Sonia
Kierunek: Skandynawistyka (j. szwedzki)
Wydział Filologiczny
Semestr zimowy 2017/2018 – Södertörn Högskola, Sztokholm, Szwecja
Semestr letni 2018/2019 – Umeå Universitet, Szwecja
Semestr zimowy 2019/2020 – Åbo Akademi, Turku, Finlandia
Na wyjeździe w ramach programu Erasmus+ byłam trzy razy, co oznacza, że łącznie w Szwecji lub Finlandii spędziłam około 1,5 roku. Wyjechałam na pierwszym semestrze 3. roku, drugim 4. roku i pierwszym piątego. O obawach przed pierwszym wyjazdem na wymianę już nawet nie pamiętam. Każdy z tych wyjazdów był na swój sposób wyjątkowy i ani przez chwilę nie żałowałam żadnej z tych decyzji. Przesadą nie będzie stwierdzenie, że były to póki co jedne z najlepszych okresów w moim życiu.
Największą przyjemność sprawiało mi chyba studiowanie na uniwersytecie w Turku. Myślę, że głównym powodem było to, iż moja znajomość języka siłą rzeczy właśnie podczas tego semestru była najlepsza. Bardzo odpowiadały mi też kursy, które wybrałam, sam sposób nauczania i stosunek profesorów do studenta. Jako osoba ucząca się języka uważam, że osłuchanie się z językiem native speaker’ów jest bardzo istotne i pomaga przełamać barierę i swobodnie używać języka. Co podobało mi się szczególnie w Umeå to biblioteki, gdzie było sporo miejsca i prawdziwa atmosfera skupienia i nauki. Z kolei w Turku moja ulubiona była biblioteka publiczna otwarta całą dobę, co zwłaszcza podczas sesji było bardzo przydatne. Niewątpliwie każdy z uniwersytetów miał coś co szczególnie mi się podobało.
Jeżeli chodzi o wrażenia podróżnicze to każdy z wyjazdów był dla mnie niezapomniany. Podczas semestru w Sztokholmie udało mi się dobrze poznać południe Szwecji i pojechać do Kopenhagi, a sam Sztokholm nazywam od tamtej pory moim miastem i chętnie daję wskazówki znajomym, którzy się tam wybierają. Umeå to piękna natura, metry śniegu i parki narodowe, w których trzeba było przywyknąć do wędrówek w śniegu czasem i po kolana oraz do temperatury wynoszącej -27 stopni. Wisienką na torcie był wyjazd na Lofoty, do teraz jedna z moich zdecydowanie ulubionych podróży. Mój ostatni Erasmus to w dużym skrócie eksplorowanie południa Finlandii, Tallinna i Sankt Petersburga. Może i zabrzmi to banalnie, ale każde z tych trzech miast, gdzie spędziłam prawie pół roku śmiało nazywam teraz moim domem. Do Umeå i Turku nie zdążyłam jeszcze nawet wrócić, ale Sztokholm staram się odwiedzać w miarę regularnie.
Kolejną istotną kwestią są osoby, które poznałam podczas wszystkich trzech Erasmusów. Moi znajomi pochodzą z przeróżnych krajów w Europie i nie tylko (Alaska, Meksyk, Hong Kong etc.). Kilka z przyjaźni zawartych w Szwecji czy Finlandii śmiało nazywam znajomościami na całe życie (pierwsze odwiedziny moich znajomych zza granicy już za mną). Jedną z moich obaw przed wyjazdem do Umeå i Turku (do Sztokholmu jechałam z moją przyjaciółką z roku) było czy znajdę sobie znajomych, bo szczerze powiedziawszy perspektywa bycia samotnym w obcym kraju (zwłaszcza na północy Szwecji w śnieżnych zaspach i ciemnościach) wydawała mi się mało optymistyczna. Zaczynanie wszystkiego od nowa, z dala od rodziny i przyjaciół z Polski brzmiało jak wyzwanie. Na szczęście moje obawy nie spełniły się wcale, byłam wręcz zaskoczona jak bliscy się sobie staliśmy po zaledwie 1-2 tygodniach znajomości.
Jedyny (dla mnie) realny problem jaki niesie ze sobą wymiana to tak zwana depresja poerasmusowa. Piszę to dwa tygodnie po powrocie z Finlandii usiłując w miarę bezboleśnie wrócić do rzeczywistości i zacząć pisać moją pracę magisterską jednocześnie planując kupienie biletów lotniczych do Turku.