wolny od ingerencji człowieka.

Wspólne stanowisko w sprawie klifu w Gdyni-Orłowie i okolicznej plaży wyrazili dyrektorzy trzech instytutów naukowych  badających morze:  dyrektor Mariusz Sapota - Instytut Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Gdyni,  dyrektor Piotr Margoński -Morski Instytut Rybacki, Państwowy Instytut Badawczy w Gdyni i dyrektor Jan Marcin Węsławski - Instytut Oceanologii Polskiej Akademii  Nauk w Sopocie.

Orłowski klif jest jedną z krajobrazowych ikon polskiego wybrzeża i pewnie najczęściej fotografowanych morskim krajobrazem Trójmiasta. Od lat 1930-tych jest chroniony jako Rezerwat Przyrody a od czasu wstąpienia Polski do UE jest częścią obszaru Natura 2000 (siedliskowego i ptasiego). U jego podnóża znajduje się inny chroniony prawem UE obiekt – kamienne rafy porośnięte bogatym zbiorowiskiem roślin i zwierząt morskich.

Osuwający się gliniasty klif od zawsze budził kontrowersyjne opinie. Zdaniem wielu inżynierów, brzeg morski trzeba chronić betonową opaską – taką jaką jest Bulwar w Gdyni. Inni uważają, że potrzebna jest seria podwodnych falochronów, które osłabią napływ fal na brzeg i ustabilizują erozję. Rekomendacja z 1993 r. wydana przez najważniejszą międzynarodową organizację zajmującą się środowiskiem Bałtyku (Helcom) mówi o ochronie naturalnych procesów brzegowych wszędzie tam, gdzie nie ma konieczności ochrony ważnych dóbr kultury lub infrastruktury. 

We wspólnym stanowisku dyrektorów czytamy, że naukowe badania prowadzone przez wiele instytucji w tym obszarze mówią:

- erozja klifu następuje od strony lądu a nie morza, na skutek deszczu, mrozu i wiatru, morze tylko zabiera osuwający się z lądu materiał,

- klif jest tak widowiskowy tylko dlatego, że morze wciąż usuwa usypujący się materiał, jeżeli zastopuje się ten proces, klif przeobrazi się w lekko pochylone zbocze,

- proces cofania się brzegu morskiego nie jest nieskończony – klif w końcu sam sobie usypie falochron naturalny z grubszego materiału (głazy), którego nie zabiorą fale,

- każda ingerencja inżynierska w brzeg powoduje lawinę konsekwencji dla naturalnych procesów przepływu wody, falowania i transportu rumowiska. Progi podwodne chronią obszar tylko bezpośrednio za nimi, za ostatnim progiem pojawia się znów zwiększona erozja. Żeby utrzymać plażę na miejscu trzeba by serię progów budować aż do portu w Gdańsku.

- Co będzie dalej z klifem zależy od tego jakie podejmiemy decyzje. Klifem pozostanie jedynie jeżeli nie będziemy ingerować w procesy naturalne. W innym przypadku po jakimś czasie stanie się po prostu pagórkiem. Wszystko zależy od tego jakiego charakteru miejsce chcemy mieć – podsumował dr hab. Mariusz Sapota, prof. UG z Wydziału Oceanografii i geografii UG.

Dwadzieścia lat temu po serii jesiennych sztormów i wypłukaniu plaży za orłowskim molo, w odpowiedzi na zaniepokojenie mieszkańców przeprowadzono ankietę wśród spacerowiczów na plażach Trójmiasta. Może warto ją powtórzyć? 

 

foto
Ewa K.Cichocka/ Zespół Prasowy