Kiedy wysłać dziecko na pierwszy samodzielny wyjazd i po czym poznać, że jest na to gotowe? To pytanie, które zwłaszcza w sezonie wakacyjnym spędza sen z powiek wielu rodzicom. W rozmowie z psycholożką i psychoterapeutką, dr Magdaleną Chrzan-Dętkoś z Instytutu Psychologii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, staramy się przybliżyć temat „kolonijnej” gotowości dziecka.
Pierwszy dłuższy wyjazd na letni obóz, czy kolonie - bez rodziców, za to z rówieśnikami. Jak poznać, że to dobry czas? Czy można podać konkretny wiek świadczący o gotowości dziecka do samodzielnego wyjazdu, czy to raczej kwestia indywidualna i zależna od czynników osobowościowych?
Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Na pewno ważne jest, by obserwować nasze dziecko i słuchać tego, co do nas mówi. Często samo może komunikować chęć pojechania np. na obóz piłkarski. Gotowość na pierwszy wyjazd bez rodziców, tak samo jak np. na pójście do żłobka, przedszkola czy szkoły, to kwestia indywidualna. I choć większość dzieci w wieku żłobkowym świetnie radzi sobie w tego typu placówkach, to jednak badania pokazują, że istnieje ok. 20 proc. maluszków z tzw. negatywną emocjonalnością, które adoptują się trudniej, bardziej przeżywają różne wydarzenia, mają trudność z odcinaniem bodźców czy szybciej się przestymulowują.
Warto dodać, że taką większą rozwojową gotowość dziecka do angażowania się w relacje z kimś z zewnątrz, tzn. nie z rodzicem, a np. z wychowawczynią klasy, czy trenerem sportu, widać już w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Dobrze znana dziecku osoba zaczyna wówczas pełnić funkcję łącznika między dzieckiem i rodzicem, a światem zewnętrznym, staje się kolejną w życiu dziecka „bezpieczną bazą”.
Wiele zależy jednak od doświadczeń i osobowości samego dziecka. Są takie, które mocno się w coś angażują i choć np. na co dzień bywają nieśmiałe, to świetnie odnajdują się na zajęciach dodatkowych z karate czy tańca, lubią bardzo swojego trenera i wyjazd na organizowane przez niego wycieczki spotyka się z ich dużą radością, często nawet ku zaskoczeniu samych rodziców.
Bywa, że sprawę rozłąki utrudniają sami rodzice, którzy nie są w stanie przeżyć swojej separacji z dzieckiem…
Tak, gotowość rodzica na chwilową separację z dzieckiem to istotna sprawa. I często bardzo trudna. Czasem przecież bywa tak, że dziecko idzie do przedszkola, a rodzic siedzi i się zastanawia, jak mu tam jest, jak sobie radzi, wzrusza się, że jakiś konkretny okres już minął, przeżywa to jak pewnego rodzaju stratę. Często własne doświadczenia rodzica nie pozwalają osiągnąć tej gotowości do oddzielenia z dzieckiem. Rodzic, chociaż oczywiście wiem, że łatwo mówić, w praktyce nie jest to ani proste ani oczywiste, powinien umieć separować swoje lęki, niepokoje i obawy, wypływające z jego doświadczeń, od przeżyć swojego dziecka. Możemy mieć np. jako dorośli złe wspomnienia z własnych wakacji, być może kolonie kojarzą się nam źle i chcemy od podobnych przeżyć uchronić nasze dzieci. Być może mamy trudną relację z partnerem/partnerką i obecność dziecka w domu, którym trzeba się zajmować itd. chroni nas przed konfrontacją z prawdą o naszym związku. Warto jednak byśmy jako dorośli byli w stanie zmierzyć się z naszymi niepokojami i pozwolili dziecku zdobywać własne doświadczenia.
Jednak jeśli nie umiemy odseparować swoich przeżyć np. naszego lęku związanego z rozstaniem z rodzicami od przeżyć naszego dziecka, to może być nam trudniej wesprzeć go w chwilach trudnych. Zdarza się, że przed koloniami dziecko mówi nam o emocjach z tym związanych, co jest zupełnie normalne, a naszą rolą jako rodzica jest wysłuchanie go i przyjęcie jego obaw, ukojenie strachu.
A kiedy dziecko nie wie do końca czy chce jechać, gdy się waha, albo zmienia zdanie - raz jest na tak, za chwilę na nie – puścić je wówczas na wyjazd, czy zrezygnować i spróbować za jakiś czas, np. w kolejnym sezonie?
Zmiana zdania to nic dziwnego, jest naturalną, rozwojową sytuacją. Na przykład gdy dziecko idzie do pierwszej klasy szkoły podstawowej, to z jednej str. bardzo się cieszy, chce tej zmiany, a z drugiej trochę się boi, zastanawia się, jak tam będzie. Towarzyszą mu więc bardzo różne odczucia i to jest w porządku. Nie należy sądzić, że jeśli dziecko nie jest pewne tego, czy chce jechać na obóz, to że jest nie do końca na ten wyjazd gotowe.
A gdyby tak nawet było, to po powrocie z takich wczasów dziecku może towarzyszyć budujące poczucie, że sobie poradziło, że dało radę a trudne momenty i wyzwania są naturalne. Warto o tym rozmawiać.
Czy na wyjazd i rozłąkę z rodzicem powinniśmy przygotować swoje dziecko? Jeśli tak, w jaki sposób?
Ważne może być to, by już na etapie wyboru obozu czy kolonii, decydować wspólnie z dzieckiem, razem z nim wybrać najodpowiedniejszy wyjazd, tak, by i dla niego był atrakcyjny i fajny.
Poziom lęku przed rozstaniem z rodzicami czy wyjazdem w nowe miejsce może się obniżyć, gdy dziecko wyjedzie z kimś, kogo zna - kolegą czy koleżanką, np. z klasy lub wspomnianych wcześniej zajęć dodatkowych.
Doświadczenie spania poza domem też jest istotne – dziecko zdobywa wówczas pewien rodzaj przekonania, że bez rodziców również da radę, że przecież wyjazd na noc do koleżanki dobrze się skończył i w sumie to było u niej nawet fajnie.
Dobrze jest też pamiętać, że dziecko może mieć różne odczucia myśląc o zbliżającym się wyjeździe. Może się cieszyć, być podekscytowane, ale też być smutne, czy odczuwać zaniepokojenie - to ludzkie i normalne odczucia. Nie powinniśmy jako rodzice oczekiwać, że będą w dziecku tylko pozytywne uczucia, że będzie odczuwało tylko radość na myśl o wyjeździe.
A jakie umiejętności powinno posiąść dziecko, które będzie wyjeżdżało na kolonie?
Kluczowa i bardzo pomocna jest umiejętność regulacji emocji. Takim dzieciom jest po prostu łatwiej, bo wiedzą, że jeśli jest im np. smutno czy przykro to mogą z tym coś zrobić.
Jeśli dziecko rozpoznaje swoje nastroje, czyli wie, że w danym momencie jest mu np. smutno, i jeśli wie, że może z tym pójść np. do rodzica bo tam zostanie wysłuchane, to jest mu łatwiej. Taka postawa wspiera dziecko i pomaga mu przejść przez kłopoty. Warto uczyć dzieci tego, że mogą z nami dzielić swoje doświadczenia, że jesteśmy gotowi ich wysłuchać, że jeśli powie nam o swoich trudnościach, to nie spotka się to z ignorancją. Jeśli dziecko nie będzie miało takiego poczucia może się w nim zrodzić unikający typ przywiązania – wtedy najpewniej, nie chcąc przeżywać ponownie bólu niewysłuchania, obojętności, nie będzie chciało dzielić się swoimi przeżyciami i pogodzi się z narzuconą mu rolą np. osoby odtrąconej.
Czy kontaktować się z dzieckiem podczas jego nieobecności, a jeśli tak, jak często? Co wtedy mówić, a czego nie.
Warto się z dzieckiem umówić przed wyjazdem, ustalić sposób kontaktu. Na różnych koloniach, są różne zasady – czasem dzieci dostają telefon tylko na godzinę dziennie, a czasem kontakt możliwy jest tylko przez opiekuna. Z tymi założeniami i regułami musimy się liczyć i warto dziecko na to przygotować. Czasem dziecku wystarczy wysyłanie rodzicowi zabawnych „gifów” w telefonie, czasem ma potrzebę rozmawiać dłużej i może mówić, że tęskni – nie musi to znaczyć, że jest mu na wyjeździe źle.
Słuchajmy naszych dzieci, tego co mówią, czym się z nami dzielą. Gdy opowiadają np. że spotkało ich coś trudnego (pokłóciły się z Asią, albo źle czuły się na zajęciach), że dzień był okropny, niemiły, to zanim „w pierwszym odruchu zaniepokojonego rodzica” pojedziemy je odebrać z kolonii, zastanówmy się and tym, jak pomóc dziecku opracować te jego uczucia. Pamiętajmy: panika czy poczucie winy nie są dobrymi doradcami. Dziecko może opowiedzieć nam, że spotkała je niemiła sytuacja, a po 15 minutach może już dobrze bawić się z koleżankami, przez które na przykład czuło się wykluczone. Pomocne mogło być to, że je wysłuchaliśmy .
Jakie sygnały mogą świadczyć o tym, że dziecku nie jest jednak dobrze i że powinniśmy rozważyć szybsze zakończenie kolonii?
Gdyby coś było nie tak, gdyby dziecko codziennie dzwoniło, płakało, ciągle prosiło, by je odebrać, albo bardzo zdawkowo mówiło, powinniśmy zareagować w rozmowie, dopytać o to, co się dzieje. Znamy swoje dzieci, więc jeśli poczujemy, że coś nas w ich zachowaniu niepokoi, warto o to dopytać. Można np. porozmawiać też z opiekunem na temat tego co się dzieje, jak dziecko funkcjonuje w grupie, czy nie spotkało go coś przykrego.
Polecam również, by przed wyjazdem (ale nie tylko, bo to naprawdę ważny temat, zwłaszcza w przypadku młodszych dzieci), obejrzeć wspólnie pięciominutowy filmik pt. „Gadki z psem” – to materiał traktujący o zasadach, przekraczaniu granic oraz o zachowaniach, na które nie musi, a nawet nie powinno być naszej zgody. Znajomość własnych granic, poczucie, że można odmówić, że dziecko wie jak powiedzieć, że coś mu się nie podoba – to kompetencje, które są przydatne w każdej grupie rówieśniczej.
Dziękuję za rozmowę.